Każda kolejna fala pandemii COVID-19 w Polsce ma coraz mniejszy wpływ na rynek finansowy. Mam na myśli głównie kursy akcji. Przechodzimy już trzecią falę, ale w przeciwieństwie do poprzednich tym razem nie widać prawie duże reakcji kursów akcji.
Dlaczego? Możliwe są trzy powody. Po pierwsze, inwestorzy mogli oczekiwać takiego rozwoju wydarzeń. Po drugie, wsparcie banków centralnych może przekonywać inwestorów, że lepiej być na giełdzie niż trzymać gotówkę. Po trzecie, możliwe, że rośnie optymizm odnośnie perspektyw zwalczenia epidemii.
Rosnącą odporność rynku na kolejne fale pandemii pokazuję na wykresie. Pierwsza fala, relatywnie mała (nawet nie widać jej na wykresie prawie), wywołała największy wstrząs. Wtedy pandemia była szokiem, generowała ryzyko, którego wielu inwestorów nie brało nawet pod uwagę. Druga fala też wywołała spadki cen akcji na giełdzie, ale już mniejsze. Ta jesienna fala była o tyle negatywnie potraktowana, że zniwelowała tlące się latem nadzieje, że może epidemia nie będzie nawracać. Trzecia fala, trwająca od miesiąca, nie wywołuje już wielkiej przeceny. Nawet bardziej wrażliwe spółki, jak działające w galeriach handlowych CCC, nie odnotowały wielkiej przeceny (choć akcje są nieco tańsze niż na początku roku).


Na pewno znaczenie mają oczekiwania. Po jesiennym wstrząsie epidemicznym w Polsce wiadomo było, że istnieje ryzyko jego powtórki. Nie było do końca wiadomo, jakiej wielkości może być trzecia fala i jakie wywoła restrykcje, ale nie jest ona w najmniejszym stopniu takim szokiem, jak ta pierwsza, i nawet nie tak dużym jak ta druga. Dlatego kursy dużej części firm z tradycyjnych sektorów handlowych czy usługowych wciąż są znacząco poniżej poziomu sprzed pandemii.
Inwestorzy nauczyli się już też czegoś o zachowaniu gospodarki w trakcie kryzysu epidemicznego. Wiadomo na przykład, że popyt na niektóre towary jest stabilny, a na inne szybko odradza się po znoszeniu restrykcji. Są też takie branże, gdzie popyt jest bardzo niski i nie odrodzi się szybko, ale za to firmy w tych branżach otrzymują potężne zastrzyki gotówki od rządu, pozwalające im utrzymać się na powierzchni i przetrwać kryzys.
Polityka banków centralnych nauczyła też inwestorów, że determinacja do zapobiegania gwałtownym spadkom cen aktywów przekracza wszystko, co widzieli w historii. Ewentualny wybuch dużej paniki w reakcji na pandemię od razu powoduje odpowiedź banków centralnych – sugestie powiększenia skupu obligacji. W takich warunkach ryzyko trzymania akcji może być mniejsze niż trzymania gotówki, czy obligacji. Jeżeli banki centralne odniosą sukces, gospodarka wyjdzie z kryzysu. Jeżeli przesadzą, może dojść do wzrostu inflacji, a wtedy gotówka i obligacje mogą być gorszą lokatą niż akcje (lub mieszkania - stąd duży popyt na nieruchomości). A jeżeli banki centralne zrobią za mało… Nie, w to chyba nikt nie wierzy.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że mimo bardzo złej sytuacji epidemicznej w Polsce, generalne perspektywy zwalczenia pandemii poprawiają się. W ostatnich tygodniach Komisja Europejska podpisała szereg nowych umów na dostawy szczepionek, które sprawiają, że szansa na zaszczepienie całej chętnej dorosłej populacji do lata rośnie. W poniedziałek Ugur Sahin, szef firmy BioNTech, która stworzyła technologię szczepionki dla koncenru Pfizer, powiedział, że Europa ma szansę na opanowanie pandemii do lata. Co więcej, kolejne badania pokazują, że szczepionki wykazują bardzo dużą efektywność, a najlepsze z nich są również wysoce efektywne przeciw mutacjom wirusa.
Rynek żyje teraz przekonaniem, że wchodzimy w kilkuletni okres bardzo wysokiego wzrostu gospodarczego. Jeżeli coś mogłoby wywołać większą przecenę akcji na świecie oraz w Polsce, to jakieś dane, które zanegują to przekonanie.





















































