REKLAMA

Fałszywa wiadomość o zamachu w Bankgoku wywołała panikę na Facebooku

Marcin Hołubowicz2016-12-28 12:00redaktor Bankier.pl
publikacja
2016-12-28 12:00

Wiadomość o wybuchu bomby w jednej ze świątyń w Bangkoku wywołała panikę wśród użytkowników Facebooka. Tajowie czym prędzej zaczęli zaznaczać, że „są bezpieczni” dzięki funkcji Safety Check. Problem w tym, że do żadnego zamachu nie doszło.

fot. antpkr / / YAY Foto

Fałszywe wiadomości to plaga, która zalewa od dłuższego czasu świat internetu. Jedna z nich wzbudziła panikę wśród tajskich użytkowników Facebooka. A zdaniem portalu Quartz zaczęło się tak. W sieci pojawił się artykuł o zamachu bombowym w świątyni Erawan w Bankgoku. Opublikował go portal Bankgok Informer. Prawdopodobnie to on uruchomił alarm na Facebooku, gdyż do niego, jako do źródła informacji, odsyłało narzędzie Facebooka.

Safety Check to przydatna opcja wprowadzona przez portal Marka Zuckerberga. Pozwala internautom w prosty sposób poinformować swoich bliskich o tym, że są bezpieczni i nic im się nie stało. Była uruchamiana m.in. w trakcie serii zamachów terrorystycznych w Paryżu czy ostatniego zamachu na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie.

Tajowie, widząc że Facebook pyta się o ich bezpieczeństwo, masowo zaznaczali, że nic im się nie stało. Informacja wyświetlała się kolejnym znajomym i wzbudziło to spore zamieszanie wśród internautów. Tym bardziej, że do żadnego zamachu nie doszło. Wspomniany artykuł nie jest już dostępny online, natomiast opisywał szczegóły eksplozji, do której faktycznie doszło, ale w sierpniu 2015 r.

Facebook, cytowany przez portal Bankgok Post, tłumaczył, że w stolicy Tajlandii miało miejsce zdarzenie w budynku parlamentu opisywane przez lokalne media. Jednak było ono nieporównywalne do skali zamachu bombowego. Mężczyzna, mający kłopoty prawne związane ze swoją nieruchomością, postanowił zaprotestować. Wspiął się więc na budynek parlamentu, a przy okazji odpalił kilka fajerwerków. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał, a protestanta zatrzymała policja.

„Z każdą aktywacją uczymy się, jak usprawnić funkcję Safety Check dla osób w potrzebie. Przyjmujemy wszelkie uwagi, aby narzędzie było jeszcze bardziej przydatne w przyszłości” – napisał Facebook w komunikacie cytowanym przez Bangkok Post.  

Drobna afera po raz kolejny pokazuje, jak fałszywe wirtualne wiadomości mogą wpływać na realny świat. Za przykład mogą posłużyć choćby ostatnie wybory w USA, gdzie masowy zalew wymyślonych informacji mógł wpłynąć na decyzje wyborców.

Dlatego internetowi giganci, tacy jak Facebook czy Google, postanowili podjąć walkę z plagą „fake news”. Przy wsparciu algorytmów oraz internautów chcą sprawniej je usuwać, aby potem nie dochodziło do tak absurdalnych wydarzeń jak słynna Pizzagate, kiedy to pewien 28-latek postanowił na własną rękę „uratować” dzieci rzekomo molestowane przez Hillary Clinton w waszyngtońskiej pizzerii.

Źródło:
Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (9)

dodaj komentarz
~Grzechu_comeback
że niby Trump wygrał dzięki fejkom? No to tym bardziej "protestujący", u nas, powinni docenić Dudę, bo wbrew fejkom wygrał...... Fejkom, które produkowały MENDia..... nie dowcipnisie.
~Eltor
I to jest właśnie kochani moi, tzw. "false flag"
~pa
Najwięcej fałszywych wiadomości generują mainstream media, a te powodują nie tylko panikę, ale oprócz tego realne reperkusje w świecie fizycznym...
~Kula
TVN i GW sa w tym mistrzami.
~dociekliwy
"Aby potem nie dochodziło do tak absurdalnych wydarzeń jak słynna Pizzagate, kiedy to pewien 28-latek postanowił na własną rękę „uratować” dzieci rzekomo molestowane przez Hillary Clinton w waszyngtońskiej pizzerii."

Panie Marcinie, wydarzenie Pizzagate, to nie akcja 28 latka, tylko pojawienie się na WikiLeakcj
"Aby potem nie dochodziło do tak absurdalnych wydarzeń jak słynna Pizzagate, kiedy to pewien 28-latek postanowił na własną rękę „uratować” dzieci rzekomo molestowane przez Hillary Clinton w waszyngtońskiej pizzerii."

Panie Marcinie, wydarzenie Pizzagate, to nie akcja 28 latka, tylko pojawienie się na WikiLeakcj maili między innymi Pana Johna Podesty, szefa sztabu Hilary Clinton, w których zamawiał on "pizze" na godziny (jedną godzinę, dwie, trzy) i dobierał do tego przedziwne dodatki. Za jedną pizzę miał zapłacić 60 000 dolarów. Czasem od "dostawcy" dostawał pytanie, jak smakowała mu poprzednio zamówiona i czy teraz zamawia tę samą... Maile są bardzo dziwne w swojej treści.

Pizze i dodatki do nich, to prawdopodobnie szyfr, określający płeć "zamawianego" dziecka i inne jego cechy. Google potwierdziło prawdziwość adresu john.podesta@gmail.com. Sprawą zajmuje się FBI, bo może to być powiązane z działalnością siatki pedofilskiej.

P.S.
Na WikiLeaks nadal są te maile. Może Pan się z tym zapoznać. I może też Pan sprostować ten skrót myślowy w Pana artykule, który sugeruje, że Pizzagate dotyczyła jedynie szału jakiegoś 28 latka. Z góry dziekuję :)
~as
Dlatego ja nie wchodzę na FB, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. to narzędzie do ogłupiania, manipulowania i inwigilowania ciemnej masy ludzkiej całego świata.
~pytam
Może 'zamachu' nie byłoby, gdyby nie konieczność przetestowania nowej funkcjonalności?
~Igła
Skoro mówi się o tym na FB to MUSI być prawda.
Świat pokemonów, he he.

Powiązane: Nowe technologie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki