
Propozycja Ministerstwa Finansów przypomina swoisty obieg zamknięty: my ci wypłacimy 500+, a ty nam pożycz te pieniądze na kolejne wypłaty. To tak teoretycznie. Bo w praktyce popularność Rodzinnych Obligacji Skarbowych (ROS) zapewne będzie podobna jak dotychczasowej oferty obligacji skarbowych dla ludności. Czyli raczej niewielka – w całym 2015 roku MF pożyczyło w ten sposób tylko 3,2 mld zł, z czego 1/3 przypadła na intensywnie promowaną „Listopadową jedenastkę”.
Oferta ROS-ów niewiele się różni od dotychczasowej palety oszczędnościowych obligacji skarbowych. Emitowane we wrześniu 2016 r. 10-letnie obligacje oszczędnościowe EDO płacą 2,5% w pierwszym okresie odsetkowym. W kolejnych ich dochodowość jest sumą marży (1,50%) i nieujemnej inflacji CPI. 12-letnie ROS-y zawierają identyczny mechanizm naliczania odsetek z tą różnicą, że marża wyniesie 2%. Zatem MF oferuje dodatkowe pół punktu procentowego jako rekompensatę za wydłużenie zapadalności o dwa lata.
Gdyby jeszcze MF zwolniło ROS-y z tzw. podatku Belki, oferta byłaby warta rozważenia. Ale nawet mimo „obelkowania” oferta MF przebija 12-miesięczne lokaty bankowe. W bazie Bankier.pl najlepszą ofertą „bez haczyków” (czyli bez konieczności spełnienia dodatkowych kryteriów, w stylu „lokata tylko dla nowych klientów”) najwyższe oprocentowanie wynosi 2,15%. Dodajmy, że przynajmniej w teorii obligacje skarbowe cechują się niższym ryzykiem kredytowym niż bankowe lokaty
Tekst jest komentarzem do artykułu zatytułowanego "Rodzinne Obligacje Skarbowe. Rząd pożyczy pieniądze z "500+"
