Jak z każdym zjawiskiem ekonomicznym, również z saldem handlu zagranicznego jest tak, że można je oceniać z różnych perspektyw. Może to być wskaźnik obrazujący stabilność makroekonomiczną kraju lub różnicę między popytem wewnętrznym i zewnętrznym, albo może też wskazywać na różnicę między inwestycjami a oszczędnościami krajowymi (jeżeli powiększy się saldo handlowe o inne komponenty rachunku obrotów bieżących). Wszystkie te elementy są oczywiście ze sobą powiązane, choć w zależności od kontekstu, każdy pojedynczy może być bardziej lub mniej ważny.
Co więc oznacza fakt, że w grudniu saldo handlu towarami Polski było najniższe od dokładnie 10 lat? Lub inaczej – że deficyt był najwyższy od dekady? A konkretnie, różnica między eksportem a importem wyniosła ok. 2 mld euro, co widać na wykresie poniżej. Tak wynika z wczorajszych danych GUS.

Raczej nie jest to sygnał pogarszającej się stabilności makroekonomicznej kraju, czyli mówiąc potocznie – przegrzewania się gospodarki. O tym moglibyśmy mówić, gdyby ujemne saldo na takim i wyższym poziomie utrzymywało się przez wiele miesięcy. Tymczasem wiele wskazuje na to, że aż tak głęboki spadek salda to jest zjawisko przejściowe. W przeszłości występowały już takie jednorazowe spadki. Trend salda handlowego jest spadkowy, ale nie jest to wodospad.
Trzeba zatem skupić się na innych wyjaśnieniach. W jakiejś mierze tak ujemne saldo handlowe jest zjawiskiem sezonowym – eksport w grudniu spada zwykle mocniej niż import. Takie już są schematy działania łańcuchów dostaw. Ale to nie jedyne wyjaśnienie. Koniec zeszłego roku to był czas fatalnych danych z niemieckiej gospodarki. Popyt na towary z Polski był zatem wyraźnie słabszy. A jednocześnie import nie zdążył jeszcze na to zareagować. Może być tak, że choć sprzedaż zagraniczna kulała w grudniu, to producenci nie odczuli znaczącego załamania fundamentalnego popytu i nie ograniczyli zamówień zagranicznych. Lub odwrotnie – odczuli załamanie popytu nagle i nie zdążyli ograniczyć zakupów zagranicznych.
Na razie pogarszające się saldo handlu zagranicznego jest objawem siły wzrostu gospodarczego w Polsce. Jednorazowym głębokim spadkiem nie należy się nadmiernie przejmować. W tym momencie ważniejsze pytanie brzmi, czy przypadkiem polscy producenci nie zostali negatywnie zaskoczeni przez słaby popyt z Niemiec. Zobaczymy to w kolejnych miesiącach.
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna.
Ignacy Morawski