W ramach śledztwa dotyczącego korupcji w kręgach władz Ukrainy służby przeszukały w piątek mieszkanie Andrija Jermaka, szefa Biura Prezydenta. Według rozmówców PAP, „prawej ręce” Zełenskiego nie grozi jednak dymisja, a afera zostanie zamieciona pod dywan.


Funkcjonariusze Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) i Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO) weszli w piątek do mieszkania 53-letniego Andrija Jermaka, najbardziej wpływowej osoby z najbliższego otoczenia Wołodymyra Zełenskiego, kierującej obecnie zespołem negocjującym z Amerykanami i Rosjanami porozumienie pokojowe.
Według dziennika „Ukraińska Prawda” przeszukania przeprowadzono w ramach „toczącego się śledztwa”. Wcześniej, 25 listopada dyrektor NABU, Siemion Krzywonos uprzedzał, że w sprawie dotyczącej korupcji w sektorze energetycznym, w której urzędnicy i biznesmeni z kręgu prezydenta Ukrainy mieli wyłudzić od prywatnych spółek łapówki o wartości co najmniej 100 mln dol., „pojawią się nowe podejrzenia”.
Efekty przeszukania nie są na razie znane, ale dla obserwatorów ukraińskiej polityki wizyta służb antykorupcyjnych u Jermaka nie jest zaskoczeniem.
Jak powiedział PAP Bartosz Cichocki, były ambasador RP na Ukrainie, obecnie związany z Instytutem Wschodniej Flanki, w Kijowie „od dawna mówi się”, że Jermak – dawniej menedżer obsługujący Kwartał95, firmę założoną przez Zełenskiego w czasach, kiedy występował na scenie – równolegle z powiększaniem swoich politycznych wpływów, „miał budować zaplecze finansowe prezydenta”.
– Co sygnalizują materiały zgromadzone przez NABU. To miał być cały system korupcyjny w energetyce i sektorze obronnym, sięgający szczytów władzy – przyznał Cichocki.
Natomiast Tadeusz Iwański, kierownik Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich powiedział PAP, że „Jermak, który ma na politykę ukraińską olbrzymi wpływ, nie mógł nie wiedzieć o systemie korupcyjnym funkcjonującym w energetyce”.
– Stąd oczekiwanie świadomej i aktywnej części opinii publicznej, że dojdzie do sanacji władzy. Jednak osobiście wątpię, by prezydent uległ tej presji i zdymisjonował w najbliższym czasie Jermaka – przyznał Iwański.
Według Iwańskiego, władze w Kijowie próbują wykorzystać obecną sytuację międzynarodową i trwające negocjacje pokojowe do zamiecenia pod dywan afery korupcyjnej zagrażającej najbliższym współpracownikom prezydenta i samemu Zełenskiemu.
W jego opinii najpierw próbowano „przekierować uwagę opinii publicznej” na „zagrożenie zewnętrzne”, czyli na bardzo niekorzystny dla Ukrainy projekt 28-punktowego planu pokojowego. Właśnie w ten sposób opinia publiczna odczytała według Iwańskiego ubiegłotygodniowe orędzie prezydenta Zełenskiego.
– Teraz jesteśmy w trochę innym miejscu, bo nowy, 19-punktowy plan jest dla Kijowa bardziej korzystny, ale rozmowy ze stroną amerykańską trwają, a na przyszły tydzień zaplanowano spotkanie w Kijowie z Danem Driscollem, wysłannikiem prezydenta Trumpa, co ogranicza możliwości ruchu Zełenskiego – podkreślił Iwański i dodał, że postawienie na czele zespołu negocjacyjnego Jermaka część opinii publicznej uznała za „policzek i naigrywanie się z powagi sytuacji”.
Jermak: od prawnika do kluczowego doradcy Zełenskiego
Według Cichockiego, „dopóki prezydent Zełenski jest u władzy” ewentualne śledztwo w sprawie korupcji nie zakończy się raczej w sądzie sukcesem.
– W historii niepodległej Ukrainy nie znajdziemy afery korupcyjnej na szczytach władzy, która zakończyłaby się wyrokiem. Stąd rozczarowanie Ukraińców, którzy także teraz nie oczekują jednoznacznych rozstrzygnięć – zauważył Cichocki.
Jermak zyskał, według Cichockiego, zaufanie prezydenta jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę, ale obecną pozycję zdobywał stopniowo.
Ukończył Instytut Stosunków Międzynarodowych Narodowego Uniwersytetu im. Szewczenki w Kijowie, pracował jako prawnik, także w branży filmowej, by w 2019 roku zostać asystentem prezydenta. Od lutego 2021 roku kieruje jego gabinetem.
Jak napisał o nim „Financial Times” (FT), Jermak „nie jest prezydentem, ale zachowuje się jak prezydent”. Zarządza zespołem około dwudziestu, osobiście wybranych i oddanych mu doradców, którzy mają dostęp do dokumentów dotyczących bezpieczeństwa państwa i uczestniczą w spotkaniach z odwiedzającymi Kijów głowami państw, co jest według FT „wysoce nietypowe”, jak na standardy większości zachodnich rządów.
– Kiedy Zełenski doszedł do władzy, Jermak nie od razu znalazł się w pierwszym szeregu administracji prezydenckiej. W czasie, kiedy pierwszy garnitur ekipy prezydenta się wykruszał, Jermak krok po kroku, budował pozycję szarej eminencji ośrodka prezydenckiego – przypomniał Cichocki i dodał, że szefowi gabinetu udało się u boku prezydenta skupić w swoich rękach „potężną władzę”, co oczywiście nie zjednało mu przyjaciół.
Według byłego polskiego ambasadora w Kijowie, w bezpośrednich kontaktach Jermak jest „uprzejmy i opanowany”, ale w rzeczywistości – jak przyznają jego krytycy – „twardy i brutalny”.
Cichocki zwrócił równocześnie uwagę, że choć nie odrzuca zasadności podejrzeń ze strony NABU, bo korupcja ma „niestety” na Ukrainie „charakter systemowy”, to rozumie, dlaczego w ośrodku prezydenckim „mogą myśleć”, że „czas i cel ataku” nie był przypadkowy i że to „jakaś zewnętrzna operacja”, mająca na celu destabilizację przywództwa na Ukrainie w krytycznym momencie wojny.
– Na Bankowej (siedziba biura prezydenta – PAP) traktują tę aferę jako polityczne starcie, a nie faktyczny problem korupcyjny, który w normalnych warunkach powinien skutkować dymisjami – powiedział Cichocki i dodał, że – jego zdaniem – prezydent Zełenski będzie bronił swojego najbliższego współpracownika, bo jest prawdopodobnie przekonany o tym, że działania NABU nie mają nic wspólnego z realną walką z korupcją. (PAP)
Anna Gwozdowska
Ag/ lm/




























































