Od ograniczenia dostaw prądu przez strajkujących pracowników państwowej firmy dystrybucyjnej EDF rozpoczął się w czwartek we Francji strajk przeciwko reformie emerytalnej. Szef najbardziej radykalnej centrali związkowej CGT Philippe Martinez oznajmił, że obecny protest to tylko początek fali demonstracji.


"To pierwszy dzień, będzie ich więcej" - zapowiedział Martinez, który reprezentuje powiązaną z komunistami i jedną z najsilniejszych central związkowych we Francji. Wcześniej zagroził, że "jeśli związki tak postanowią, kraj zostanie sparaliżowany".
Strajkujący ograniczyli dostawy prądu o równowartość ponad dwukrotnego zużycia energii elektrycznej przez cały Paryż. Federacja CGT zrzeszająca pracowników sektora energetycznego i górniczego oznajmiła w komunikacie, że protest "to początek walki, która potrwa aż do wycofania" przez rząd planu reformy.
W środę wieczorem związkowcy z CGT Energie zagrozili, że będą odcinali prąd tym deputowanym, którzy popierają reformę emerytalną. AFP podaje, że związki zawodowe oczekują, iż demonstracje odbędą się w 215-250 miastach, a liczba protestujących przekroczy milion.
Szef koncernu RTE, operatora sieci elektrycznych, Xavier Piechaczyk ostrzegł, że poziom dostępnej energii generowanej przez siłownie nuklearne będzie zależał od skali strajków, a w najbliższych dniach Francja wstrzyma eksport energii za granicę. Reuters podaje, że w czwartek rano stanęło osiem reaktorów i jedna hydroelektrownia.
Strajk obejmie rafinerie, koleje, transport miejski, szkoły, sektor energetyczny i publiczny, a w tym nawet część policji oraz MSZ.
Rząd Francji obawia się, że dojdzie do zamieszek, a prezydent Emmanuel Macron zaapelował o "uniknięcie blokady kraju", więc ponad 10 tys. policjantów i żandarmów, w tym 3,5 tys. funkcjonariuszy w samym Paryżu, zostało zmobilizowanych, by nadzorować demonstracje.
Szef związku CFDT: mobilizacja na protestach przekracza nasze oczekiwania
Mobilizacja na protestach przeciw reformie emerytalnej przekracza nasze oczekiwania - powiedział szef związku zawodowego CFDT Lauren Berger przed rozpoczęciem demonstracji w Paryżu przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego we Francji z 62 do 64 lat.
Jedyną rzeczą, jaka mogłaby nas zatrzymać byłoby stwierdzenie przez rząd, że wiek emerytalny nie zostanie podniesiony - zapewnił Pascale Cotton ze związku zawodowego CFTC.
Paryska demonstracja wyruszyła o godz. 14 z Placu Republiki za przedstawicielami ośmiu największych związków zawodowych we Francji, zjednoczonych przeciwko reformie. Swój udział w proteście zapowiedziało również wielu lewicowych przedstawicieli władz - podała agencja AFP.
We Francji zostało zaplanowanych na czwartek ponad 200 punktów zbiórek, z których miały wyruszyć protesty, a władze spodziewały się od 550 tys. do 750 tys. demonstrantów w całym kraju, w tym od 50 do 80 tys. w samym Paryżu. Jak dotąd, co najmniej 30 tys. osób maszerowało w Tuluzie, 26 tys. w Marsylii, 15 tys. w Montpellier, 14 tys. w Tours i 13,5 tys. w Pau - wynika z danych francuskich władz.
"Jest to poziom porównywalny z protestami z 5 grudnia 2019 r.: na początku protestu przeciwko poprzedniej planowanej reformie emerytalnej policja naliczyła we Francji 806 tys. demonstrantów, a konfederacja związków zawodowych CGT 1,5 miliona" - przekazał portal France 24. Na razie nie oszacowano, ile osób bierze udział w demonstracji w Paryżu. (PAP)
kjm/ jar/
W Paryżu policja użyła gazu łzawiącego przeciw demonstrantom
W Paryżu policja użyła w czwartek gazu łzawiącego przeciw agresywnym, zamaskowanym demonstrantom, którzy biorą udział w proteście przeciw reformie emerytalnej. Prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył, że rząd będzie wdrażał tę reformę w duchu dialogu, ale z determinacją.
Macron, który przebywa w Barcelonie, gdzie spotkał się z premierem Hiszpanii Pedro Sanchezem, powiedział, że plan zmiany systemu emerytalnego jest "demokratycznie zaprezentowany i zatwierdzony", a przede wszystkim „sprawiedliwy i odpowiedzialny".
Władza będzie go wdrażać "z szacunkiem, w duchu dialogu, ale z determinacją i odpowiedzialnością" - dodał prezydent podczas wspólnej konferencji prasowej z hiszpańskim premierem.
Macron zaapelował do Francuzów, by demonstrowali w sposób pokojowy, wyraził też nadzieję, że strajk odbędzie się bez aktów przemocy, wandalizmu i zniszczeń.
Co najmniej 1,12 mln osób protestowało przeciw reformie emerytalnej; rząd nie zamierza z niej rezygnować
Około 1,12 mln osób protestowało w czwartek przeciw reformie emerytalnej w całej Francji - szacuje tamtejsze MSW; centrala związkowa CGT podaje, że były to 2 mln ludzi. Wieczorem szefowie związków zawodowych mają ustalić dalszy plan akcji, lecz rząd nie zamierza zrezygnować z reformy.
Według wstępnych oficjalnych danych 80 tys. ludzi demonstrowało w Paryżu, 36 tys. - w Tuluzie, 26 tys. - w Marsylii, 25 tys. - w Nantes, 15 tys. - w Montpellier i 12 tys. - w Perpignan.
Prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył jednak, że rząd będzie wdrażał reformę emerytalną w duchu dialogu, ale z determinacją. Rząd podkreśla, że w kraju, który ma starzejące się społeczeństwo, jest to jedyny sposób uniknięcia zapaści systemu emerytalnego. Związkowcy odpowiadają, że rozwiązaniem jest podniesienie podatków - relacjonuje Associated Press.
Według związków zawodowych strajkowało 70 proc. nauczycieli szkół podstawowych oraz 65 proc. - w szkołach średnich, między 70 a 100 proc. pracowników rafinerii. Akcja strajkowa spowodowała wstrzymanie większości pociągów w kraju, w tym niektórych połączeń kolejowych. Zakłócony został również transport publiczny w Paryżu.
Około 20 proc. lotów z lotniska Paryż-Orly zostało odwołanych, wstrzymany został nawet ruch w porcie w Calais.
To, czy rząd zdoła teraz wdrożyć projekt reformy emerytalnej, będzie zależało od tego, jak wielka będzie skala strajków i czy będą one kontynuowane - wyjaśnia agencja. Oczekuje się, że wieczorem w czwartek przywódcy central związkowych zapowiedzą kolejne akcje protestacyjne - podaje Reuters.
Macron gra o wysoką stawkę - ocenia AFP - jeśli nie zdoła przeforsować reformy w Zgromadzeniu Narodowym, w którym jego formacja nie ma wystarczającej większości, a ruch kontestacji będzie długotrwały i intensywny, jego pozycja i pozycja jego partii będą osłabione.
Ustawa z 2007 roku, która zakazuje nielegalnych strajków i gwarantuje minimum usług publicznych w czasie protestów, ogranicza jednak w pewnym stopniu możliwości związkowców - przekazuje Reuters.
Przedstawiony przez premier Elisabeth Borne plan podniesienia wieku emerytalnego, z 62 do 64 lat, wywołał protesty związkowców, opozycyjnej lewicy i skrajnej prawicy, a wedle statystyk nie ma poparcia około dwóch trzecich Francuzów. Plan reformy ma być jeszcze przedmiotem debaty w parlamencie. (PAP)
fit/ ap/
arch.