Nasdaq przerwał wzrostową passę, a S&P500 zawrócił spod ważnego oporu. Na korzyść giełdowych niedźwiedzi przemawiała cała seria niepokojących wiadomości z sektora przemysłowego.


To był dzień makroekonomicznej kumulacji. Na rynek trafiły najnowsze, wstępne odczyty PMI za luty. Dane były tak słabe, że aż mroziły krew w żyłach. Od Japonii, przez Niemcy i strefę euro po Stany Zjednoczone wskaźniki PMI zaprezentowały się znacznie poniżej oczekiwań. W przypadku Japonii, Niemiec i strefy euro wskazały wręcz na recesję w sektorze wytwórczym.
Część ekonomistów od bagatelizuje negatywne sygnały płynące z przemysłu, całą winę zwalając na - ich zdaniem przejściowe - problemy w motoryzacji oraz destrukcyjny wpływ niepewności politycznej (wojna handlowa USA z Chinami, Brexit itp.). Ale czwartkowe dane wzmocniły argumenty pesymistów. W Ameryce drastycznie rozczarował lokalny wskaźnik koniunktury w okręgu filadelfijskim, który w lutym zanurkował do -4,1 pkt. z 17 pkt. w styczniu i oczekiwanych 14 pkt. Tu rzecz jasna wytłumaczeniem jak zwykle była ciężka zima (tym razem akurat naprawdę ciężka), której analitycy jak zwykle nie przewidzieli.
Ale niżej od rynkowego konsensusu zaprezentował się także amerykański PMI, choć akurat w przypadku USA sytuacja wygląda znacznie lepiej niż w Azji czy Europie (odczyt rzędu 53,7 pkt. jest o dwie- trzy klasy lepszy od ok. 48 pkt. w Japonii czy RFN). Rozczarował także raport o styczniowych zamówieniach na dobra trwałego użytku (+1,2% mdm wobec oczekiwanych 1,5%), będący główną miarą inwestycji amerykańskich przedsiębiorstw.
Tak pokaźny zestaw niepokojących danych makro skłonił do realizacji zysków nawet największych optymistów z Wall Street i przyniósł delikatne spadki nowojorskich indeksów. Nasdaq stracił 0,39% i w ten sposób przerwał trwającą osiem sesji wzrostową serię. S&P500 oddał 0,35%, nie próbując nawet atakować pułapu 2 800 punktów, na którym zatrzymywały się lokalne odbicia w październiku, listopadzie i grudniu. Obu indeksom udało się istotnie zmniejszyć straty w ostatnich minutach czwartkowej sesji.
Krzysztof Kolany

























































