Według danych American Petroleum Institute w ubiegłym tygodniu komercyjne zapasy ropy w Stanach Zjednoczonych zmniejszyły się aż o 4,4 mln baryłek. Był to efekt słabego huraganu Ida, który jednak wstrzymał pracę niektórych instalacji naftowych w regionie Zatoki Meksykańskiej. Dziś po południu pojawi się jeszcze oficjalny raport rządowy, który przez rynki uważany jest za bardziej wiarygodny.
„Jeśli Departament Energii potwierdzi ten duży spadek, to rynek może pójść ostro w górę” – powiedział Reutersowi Eugen Weinberg, główny analityk rynków surowcowych w niemieckim Commerzbanku. Dane te zostaną opublikowane o godzinie 16:30 czasu polskiego.
Ale rynek już znalazł się na znacznie wyższych poziomach, rosnąc od początku tygodnia. W rezultacie w środę o godzinie 12:20 ropą Brent handlowano po cenie 79,85$ za baryłkę, czyli o 1% wyższej niż wczoraj. Będący przedmiotem obrotu w Nowym Jorku surowiec gatunku Light Crude był wyceniany na 79,89$ za baryłkę.
Wzrostom cen ropy sprzyja też dobra koniunktura na rynkach akcji. Giełdowe indeksy poprawiają tegoroczne rekordy, czemu jednak towarzyszy brak nowych szczytów na parze euro-dolar. Tymczasem często jako wytłumaczenie dla wyższych cen ropy przytacza się „słabszego dolara”. Tyle że w ostatnich dniach należy mówić raczej o oczekiwaniach na deprecjację amerykańskiego pieniądza.
K.K.























































