Polska znalazła się na celowniku takich potentatów, jak Bank of America Merrill Lynch, Morgan Stanley czy JP Morgan. W sektorze nowoczesnych usług dla biznesu zatrudnienie w ciągu najbliższych 2-3 lat może wzrosnąć z obecnych 120 tys. do nawet 200 tys. osób, pod warunkiem, że uda się przyciągnąć do Polski obsługę funduszy inwestycyjnych.
Źródło: Thinkstock
Według reprezentującego zagranicznych inwestorów Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych gotowe są już propozycje zmian w przepisach, które mogą zachęcić międzynarodowe instytucje finansowe do ulokowania w Polsce swoich oddziałów.
Nieoficjalnie mówi się, że nasz kraj jest na celowniku takich potentatów jak Bank of America Merrill Lynch, Morgan Stanley czy JP Morgan. Jest o co walczyć, bo na terenie Unii Europejskiej działa 35,3 tys. funduszy zarządzających aktywami o wartości przeszło 5,2 bln. euro - podkreśla "Rzeczpospolita".
BofA z bliska
O standardach pracy w Bank of America, na Wall Street, redakcja Bankier.pl rozmawiała z jednym z pracujących tam Polaków. – Tempo pracy jest znaczne, presję też daje się odczuć. Parkiet faktycznie przypomina sceny z niektórych filmów, zwłaszcza że często słychać okrzyki zwycięstwa czy jęki porażki. To nie jest miejsce, w którym ludzie boją się przekląć, jeśli coś nie idzie po ich myśli – mówi Tomasz Gruszka.
Polak zaprzecza jednak, by dokoła powszechnie panowały standardy, o jakie podejrzewa się pracowników z Wall Street. – Nie zauważyłem, by była to kariera, która sprawia, że ludzie są bardziej podatni na słabości. Są oczywiście niezliczone blogi w internecie, które sugerują, że życie na Wall Street obfituje w ekscesy, ale jeśli nawet, to odnosi się to do niewielkiego procenta. Konkurencja panuje zwykle pomiędzy bankami, jednak wewnątrz banku współpracownicy tworzą zwarta grupę i razem rozwiązują problemy – mówi.
Rekrutacja - w oczekiwaniu na superday
Jeden z najtrudniejszych etapów to rekrutacja. O pracę w Bank of America Merrill Lynch, Morgan Stanley czy JP Morgan aplikują tysiące absolwentów amerykańskich szkół wyższych. Werbowanie do zespołu często rozpoczyna się właśnie na uczelni, dokąd wiele dużych amerykańskich instytucji finansowych wysyła swoich przedstawicieli. Tylko najlepsi dostaną się jednak na tzw. superday, na który wybrańcy zapraszani są do siedziby w Nowym Jorku. Tam przez jeden dzień, zwykle sobotę, przechodzą serię spotkań ze swoimi potencjalnymi współpracownikami.
– Najtrudniej jest sprawić, by ktoś z Wall Street zerknął na twoje CV, bo tych otrzymują tysiące – mówi Gruszka. – Czasami może w tym pomóc szkoła, czasami znajomy. Można też wysyłać aplikacje przez internet - ale to zdecydowanie najmniej efektywna metoda. 90% moich znajomych znalazło pracę na Wall Street dzięki temu, że banki rekrutowały w szkołach, do których uczęszczali – kwituje.
» Pełny zapis rozmowy o pracy na Wall Street.
mwc/PAP, mp
