Liczba ofiar smiertelnych wypadku tramwajowego w Londynie wzrosła do siedmiu. Ponad 50 osobom udzielono pomocy w szpitalach, kilka jest w ciężkim stanie. Z kondolencjami dla rodzin zabitych pospieszyli premier Theresa May i burmistrz Londynu Sadiq Khan. Policja aresztowala motorniczego, który przypuszczalnie zasnął między przystankami.


Do katastrofy doszło o 6 rano lokalnego czasu, na ostrym zakręcie i rozgałęzieniu torowisk, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 20 kilometrów na godzinę. Pasażerowie twierdzą jednak, że tramwaj jechał z tak wielką prędkością, że nawet kiedy wypadł z torowiska i przewrócił się na bok, sunął jeszcze przez 8 sekund, zanim się zatrzymał.
Świadkowie mówili reporterom o wołaniach o pomoc dochodzących spod wraku jeszcze długo po wypadku. Ostatnie trzy osoby wydobyto dopiero po ponad 8 godzinach.
W akcji ratunkowej brało udział ponad stu strażaków i pracowników pogotowia.
Tramwaj zniszczył tory i zwrotnice, co zablokowało trasę z Croydon do Wimbledonu na południowych peryferiach Londynu. Zamknęło to połowę prawie 30-kilometrowej linii, która przewozi 17 milionów pasażerów rocznie.
Był to najpoważniejszy wypadek transportu miejskiego w Londynie od czasu pożaru na stacji metra King's Cross w 1987 roku. Zginęło wtedy 31 osób.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Grzegorz Drymer, Londyn/kry





























































