
Źródło: Thinkstock
W ostatnich latach na rynku bankowym mieliśmy do czynienia z przynajmniej dwoma odsłonami tzw. wojen depozytowych. Pierwszą obserwowaliśmy tuż po upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku. Tę datę często przyjmuje się za początek kryzysu finansowego, którego skutki obserwujemy po dziś dzień. To wówczas banki zaczęły windować stawki oprocentowania lokat, bo pozyskiwanie pieniędzy na rynku międzybankowym stało się trudne i drogie.
» Ranking lokat Bankier.pl - tak walczą banki |
Po raz drugi wojna na lokaty rozpętała się pod koniec ubiegłego roku, tuż przed likwidacją lokat antybelkowych. Banki za wszelką cenę chciały zatrzymać odpływ pieniędzy do innych instytucji, prześcigając się w oferowaniu krótkoterminowych lokat o wysokim oprocentowaniu. Ostatecznie interweniowała Komisja Nadzoru Finansowego, która zaleciła bankom powstrzymanie się od agresywnego pozyskiwania środków i prowadzenia biznesu według określonych norm, bez nadmiernego ryzyka. Tym samym nadzorca wylał na rynek kubeł zimnej wody.
Banki grają oprocentowaniem lokat
Temat wraca jednak jak bumerang. Dziś banki znów proponują wysokooprocentowane lokaty. Cenę pieniądza na rynku międzybankowym odzwierciedla wskaźnik WIBOR. Obecnie jest on na poziomie 4,8 proc. Tymczasem niektóre banki proponują lokaty na 8 czy nawet 10 procent. Dopłacają niemal drugie tyle, byleby przyciągnąć środki klientów. Według uczestników Europejskiego Kongresu Finansowego, który odbył się w maju w Sopocie, takie rozwiązanie jest złe.
Według prelegentów biorących udział w spotkaniu, wojny depozytowe naruszają bowiem stabilność sektora bankowego. Mają niewiele wspólnego z wolną konkurencją, ponieważ ryzyko niewypłacalności banków biorących aktywny udział w licytacji na rynku depozytowym ponoszą systemy gwarantowania depozytów oraz podatnicy. We wszystkich bankach suma gwarantowania depozytów wynosi 100 tys. EUR. W efekcie nie ma większej różnicy, do którego banku klienci wpłacą pieniądze.
»Ranking kont oszczędnościowych Bankier.pl |
Klienci przenoszą więc swoje oszczędności tam, gdzie mogą zyskać więcej. Nie patrzą przy tym na faktyczne bezpieczeństwo banków przyjmujących depozyty. W takim modelu ryzyko niewypłacalności banku przejmują natomiast pozostałe instytucje poprzez system gwarantowania depozytów, oraz pośrednio podatnicy. Według prelegentów, koszt kapitału banku przewyższający stopę zwrotu oznacza początek piramidy finansowej.
Nie wszystkie lokaty pod BFG
Na kongresie przedstawiono propozycję rekomendacji, która zdaniem przedstawicieli powinna uregulować rynek lokat i ukrócić wojny depozytowe. Projekt zakłada uzależnienie wysokości składek odprowadzanych na obowiązkowy fundusz gwarancji depozytów od ponoszonego ryzyka.

Dalej idącym rozwiązaniem byłoby wyłączenie szczególnie wysoko oprocentowanych depozytów spod ochrony Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. – Kiedy poziom oprocentowania depozytów w danym banku jest zdecydowanie wyższy od średniej rynkowej, związane z tym ryzyko powinno być uświadomione klientowi. Najlepszym sposobem jest wyłączenie takiego depozytu spod gwarancji BFG – uważa Luigi Lovaglio, Prezes Zarządu Banku Pekao.
Próg, który uznany byłby za nadmierne oprocentowanie, ustalałby nadzór bankowy. Przy takim rozwiązaniu banki mogłyby oferować dowolnie skonstruowane i dowolnie oprocentowane lokaty. To jednak powodowałoby ograniczenie popytu na tego typu lokaty.
Z pełnym tekstem rekomendacji zapoznać się można na stronie Europejskiego Kongresu Finansowego. W dniach 24-25 października odbędzie się kolejne spotkanie przedstawicieli sektora bankowego w ramach Kongresu Bankowości Detalicznej. Patronat medialny nad wydarzeniem objął portal Bankier.pl. |
Wojciech Boczoń, ekspert Bankier.pl