Zaledwie miesiąc temu informacje z Chin przyczyniły się ogromnego wybicia kursu bitcoina. Z tamtego optymizmu nie pozostało już jednak absolutnie nic. Kurs bitcoina w ciągu miesiąca stracił 30% na wartości i znajduje się nawet niżej, niż przed „chińskim wybiciem”. Tym razem mamy „chińskie pognębienie” bitcoina.
Jeśli ktoś przed miesiącem otwierał szampana, licząc wirtualne zyski, i nie sprzedał najpopularniejszej kryptowaluty do dziś, to musi być w minorowym nastroju. Optymistyczne przełamanie spadkowego trendu na kursie bitcoina okazało się fałszywym sygnałem. W miesiąc po tamtych wydarzeniach kurs wirtualnej kryptowaluty jednoznacznie pokazuje, że kluczowe było odpowiednie zinterpretowanie słów chińskiego prezydenta. Ten bowiem wychwalał technologię blockchain, a nie bitcoina. I dziś widać tego efekty w notowaniach.
Pierwsza większa korekta kursu bitcoina nastąpiła zaraz po gwałtownym „chińskim wybiciu”, jakie miało miejsce przed miesiącem. Kurs spadł z maksymalnego poziomu 10 332 dolarów (według danych portalu Coindesk) do 9 000 dolarów. Było to jednak całkowicie naturalne zjawisko po tak gwałtownym i nagłym 40-procentowym wystrzale kursu bitcoina. Potem kurs flagowego okrętu rynku kryptowalut powoli i systematycznie osuwał się, tracąc kolejne dziesiątki dolarów na cenie. Ale jeszcze tydzień temu jego cena kształtowała się na poziomie ok. 8,5 tys. dolarów.

W końcu jednak nerwy rozczarowanych inwestorów, którzy być może nabyli bitcoiny w czasie ostatniego rajdu, nie wytrzymały. Ostatnie pięć dni to pięć krwistoczerwonych świec, z których trzy mają bardzo długie korpusy oznaczające spore spadki. Sam piątek przyniósł ponad 700-dolarową rozpiętość zmian cen najważniejszej kryptowaluty, licząc od maksimum (ok. 7 600 dolarów wg portalu Coindesk) do minimum (ok. 6 900 dolarów). To oznacza zakres zmian o rozpiętości ponad 9 proc. Na giełdzie Binance zanotowano najniższy kurs bitcoina nawet na pozimie 6 790 dolarów.

Zakończenie piątkowych notowań bitcoina podsumowało jednak spadek kursu tej kryptowaluty już tylko na -5,3 proc. Lider rynku zdołał zatem odrobić mniej więcej połowę strat w stosunku do dziennych minimów. W sumie od poniedziałku kurs bitcoina stracił ponad 15 proc. na wartości – zjechał z poziomu ok. 8550 do 7250 dolarów. To najniższe notowanie od 6 miesięcy.
Bitcoin to nie blockchain
Gdy miesiąc temu chiński przywódca Xi Jinping zachwalał technologię blockchain, kurs bitcoina wystrzelił, bo inwestorzy mieli nadzieje, że może to oznaczać złagodzenie kursu chińskich władz wobec kryptowalut. W międzyczasie okazało się, że nadzieje te okazały się płonne. A ostatnie spadki kursu bitcoina wyraźnie zbiegają się z sygnałami, że chińskie władze trzymają ostry kurs wobec kryptowalut.
Najświeższy sygnał płynie z Ludowego Banku Chin (People’s Bank of China, PBoC), który w piątek wydał specjalny komunikat odnoszący się do rynku kryptowalut. Już sam tytuł komunikatu brzmi dość złowieszczo: „Zwiększenie nadzoru i kontroli w celu zwalczania handlu kryptowalutami”. Chiński bank centralny przypomina, że już 4 września 2017 r. wraz z siedmioma innymi organami władz podjął działania mające na celu oczyszczenie chińskiego systemu finansowego z giełd kryptowalut oraz ofert ICO. Miała to być reakcja na duża skalę ówczesnych transakcji kryptowalutami, a odpowiednia reakcja chińskich władz miała efektywnie zapobiec skutkom kryptowalutowej bańki na chiński rynek finansowy.
PBoC zapowiada, że wraz z innymi organami władz będzie monitorował aktywność biznesową związaną z rynkiem kryptowalut, a w razie wykrycia takowej, będzie ona natychmiast likwidowana. Jednocześnie bank ostrzega, aby inwestorzy nie mylili technologii blockchain z kryptowalutami, wspominając o licznych ryzykach wiążących się z tymi drugimi, włącznie z oszustwem. PBoC zachęca także do zgłaszania się osób posiadające informacje na temat działalności w zakresie ICO czy handlu kryptowalutami.
Władze Shenzen i fake newsy wywołują spadki
Prologiem do piątkowych spadków, wywołanych przez komunikat Ludowego Banku Chin, mogły być działania podjęte jeszcze w czwartek przez władze graniczącego z Hong Kongiem miasta Shenzen, które jest dużym ośrodkiem gospodarczym i finansowym. Miejskie Biuro Lokalnego Nadzoru Finansowego (Shenzhen Municipal Bureau of Local Financial Supervision) wystosowało ostrzeżenie mające na celu zapobieżenie nielegalnemu handlowi kryptowalutami. W efekcie dotychczasowych działań władze Shenzen wykryły 39 firm działających nielegalnie w branży kryptowalut.
UPDATE: Shenzhen law enforcement identified 39 “illegal cryptocurrency” companies
— Dovey 以德服人 Wan 🗝 🦖 (@DoveyWan) November 22, 2019
Most likely are ponzi and crypto frauds as Shenzhen is known for being the hub of those. According to the news, exchanges involved will be impacted, waiting for full listhttps://t.co/pkVHYPVqlj https://t.co/gdsXyS28nO
Jedną z „ofiar” tych działań ma być giełda kryptowalut BISS z siedzibą w Pekinie. W wyniku akcji policji miało zostać aresztowanych 10 osób.
BREAKING
— Dovey 以德服人 Wan 🗝 🦖 (@DoveyWan) November 22, 2019
(which is known in Chinese crypto community for 2 weeks btw the “news” is just out)
A Beijing based crypto exchange BISS is arrested by local police (it’s a relatively known up-and-rising exchange) https://t.co/DRyOlyaTpm
Over 10 ppl have been arrested
Także w czwartek pojawiły się fałszywe informacje, jakoby policja wkroczyła do biur jednej z największych giełd kryptowalut Binance. W piątek rano informacje te zdementował prezes Binance Changpeng Zao.
Podobne informacje pokazały się także w kontekście innej giełdy kryptowalutowej Bithumb, także w tym przypadku okazały się one fałszywe. W czwartek kurs bitcoina stracił blisko 7,5 proc. na wartości.
Chińska wirtualna waluta coraz bliżej
Chiny są coraz bliżej uruchomienia własnej wirtualnej waluty – wynika z doniesień wielu mediów w ostatnim czasie.
Już pod koniec października portal COIN360 przywoływał wypowiedzi Huang Qifan, wiceprezydenta chińskiego think tanku China International Economic Exchange Centre powiązanego z władzami. Huang potwierdził, że Ludowy Bank Chin jest bliski wprowadzenia wirtualnej waluty i prawdopodobnie będzie pierwszym bankiem centralnym, który to zrobi. Projekt chińskiego pieniądza wirtualnego nosi nazwę digital currency electronic payment (DECP) i ma umożliwić w czasie rzeczywistym gromadzenie danych dotyczących kreacji pieniądza, księgowań, dostarczając użytecznych informacji na temat waluty i wdrażania polityki pieniężnej.
Także w depeszy agencji Reuters z 6 listopada możemy wyczytać zapowiedź, że Chiny będą pierwszym krajem z oficjalną wirtualną walutą. DECP ma częściowo opierać się o technologię blockchain. Ludowy Bank Chin zastosuje w swoim projekcie podejście dwupoziomowe – twierdzi Mu Changchun, szef instytutu badań nad walutami cyfrowymi banku centralnego cytowany przez Reutersa. Cyfrowa waluta najpierw ma zostać wyemitowana do banków oraz innych instytucji, a dopiero stamtąd trafić do powszechnego obiegu.
Natomiast w portalu CNB możemy wysłuchać rozmowy z Jack’iem Lee, partnerem zarządzającym w HCM Capital, funduszu inwestującym w start-upy blockchainowe. Twierdzi on, że startu wirtualnej chińskiej waluty można się spodziewać już na początku 2020 roku. System walutowy oraz sieć mają już być gotowe, a wirtualna waluta zostanie na początku uruchomiona testowo i nie zastąpi całkowicie fizycznego pieniądza – wynika z wypowiedzi Lee.
Ponieważ totalitarna władza (choć nie tylko taka) nie znosi konkurencji, trudno spodziewać się, że Chiny pozwolą na swobodny rozwój rynku kryptowalut, który z założenia jest zdecentralizowany i ma się znajdować poza jakąkolwiek kontrolą. Każda kryptowaluta, poza tą centralną, sterowaną przez władze, będzie tylko niepożądaną konkurencją, na której rozwój na pewno nie można pozwolić.
Marcin Dziadkowiak
