Wstępne odczyty wskaźników PMI mocno zaskoczyły analityków. Pozytywną niespodziankę sprawił niemiecki sektor usług. Ale już rezultaty przemysłu mogły schłodzić nastroje nawet największych optymistów.


Jako pierwsze spłynęły jednak dane z Francji, skąd powiało delikatnym - i nieco dyskusyjnym - optymizmem. PMI dla francuskiego sektora wytwórczego nieznacznie podniósł się z 51,2 pkt. do 51,4 pkt., osiągając najwyższą wartość od 5 miesięcy i przekraczając oczekiwania ekonomistów (51,0 pkt.). Oznacza to delikatne przyspieszenie ekspansji gospodarczej.


Analogiczny wskaźnik dla francuskiego sektora usług wzrósł aż o dwa punkty, podnosząc się do 49,8 pkt. Taki rezultat co prawda wciąż oznacza spadek aktywności ekonomicznej, ale już tylko w marginalnym tempie. To także wynik wyraźnie wyższy od oczekiwanych 48,7 pkt.
Francuska stabilizacja kontra niemiecka dywergencja
Zbiorczy PMI dla Francji (tj. dla sektora usług i przemysłu) wzrósł z 48,2 pkt. w styczniu do 49,9 pkt w lutym, co oznacza przejście z łagodnej kontrakcji w stagnację. Dla optymistów będzie to pozytywna wiadomość (bo nie widać poważnej recesji). Dla sceptyków to potwierdzenie bardzo słabej kondycji drugiej gospodarki strefy euro (bo to wciąż odczyt poniżej 50 pkt.).
- Chociaż protesty „żółtych kamizelek” wciąż dają się we znaki, to w najnowszym badaniu gospodarka pokazała odporność. Zachęcająco wygląda przyspieszenie tempa kreacji miejsc pracy oraz tylko marginalny spadek nowych zamówień. (…) Mimo to gospodarka będzie nadal notowała wzrost poniżej swego potencjału tak długo, jak trwać będą protesty – skomentował Eliott Kerr, ekonomista IHS Markit.
Jeszcze bardziej niejednoznaczne dane napłynęły z Niemiec. PMI dla niemieckiego przemysłu zaliczył nieoczekiwany spadek do 47,6 pkt. wobec 49,7 pkt. odnotowanych w styczniu i 49,8 pkt. oczekiwanego przez ekonomistów. To najniższy odczyt od 74 miesięcy, czyli od grudnia 2012 roku! Sygnalizuje nasilenie się tendencji recesyjnych w „największej fabryce Europy”.
Z drugiej strony nadzwyczajnie silną dywergencję wykazał wskaźnik PMI dla sektora usług, który nieoczekiwanie poszedł w górę, rosnąc z 53 pkt. do 55,1 pkt. i wyraźnie przekraczając rynkowy konsensus wynoszący 52,9 pkt. Rosnący PMI powyżej 50 punktów sygnalizuje przyspieszenie tempa wzrostu aktywności gospodarczej w badanym sektorze.
Takie wyniki sugerują, że nastawiony na eksport niemiecki przemysł odczuwa coraz poważniejsze problemy z popytem na swoje produkty. Dotyczy to przede wszystkim branży motoryzacyjnej, która narzeka na spadek sprzedaży w Chinach. Widać to po coraz słabszym napływie nowych zamówień zagranicznych. Równocześnie popyt wewnętrzny generowany przez niemieckiego konsumenta zdaje się być silny, napędzany rosnącymi płacami i zatrudnieniem oraz rekordowo tanim kredytem.
Reszta eurolandu nie zachwyca
Wyniki dwóch największych gospodarek eurolandu mają decydujący wpływ na kształt wskaźników PMI dla całego obszaru walutowego. I tak za sprawą zadyszki niemieckiej machiny eksportowej „przemysłowy” PMI dla strefy euro w lutym obniżył się do 49,2 pkt., osiągając najniższą wartość od 68 miesięcy i po raz pierwszy od 2013 roku znalazł się na terytorium recesyjnym (tj. poniżej 50 pkt.).
Równocześnie pozytywnie zaskoczył sektor usług, dla którego PMI podniósł się z 51,2 pkt. do 52,3 pkt. i osiągnął najwyższą wartość od trzech miesięcy. Mimo to zbiorcze odczyty PMI dla strefy euro sygnalizują, że w pierwszym kwartale 2019 roku wzrost gospodarczy będzie bardzo niski, prawdopodobnie w pobliżu 0,1% kdk. Zatem strefa euro jako całość znalazła się w stagnacji. Zapewne w najbliższych miesiącach rozstrzygnie się, czy szalę przeważy siła popytu wewnętrznego napędzanego tanim kredytem, czy też górę weźmie negatywny impuls zewnętrzny uderzający w nastawiony na eksport europejski przemysł.


- Niemcy są na kursie wzrostu (PKB – przyp. red.) 0,2% napędzanego przez sektor usług, ale Francja weszła w stan stagnacji lub nawet bardzo delikatnej kontrakcji. Tymczasem reszta regionu cierpi najmocniej od końcówki 2013 roku, z tempem wzrostu zmierzającym do zera” – skomentował Chris Williamson, główny ekonomista IHS Markit.
Krzysztof Kolany