Pewna i stabilna praca oraz wypłata na czas była marzeniem wielu na początku transformacji gospodarczej. To oferowała szeroko pojęta budżetówka. Jednak i tej grupy pracowników w ostatnich latach nie oszczędziła inflacja. Domagają się oni podwyżek - i to niemałych.


Na początku przemian gospodarczych III Rzeczypospolitej praca w administracji publicznej gwarantowała przede wszystkim pewność wynagrodzenie i stałe zatrudnienie, z czym w sektorze prywatnym bywało różnie. W tym czasie bezrobocie przekraczało nawet 20 proc. Dziś sytuacja jest zupełnie inna - bezrobocie jest rekordowo niskie, a rynek pracy został raczej ucywilizowany. Związkowcy wskazują jednak na główny problem w budżetówce - zarobki.
Domagamy się natychmiastowej podwyżki wynagrodzeń zasadniczych w sferze budżetowej o co najmniej 30 proc. Polityka rządu przyczynia się do zapaści budżetówki, obniżenia jakości usług publicznych i pogarszania standardów zatrudnienia na rynku pracy - piszą przedstawiciele Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.
W ciągu ostatnich lat doszło do niespotykanej od wielu lat zapaści płac w sferze budżetowej. Fundusz płac w tym sektorze wzrósł o zaledwie 4,4 proc. w 2022 r. i o 7,8 proc. w roku bieżącym przy inflacji, która w ciągu dwóch lat przekroczyła 30 proc.). Oznacza to spadek realnych wynagrodzeń dla setek tysięcy pracowników o około 20 proc.! Zapaść płac dotyczy też pracowników samorządów, które otrzymują coraz mniej środków od władzy centralnej. W wyniku tej destrukcyjnej polityki z pracy rezygnują tysiące wykwalifikowanych pracowników cywilnych policji, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, pracowników socjalnych, nauczycieli, pracowników centrów powiadamiania ratunkowego czy pracowników ochrony zdrowia - dodano.
Szeregowi pracownicy zarabiają niewiele ponad minimalną
Tajemnicą poliszynela jest, że zatrudnieni na najniższych stanowiskach w urzędach często otrzymują wynagrodzenie zasadnicze w wysokości płacy minimalnej. Ratuje ich wówczas jedynie wysługa lat - zależnie od stażu pracy można dostać "ekstra" 20 proc. pensji. Tym czego może zazdrościć "zwykły Kowalski" jest jednak 13. pensja - w sektorze prywatnym bardzo rzadko spotykana.
Jeden z pracowników urzędu miasta w mieście na prawach powiatu przyznał, że zarobki są niskie, a ewentualne premie kwartalne wynoszą po 150-200 złotych brutto. Jak dowiedziała się redakcja Bankier.pl, nie lepiej wyglądają zarobki w urzędach pracy, czy MOPS-ach. Również w tych instytucjach wynagrodzenie jest niewiele wyższe od minimalnego.
Dodatkowo czesto podkreślaną kwestią w rozmowach z pracownikami sektora publicznego są stosunkowo wysokie podwyżki płac minimalnych w ostatnich latach, które doprowadziły do spłaszczenia się piramidy wynagrodzeń w państwowych i miejskich instytucjach. A pieniądze na podwyżki, jeśli się już znalazły, to głównie dla osób zarabiających pensję minimalną - reszta pracowników często musiała o podwyżkach zapomnieć.
Związkowa Alternatywa nie szczędzi krytyki rządowi, ale i opozycji
Jak czytamy w apelu ZZ:
"w ostatnich dniach pojawiły się nieoficjalne doniesienia o wspólnych ustaleniach rządu i Solidarności, zgodnie z którymi płace w sferze budżetowej wzrosną w tym roku dodatkowo o 8 proc. Skoro Piotr Duda nie ukrywa swojej bliskości z władzą, to trudno pojąć, dlaczego zgadza się na tak mizerne rozwiązania. Nominalny wzrost płac w budżetówce o zaledwie 8 proc. cały czas oznaczałby znaczny spadek realnych wynagrodzeń!".
Warto jednak zauważyć, że mało która branża uniknęła spadku realnych wynagrodzeń. Te od dłuższego już czasu wzrost pensji nie nadąża za inflacją. O podwyżki coraz trudniej nawet w IT, które było uważane za bastion rynku pracownika.
Związkowcy nie kryją także rozgoryczenia z postawy opozycji ws. poziomu wynagrodzeń w budżetówce, którzy ich zdaniem nie interesują się pracownikami i nie zabiegają o ich poparcie.
Jesteśmy bardzo krytyczni wobec rządu, ale nie pojmujemy też, dlaczego opozycja nie wyraża solidarności z pracownikami instytucji publicznych i samorządowych. Donald Tusk ponad rok temu wysunął postulat wzrostu płac w sferze budżetowej o 20 proc. i, pomimo szybkiego wzrostu cen, od tamtego czasu nie wypowiada się na ten temat. Również inni liderzy partii parlamentarnych nie interesują się pracownikami i nie zabiegają o ich poparcie - przekazano.
Związkowa Alternatywa konsekwentnie walczy o dobrze funkcjonujące, sprawne państwo, które gwarantuje swoim obywatelom wysoką jakość usług publicznych. Nie da się ich zapewnić bez godnych wynagrodzeń w kluczowych instytucjach. Dlatego domagamy się natychmiastowej podwyżki płac w sektorze publicznym o minimum 30 proc. - tłumaczą związkowcy.
JM