
Wartość gotówki w obiegu po raz pierwszy przekroczyła 300 mld złotych. To trzykrotnie więcej niż w 2010 roku.
Jak co kwartał Narodowy Bank Polski przedstawił dane o banknotach i monetach pozostających w obiegu. Podobnie jak w poprzednich kwartałach 2020 r. oficjalne statystyki nie pozostawiają złudzeń – na polski rynek trafia coraz więcej pieniędzy mających formę fizyczną. W trzecim kwartale nadal najszybciej przybywało banknotów o dużych nominałach, choć „gotówkowa fala” nie była już tak wysoka jak w drugim, silniej naznaczonym pandemią kwartale.
Łączna wartość gotówki będącej w polskim obiegu na koniec września wyniosła 304,4 mld złotych. Poziom trzystu miliardów przekroczony został po raz pierwszy. Dla porównania, 5 lat wcześniej licznik NBP wskazywał 154,6 mld zł, a 10 lat wcześniej 100,7 mld zł.
Fortuna w banknotach
Na sumaryczną wartość składa się 299,01 mld zł ulokowanych w banknotach oraz 5,36 mld zł w monetach. Z racji udziału w strukturze gotówki w obiegu skupimy się na papierowych pieniądzach.
W ujęciu rocznym największa dynamika wzrostu liczby w obiegu cechowała banknoty o nominale 500 zł (77,4 proc.). Na koniec III kwartału 2020 r. było ich w obiegu 33,9 mln sztuk, podczas gdy rok wcześniej raportowano ich jedynie 19,1 mln zł. Warto jednak pamiętać, że banknot z wizerunkiem Jana III Sobieskiego jest najmłodszy w rodzinie banknotów „Władcy Polski” – wprowadzony został na początku 2017 r.

Relatywną nowością nie można jednak argumentować silnego przyrostu banknotów o nominałach 200 i 100 zł, które są z nami od denominacji z połowy lat 90. W ciągu roku liczba dwusetek w obiegu zwiększyła się o 50,3 proc. – z 348 do 523 mln sztuk. W tym samym okresie liczba setek wzrosła o 19,6 proc. – z 1357 mln do 1624 mln sztuk. To właśnie zielone banknoty z Władysławem Jagiełłą są najczęściej spotykanymi papierowymi pieniędzmi w obiegu oraz mają największy udział w wartości gotówki pozostającej w rękach Polaków. W ujęciu rok do roku wolniej przybywało banknotów o niższych nominałach: 50 zł (14,6 proc.), 20 zł (2,1 proc.) i 10 zł (7,3 proc.).
Ubyło pięćdziesiątek
Na zmianę liczby banknotów w obiegu można patrzeć też przez pryzmat kwartalny. W danych NBP widzimy, że III kwartał 2020 r. był nieco spokojniejszy od pierwszej części roku, kiedy – co przyznał sam prezes Adam Glapiński – polski bank centralny zaobserwował znaczący wzrost popytu na gotówkę.
- W marcu stwierdziliśmy ogromny wzrost zapotrzebowania uczestników rynku na gotówkę. Mieliśmy run na bankomaty, na okienka bankowe. Popyt na pieniądz materialny wzrósł o 24 proc. Zaspokoiliśmy ten popyt – powiedział Adam Glapiński, prezentując sprawozdanie z działalności Narodowego Banku Polskiego.

W III kwartale 2020 r. w ujęciu miesięcznym przybyło 8,1 proc. banknotów 500 zł, 6,5 proc. banknotów 200 zł, 0,3 proc. banknotów 100 zł, i 1,1 proc. banknotów 10 zł. Co ciekawe, liczba banknotów 50 zł spadła o 4,7 proc., a 20 zł pozostała bez zmian.

Koniec końców w III kwartale wyraźnie osłabło tempo przyrostu wartości banknotów w obiegu. W ujęciu kwartalnym wzrost wyniósł 2,7 proc., podczas gdy między II a I kw. odnotowano zwyżkę o 10,4 proc. Mierząc rok do roku, dynamika jest już jednak podobna i w obu wypadkach wynosi blisko 31 proc.
Drukowanie a inflacja
Wzrost wartości gotówki w obiegu często budzi skojarzenia z inflacją. Rzecz jasna nie można całkowicie zignorować wpływu spadku siły nabywczej pieniądza na to, że chcący się posługiwać gotówką Polacy potrzebują coraz większej liczby banknotów o coraz wyższych nominałach. Wystarczy przypomnieć sobie, że nie tak dawno do zrobienia „codziennych” zakupów wystarczyło 50 zł, zaś obecnie coraz częściej trzeba wyjąć z portfela 100 zł. Z drugiej strony, przeciętne wynagrodzenie brutto na początku 2000 r. wynosiło niespełna 1900 zł, podczas gdy obecnie jest to ponad 5000 zł.
Samego wzrostu liczby banknotów i monet w obiegu nie można jednak wprost przekładać na inflację. Jak pokazały ostatnie miesiące, może również zaistnieć zjawisko zmiany preferencji użytkowników pieniądza – kiedy na wiosnę w oczy zajrzało nam widmo krachu gospodarczego i trudnej do wyobrażenia sobie dezorganizacji życia gospodarczego, w naturalny sposób chętniej zaopatrywaliśmy się w gotówkę. Jeszcze więcej banknotów i monet byłoby potrzebnych, gdyby np. dochodziło do częstych awarii u operatorów kart płatniczych. Analogicznie, gdyby Polacy częściej płacili bezgotówkowo, to NBP musiałby dostarczać na rynek mniej gotówki. Tymczasem składające się na inflację zmiany cen niektórych produktów i usług związane z rozmaitymi zjawiskami gospodarczymi (dynamika wynagrodzeń, kurs złotego, ceny paliw, poziom podatków) mogłyby z równym powodzeniem występować w obu scenariuszach.
W czasach, gdy bank centralny do spółki z bankami komercyjnymi może „z niczego” kreować pieniądze i wtłaczać je do gospodarki (np. w formie nowych kredytów), sama fizyczna postać gotówki traci na znaczeniu w kontekście analizowania całej podaży pieniądza. Dość powiedzieć, że w publikowanych również przez NBP danych o podaży pieniądza w Polsce (M3) gotówka stanowi tylko jeden z elementów składowych, a pierwsze skrzypce grają środki ulokowane na rachunkach bankowych, które coraz częściej zmieniają właścicieli bez użycia papierowych pośredników.
Warto też dodać, że również cała podaż pieniądza w Polsce rośnie w ostatnich miesiącach wyjątkowo mocno. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule „Polskiego pieniądza przybywa najszybciej od 12 lat”.
