REKLAMA
ZASADY PROMOCJI

Rok 2008 rokiem bessy, rok 2009 rokiem hossy?

2009-01-07 06:01
publikacja
2009-01-07 06:01
Rok 2008 zapadnie zapewne na długo w pamięci inwestorów giełdowych jako rok spektakularnych spadków, w wyniku których wartości głównych indeksów zmniejszyła się przeciętnie o 50%. Tym samym panująca w minionym roku bessa jest jednym z największych rynków niedźwiedzia w historii i można ją porównywać tylko do Wielkiej Depresji z lat 30, kryzysu z lat 70-tych czy też krachu z 1987 roku. Jak każdy z tych bolesnych okresów dekoniunktury także i ten obecny ma poważne „podwaliny fundamentalne”, które naszym zdaniem nie znikną z miesiąca na miesiąc, a co za tym idzie dekoniunktura na giełdach potrwa raczej parę lat niż kilka kwartałów. Oczywiście podczas każdego rynku niedźwiedzia pojawiają się duże, średnioterminowe korekty, a niektóre branże czy spółki mogą ustanawiać w tym czasie nowe maksima. Naszym zdaniem powinno tak być i tym razem choć aby ze zmian tych skorzystać trzeba będzie wykazać się zdecydowanie większą wiedzą niż to było np. w latach 2003-2007.

Aby właściwie ocenić skalę obecnego kryzysu, należy najpierw wrócić do jego źródeł, a te sięgają roku 2001. Wtedy rozpoczął się dynamiczny cykl obniżek stóp procentowych w USA, które miały na celu zahamowanie spadków na giełdzie po pęknięciu bańki spekulacyjnej „dotcom-ów”. Federalna stopa procentowa stopniała z 6,5% do 1,75% od stycznia do grudnia 2001. Na takim, a długimi momentami nawet niższym (1%), poziomie, stopa procentowa była utrzymywana do listopada 2004. Tak tani koszt kredytu, połączony z coraz większą jego dostępnością (ponieważ kilka lat wcześniej dopuszczono do możliwości kredytowania także klientów wysokiego ryzyka – tzw. „subprime”) mocno rozkręcił gospodarkę Stanów Zjednoczonych, a przede wszystkim rynek mieszkaniowy. Takie było zresztą szczytne hasło wprowadzenia kredytów dla ludzi z sektora „subprime” - każdy miał mieć możliwość kupienia sobie własnego domu.

Wszystkie prognozy na 2009 rok w jednym miejscu.
Sprawdź serwis specjalny Bankier.pl "Prognozy 2009"


W tym momencie należy powiedzieć, że banki dostały narzędzie do zabezpieczenia się przed nierzetelnymi klientami. Były nim Collateralized Debt Obligations - działające w zbliżony sposób do Credit Default Swaps . CDO akumulują w sobie kilkanaście kredytów, które są wystawione „na sprzedaż”. Bank kupując CDO zmniejsza możliwy zysk, ale jest zabezpieczony na wypadek nie spłacenia kredytów. Wystawcy CDO z kolei otrzymują premiowe przepływy, jednak ponoszą ryzyko. Jeśli kredyty nie byłyby spłacane, wystawcy muszą wypłacić bankowi nieoddaną kwotę. Instrumenty te w szybkim tempie rozprzestrzeniły się na rynku, co w 2008 roku miało mieć ogromne i smutne konsekwencje. W sumie, na koniec 2007 roku ponad 40% branych kredytów hipotecznych należało do grupy subprime.


Wszystkie instrumenty finansowe w USA są oceniane przez niezależne agencje ratingowe, takie jak Standart&Poor's czy Moody's. Wcześniej wspomniane obligacje miały znacznie zawyżone notowania rankingowe, ponieważ agencje przydzieliły im oceny AAA (czyli najwyższe), podczas gdy instrumenty te w rzeczywistości ciągle dotyczyły kredytów ryzykownych (żeby nie powiedzieć spekulacyjnych).


Tymczasem bardziej odczuwalne zagrożenie nadeszło z innej strony. Od 2004 roku ceny żywności (m.in. cukru i ryżu) oraz towarów produkcyjnych (m.in. ropa naftowa, złoto, miedź) przekroczyły swoje maksymalne poziomy i w dalszym ciągu pięły się w górę. Bardzo szybko znalazło to odzwierciedlenie w gospodarce w postaci rosnącej inflacji. Fakt ten oczywiście zauważył Fed i zaczął podnosić stopy procentowe. Od listopada 2005 do końca 2007 roku stopy procentowe przekraczały 4%. Miało to istotny wpływ na wysokość rat wieloletnich kredytów mieszkaniowych. Wzrosły one o około 25-35%. Była to niestety zmiana, której wielu klientów należących do sektora subprime nie mogło podołać.


Na rynku nieruchomości skończył się wreszcie popyt, ceny zaczęły spadać. W podobnym okresie (co jednak było niezależne od spadku cen domów) pojawiły się pierwsze niespłacane kredyty subprime. Wycena CDO wkrótce drastycznie stopniała. Na jaw wyszło, jak ryzykowne były te instrumenty, pomimo wysokich ratingów. Zabezpieczenia okazały się być niewiele warte. W takiej sytuacji rozprzestrzenienie CDO wywołało spektakularne bankructwa Northern Rock i Lehman Brothers, nacjonalizacje Fannie Mae i Freddie Mac, Merrill Lynch został uratowany przez Bank of America, Washington Mutual i Bear Sterns przez JP Morgan Chase, a ubezpieczeniowy gigant AIG przez rząd USA. Wiele innych instytucji finansowych poniosło ogromne (miliardowe) straty.


Na rynku pieniężnym pojawiła się ogromna niepewność. Nikt nie wiedział, czy i gdzie lada moment wypadną kolejne „trupy z szaf”. Konsekwencją był drastyczny skok oprocentowania pożyczek międzybankowych i powszechna niechęć do ich udzielania. Sytuacja została częściowo opanowana dopiero po kilkunastu tygodniach od wprowadzenia przez administrację USA planu TARP (Troubled Assets Relief Program), który zakładał przeznaczenie 700 miliardów dolarów amerykańskich na wykup ryzykownych instrumentów finansowych, które pogrążyły sektor finansowy.


Przez kilka miesięcy wysokie, oderwane od rzeczywistości, oprocentowanie kredytów, jak i zaostrzone kryteria przyznawania nowych, mocno schłodziły inwestycje w gospodarce. Skutkiem tego zaczęła spadać produkcja i rosnąć bezrobocie (aktualnie najwyższe od 15 lat). Z kolei zwolnienia z pracy w połączeniu z drogimi pożyczkami (należy mieć na uwadze, że przeciętni Amerykanie więcej kupują na kartę kredytową niż za gotówkę) ograniczyły konsumpcję.


Tą drogą doszliśmy do bieżącej recesji. W Stanach Zjednoczonych (gdzie pojawiło się zarzewie obecnego kryzysu) uderzyła ona najwcześniej w sektor finansowy i deweloperski. Spółki z tych branż traciły przez 12 miesięcy 2008 roku przeciętnie 50 % wartości! Najmocniej przecenione zostały jednak akcje spółek branży samochodowej i przemysłu ciężkiego (skutek zmniejszonych inwestycji). Spadki sięgały tam przeciętnie aż 60%. Rynek stosunkowo łagodnie obszedł się póki co z branżą biotechnologiczną, a jej indeks na przestrzeni ostatniego roku zyskał nawet kilka procent. W przypadku tego sektora można jednak powiedzieć, iż od końca 2005 roku znajdujemy się w trendzie bocznym, który kształtuje się po wyraźnym trendzie wzrostowym dając w długim terminie przesłanki do kontynuacji tego trendu. Być może więc sektor ten będzie jedną z gwiazd, która właśnie w czasie obecnej recesji rozbłyśnie i wynagrodzi pokładane w niej od wielu lat nadzieje.




Drastyczne spadki poszczególnych sektorów musiały się oczywiście odbić na spadkach głównych indeksów amerykańskich, które na przestrzeni ostatniego roku zniżkowały od 33,8% dla DJIA do 41,9%. dla Nasdaq100.


Świat patrzył początkowo na rozwijający się kryzys w USA z pewnym dystansem i traktował go jako problem lokalny, który niekoniecznie musi rozprzestrzenić się na inne kontynenty. Niestety, było to robienie dobrej miny do złej gry, gdyż problemy największego konsumenta jakim bez wątpienia są Stany Zjednoczone musiały prędzej czy później odbić się na „dostarczycielach” dóbr czyli Europie i Azji. Wydaje się, iż świat przejrzał na oczy w momencie nasilenia problemów amerykańskich instytucji finansowych, co poprzez globalny system szybko przełożyło się na problemy banków z pozostałych kontynentów - głównie europejskich. W końcu doszło do tego, iż „krwioobieg” globalnego systemu finansowego jakim jest system wzajemnych pożyczek, na wskutek poniesionych przez poszczególne instytucje strat (ale głównie z powodu utraty wzajemnego zaufania) uległ niemal zatrzymaniu, co doprowadziło światową gospodarkę do „stanu przedzawałowego”. Odzwierciedleniem tego stanu była panika na wszystkich giełdach, których indeksy traciły na poszczególnych sesjach po kilkanaście procent, czego nie widzieliśmy od krachu z 1987 roku. Jeśli spojrzymy na poniższe podsumowanie głównych indeksów światowych z 2008 roku widzimy dokładnie, iż dzisiejszy świat jest systemem naczyń połączonych i poważne problemy jednego z bardzo istotnych elementów muszą się przełożyć na jego pozostałe składniki.




Bessa na giełdach nie ominęła rynku polskiego, pomimo iż nasza gospodarka ma się dobrze, a i prognozy na ten rok (na tle otoczenia) są w miarę optymistyczne. Wśród głównych czynników, których skutkiem są duże spadki na naszej giełdzie należy wymienić repatriację kapitałów do amerykańskich i europejskich instytucji finansowych, załamanie popytu generowanego poprzez nasze fundusze inwestycyjne ale również znaczące przegrzanie wielu, głównie mniejszych spółek, których wyceny rynkowe mniej więcej w połowie 2007 roku sięgnęły „nieba”. Nie można jednak nie wspomnieć o fundamentalnych przyczynach pokaźnych spadków niektórych papierów będących składnikami WIG-20, na co znaczący wpływ miało załamanie na rynku surowcowym (np. ropy i miedzi). Generalnie można powiedzieć, iż skala spadków na naszej giełdzie jest porównywalna z tym, co oglądaliśmy na głównych rynkach świata i tym samym potwierdza się teza, iż nawet peryferyjne rynki są częścią globalnego systemu finansowego.



Końcowe miesiące 2008 roku to okres zmasowanych interwencji rządów poszczególnych państw, które widząc skalę zagrożenia prześcigały się w ogłaszaniu co raz to nowych planów ratunkowych. Do akcji wkroczyły również banki centralne, które błyskawicznie zaczęły obniżać główne stopy procentowe, pomimo iż jeszcze kilka miesięcy wcześniej pozostając ślepym na zmieniające się otoczenie głosiły, iż ich głównym priorytetem jest walka z inflacją. Jak na razie ta zmasowana akcja przyniosła rezultaty i panika na głównych parkietach została zatrzymana. Czy jest to już jednak koniec bessy i obecne ceny są atrakcyjne dla długoterminowych inwestycji ? Naszym zdaniem można powiedzieć i tak i nie. Patrząc na genezę i obecne stadium kryzysu wydaje się, iż jego konsekwencją będą znaczące zmiany w systemie nadzoru nad instytucjami finansowymi czego skutkiem będzie co najmniej utrudnienie w generowaniu wirtualnego pieniądza i instrumentów z nim powiązanych. To z kolei może mieć duży wpływ na dostępność kredytów, na których to opierał się boom inwestycyjny ale i rozdmuchana konsumpcja ostatnich lat. Wydaje się, iż taki układ już się nie powtórzy, co wymagać będzie przemodelowania światowej gospodarki, a to może być proces bolesny i długotrwały. Z takiego punktu widzenia wydaje się, iż daleko nam do zakończenia dekoniunktury na giełdach, gdyż skala zysków generowanych przez dużą część przedsiębiorstw w ostatnich latach może się już nie powtórzyć i tym samym obecne wyceny oparte na danych historycznych są mylące. Niestety nikt nie wie jaka może być skala redukcji zysków przedsiębiorstw w perspektywie kilku najbliższych lat gdyż proces dostosowywania do nowych realiów dopiero się rozpoczyna. Jak zatem określić to co będzie się działo na rynkach kapitałowych w 2009 roku ? Możliwości jest kilka jednak my wybraliśmy wariant opierający się na trzech uzupełniających się elementach, z których główne to:


  • Oczekiwania czołowych instytucji odnośnie poziomu PKB poszczególnych państw na przestrzeni najbliższych 12 miesięcy. Wybraliśmy PKB ponieważ takie prognozy są w miarę wcześnie dostępne, a związek tego wskaźnika z koniunkturą giełdową wydaje się wystarczający. Zakładając, iż giełda jako swego rodzaju barometr wyprzedza o kilka miesięcy tendencje w realnej gospodarce to prognozy zmiany PKB powinny zostać uwidocznione na rynku równie wcześnie. Mówiąc prosto: ruch kapitału instytucjonalnego, który rozdaje karty na wszystkich głównych rynkach w tym i na rynku kapitałowym jest odzwierciedleniem oczekiwań odnośnie tendencji w realnej gospodarce, które będą występować za kilka miesięcy. Jeśli oczekuje się poprawy koniunktury w realnej gospodarce kapitał napływa na rynek powodując stabilizację lub wzrost indeksów, jeśli zaś oczekuje pogorszenia koniunktury – odpływa z rynku nawet jeśli obecne wskaźniki makro są pozytywne. Mając więc prognozy kształtowania się dynamiki PKB przez kolejne kwartały 2009 roku, można pokusić się o pewne wnioski, kiedy nadejdzie definitywny koniec spadków na rynkach akcyjnych.


Poniższa tabelka przedstawia prognozy OECD (Organisation for Economic Co-operation and Development) zmian PKB w kolejnych kwartałach 2009 roku w największych gospodarkach światowych


Kolejna tabelka pokazuje zbiorcze prognozy rocznego przyrostu PKB w kilku wybranych państwach oraz strefie euro. Prognoza optymistyczna to najwyższa z ostatnio publikowanych prognoz, z kolei pesymistyczna jest najgorszą z nich. Prognoza realna jest uśrednioną wartością prognoz przygotowanych przez takie instytucje jak: BNP Paribas, OECD, Institute of International Finance, JP Morgan, Goldman Sachs, Danske Bank, Morgan Stanley, Bank of America i Barclays Bank.


 

  • Statystykę, która badała zachowanie indeksów giełdowych w pewnych odcinkach czasu po drastycznych załamaniach rynku niezależnie od jej przyczyny.


  • Analiza techniczna głównych indeksów – naszym zdaniem, ten często niedoceniany czynnik, w rękach doświadczonego analityka, może dać bezcenne wskazówki odnośnie możliwości rozwoju wypadków na poszczególnych rynkach, potwierdzić czy zanegować sygnały generowane przez inne narzędzia czy też wskazać główne strefy wsparć czy oporów, które staną się celem dla rynku w perspektywie kilku miesięcy.



Kolejnym argumentem sugerującym możliwość wystąpienia dużego odbicia na światowych giełdach jest statystyka, a konkretnie wynik badań zachowania głównych indeksów po okresie dużych spadków. Statystyka taka prowadzona dla rynku amerykańskiego (indeks Dow Jones Industrial Average) pokazuje, iż w okresie ostatnich 80-ciu lat mieliśmy 10 dużych fal spadkowy (obecna jest jedenasta), które powodowały spadek wartość ww. indeksu od 27 do 89%. Za każdym razem po okresie tych spadków rynek wyraźnie odbijał i po roku od ustanowienia minimum jego wartość była wyższa od 22 do aż 172% od wartości w czasie ustanawiania dna. Większość odbić mieściła się w przedziale od 36 do 63%. Co więcej badając zmianę tego indeksu po 3 i 5 latach od ustanowienia den skala odbić była jeszcze większa, choć wiązać to można z okresem długoterminowej hossy, która na rynku amerykańskim przez te ostatnie kilkadziesiąt lat panowała. Nawet jeśli jednak obecne spadki rynku amerykańskiego są początkiem długoterminowej bessy to i tak nie widzimy powodów aby spore odbicie nie miało się obecnie pojawić. Jedynym problemem, który możemy mieć przekładając wyniki ww. testów na obecną sytuację jest rozstrzygnięcie, czy trwająca od października 2007 do listopada 2008 fala spadkowa jest już wypełniona. W tej kwestii pomocna wydaje się być analiza techniczna, przy pomocy której określiliśmy wewnętrzną strukturę ww. fali na indeksie S&P500 (skupiającym 500 największych amerykańskich przedsiębiorstw) oraz na indeksie reprezentującym spółki nowoczesnych technologii jakim jest Nasdaq Composite.







Nasze oznaczenia sugerują, iż fale spadkowe ukształtowane w okresie październik 2007 listopad 2008 są kompletną (wypełnioną) strukturą spadkową, która przybrała postać tzw. korekty płaskiej nieregularnej. Nazewnictwo i ustalenie porządku tej struktury ma swoje korzenie w teorii fal Elliotta, która naszym zdaniem jest użyteczna w horyzoncie średnio i długoterminowym. Co ciekawe podobne oznaczenia można przeprowadzić na głównych indeksach europejskich europejskich w tym również na wykresie WIG20, który prezentujemy niżej.




Tym samym naszym zdaniem zastosowanie statystyki omówionej dla indeksu Dow Jones Industrial Average wydaje się zasadne, co pozwala prognozować zasięgi rozpoczętych w listopadzie ruchów korekcyjnych. Do określenia potencjalnych zasięgów użyliśmy dwóch metod: przeciętnej wielkości odbić występujących na DJI po okresie 10-ciu największych załamań w okresie ostatnich 80-ciu lat oraz standardowych zniesień Fibonacciego liczonych z całych, trwających 13 miesięcy fal spadkowych. Stosując taką metodologię wyliczyliśmy potencjalne zasięgi obecnych odbić na dwóch głównych indeksach amerykańskich oraz na WIG20, a rezultaty tych prognoz zostały przedstawione w poniższej tabeli.


 


Pierwsza strefa to minimalne zasięgi ruchu korekcyjnego, które powinny być zrealizowane w 2009 roku. Druga strefa to zasięgi optymalne oparte na statystyce oraz uwzględniające strukturę oglądanych przez 13 miesięcy fal spadkowych. Trzecia strefa jest strefą optymistyczną, która może zostać osiągnięta jeśli poprawa koniunktury będzie większa czy szybsza niż wynika to z prognoz.


Podsumowanie


Rok 2008 był okresem bolesnym dla inwestorów giełdowych gdyż przyniósł spektakularne spadki, największe co najmniej od 8 lat. Przyczyny tych spadków mają głębokie uzasadnienie fundamentalne i obawiamy się, iż obserwowane od października 2007 do listopada 2008 fale spadkowe mogą być pierwszym stadium zdecydowanie dłuższej bessy. Niezależnie od tego czy taki pesymistyczny wariant będzie realizowany można znaleźć wiele zazębiających się ze sobą argumentów sugerujących, iż rok 2009 na rynkach kapitałowych będzie rokiem wzrostów, których potencjalne zasięgi zostały przez nas przedstawione w ostatniej z powyższych tabel.



Karol Rutkowski

Piotr Wroński

Tomasz Marek

EFIX POLSKA

Źródło:

Do pobrania

ef9gifef9gifef9gifef9gifef9gifef9gifef9gifef9gifef9gif
Tematy
Miejski model Ford Puma. Trwa wyjątkowa wyprzedaż

Komentarze (17)

dodaj komentarz
~kontrarian
dobry materiał. ale nie zmienia to faktu że nadrzędnym trendem jest spadkowy a to co jest teraz to silne odreagowanie karmione nadziejami i kasą z socjalizmu made in USA. kasa sie skonczy długi zostaną nadzieje padną, leszcze sie zakupią przy górce i płacz powróci. TAKIEGO kryzysu w poł roku sie nie zwalczy. nie wiem czy w ogóle dobry materiał. ale nie zmienia to faktu że nadrzędnym trendem jest spadkowy a to co jest teraz to silne odreagowanie karmione nadziejami i kasą z socjalizmu made in USA. kasa sie skonczy długi zostaną nadzieje padną, leszcze sie zakupią przy górce i płacz powróci. TAKIEGO kryzysu w poł roku sie nie zwalczy. nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek. to jest zmiana jakościowa i żadne ściemy analityków, goldmanów morganów nie zmienią bagna które panuje. obecne poziomy indeksów to już jest kosmos jeśli odnieśc to do wyników gospodarczych. a więc kumaci sprzedają teraz TFI akcji, a leszcz masowo bierze. tak będzie zawsze bo 80% społeczenstwa to nieuki podatne na propagande, co swoją drogą tłumaczy ślepe przywiązanie do miernot z PO.
~Jacckie
Re fale na DJIA: to nie jest korekta płaska nieregularna (rozszerzona) 3-3-5. Fala B (na niebiesko) musiałaby zakończyć się powyżej szczytu hossy. Zastosowane oznaczenie nie pasuje również do zygzaka 5-3-5 ponieważ w takim przypadku fala A (na niebiesko) musiałaby by skończyć się w miejscu fali a (na zielono). Poza tym Panowie wysuwacie Re fale na DJIA: to nie jest korekta płaska nieregularna (rozszerzona) 3-3-5. Fala B (na niebiesko) musiałaby zakończyć się powyżej szczytu hossy. Zastosowane oznaczenie nie pasuje również do zygzaka 5-3-5 ponieważ w takim przypadku fala A (na niebiesko) musiałaby by skończyć się w miejscu fali a (na zielono). Poza tym Panowie wysuwacie niespójne wnioski. Zakładając, że są to fale korekty (abstrahując od tego czy płaskiej rozszerzonej czy zygzaka) należałoby konsekwentnie twierdzić o mozliwych kolejnych szczytach hossy. Tym bardziej, że korekta płaska rozszerzona czy jak wolicie nieregularna pojawia się w okresie silnych trendów głównych. Po niej najczęsciej występują wydłużenia impulsów. Jest też istotną kwestią poruszenie tematu stopnia fali. Równie dobrze korekta A-B-C (na niebiesko) może być pierwszą falą korekty płaskiej 3-3-5 ale wyższego stopnia. Wtedy ponownie obejrzymy nowe szczyty. Jeśli zaś to nie jest korekta tylko ciągle fala impulsu spadkowego od szczytu hossy to kolejne, znacznie głębsze dołki są przed nami. Ponownie, w takim przypadku oznaczenia fal dokonane przez Panów jest błędne.
~ender
Rok 2008 rokiem bessy, rok 2009 rokiem pogłębienia bessy
~Carlito_Sralito
np. CDF na DJ na krótko dużo dadzą zarobić do jesieni
~Artur
3 dni temu na portalu bankier pisano, że będzie dokładnie na odwrót
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Rok-2009-okresem-recesji-i-kryzysu-na-swiecie-1886333.html
Cóż za szybka zmiana poglądów.
~mxx
dobra robota. szacunek. z jedną uwagą - przy takim syfie gospodarczym jaki jest nie ma szans na przejście w hossę z biegu. obstawiam jeszcze jedno przebicie dołków w USA (DJ fundamentalnie jest wart max 7000), faza akumulacji i dopiero pod koniec roku początek wzrostów. ale o powtórzeniu bąbli z 2006-07 można zapomnieć na dobre 4 lata.
~ala
piszcie dalej w koncu ktos trafi i zostanie okrzykniety guru!!!!!
~edi
Powtarzanie frazesów - zero pomyslunku. W żadnym wypadku niskie stopy nie dorpowadziłyby do takiej sytuacji. Powodem kryzysu są deficyty - przede wszystkim CA i federalny, sztywne kursy wielu gospodarek azjatyckich (Chiny) oraz rosnący stos petrodolarów. W efekcie:

wzrost rezerw dolarowych i popytu na wysokiej jakosci kredytowej
Powtarzanie frazesów - zero pomyslunku. W żadnym wypadku niskie stopy nie dorpowadziłyby do takiej sytuacji. Powodem kryzysu są deficyty - przede wszystkim CA i federalny, sztywne kursy wielu gospodarek azjatyckich (Chiny) oraz rosnący stos petrodolarów. W efekcie:

wzrost rezerw dolarowych i popytu na wysokiej jakosci kredytowej papiery (rezerw nie trzyma się w skarpetce) - dzięki temu banki w USA i rząd mogły finansowac się do woli tanim pieniadzem - a te pierwsze przy zaćmieniu umysłowym agencji ratingowych kreować papiery AAA oparte na byle czym i zarabiać na tym kokosy tanio finansujac parszywe i drogie kredyty (do czasu..)

sztywny kurs do juana powodował brak mozliwości "ujścia" deficytów - dla przykladu deficyt handlowy USA z EU to 10% całego deficytu. Gdyby kurs usdcny był płynny spadek dolara i wzrost juana spowodowałby wystapienie mechanizmu korygujacego, zmniejszając deficyty i i wymuszając wyższe stopy w USA.

To sa główne powody kryzysu. Bez upłynnienia kursów zmierzamy do katastrofy - załamania dolara i, być może niewypłacalnosci usa.

Warto zauważyć jedną rzecz - rentowności obligacji amerykańskich leciały na łeb na szyje a wszyscy łapali co popadnie byle od US Treasury, nawet za darmo. Dolar przeżywał drugą młodość. A przecież z czegoś trzeba sfinansować plany naprawcze. Rząd USA bierze na siebie ryzyko niewypłacalności konsumentów (poprzez zaangażowanie kapitałowe w bankach i gwarancje). ROśnie dramatycznie deficyt.

Dla porównania - prosze sobi ewuobrazic że D. Tusk ogłasza program antykryzysowy na 70-80 mld zł. + gearancje dla upadających firm. Pierwsze pytanie - skąd kasa, co z deficytem?? Obligacje mocno w dół, na złotym PANIKA.... Gdzie sprawiedliwość? ;-)
~ewa
Bardzo mądry artykuł .USA finansowo upadnie
~Alexander Kowalsky odpowiada ~ewa
Edi dobrze napisane.
Artykuł ciekawy, przedstawia wiele argumentów, z którymi trudno sie nie zgodzić

Powiązane: Podsumowania 2009, prognozy 2010

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki