Globalny wzrost apetytu na ryzyko oraz bliźniacze deficyty w USA każą w długim terminie oczekiwać spadku wartości dolara, twierdzi bank Morgan Stanley.
Od początku roku indeks dolara zniżkował o 3 proc., po tym jak w 2017 r. stracił 10 proc. Zdaniem Hansa Redekera, stratega Morgana Stanleya, ta tendencja utrzyma się w najbliższych miesiącach, by tylko przyspieszyć w drugiej połowie roku. W datowanym na poniedziałek raporcie specjalista obniżył prognozy kursu amerykańskiej waluty na koniec roku wobec szeregu innych środków płatniczych.
„Jesteśmy długoterminowymi pesymistami, jeśli chodzi o perspektywy dolara. Oceniamy, że wyprzedaż przyspieszy, kiedy do przeszłości odejdzie drugi kwartał 2018 r. i związane z nim ryzyko polityczne w Europie oraz japoński opór przeciwko sile jena” – zauważa Hans Redeker.
Według niego presję na przecenę dolara wywierać będą dwa czynniki – globalny wzrost apetytu na ryzyko oraz bliźniacze deficyty w USA. Jako waluta rezerwowa dolar powinien tracić na globalnym wzroście popytu na kapitał, związanym z zapotrzebowaniem na inwestycje w nowe moce wytwórcze, łagodniejszej polityce fiskalnej oraz silnym popycie konsumpcyjnym. Aby zaspokoić ten popyt, inwestorzy będą kierowali się w stronę bardziej opłacalnych inwestycji poza USA. Nie mniej ważna jest kwestia bliźniaczych deficytów w USA – budżetowego oraz na rachunku bieżącym.
Ten pierwszy za sprawą cięć podatkowych i zwiększenia wydatków osiągnął poziom nie notowany wcześniej poza czasami wojny lub recesji, a to może prowadzić albo do zwiększenia krajowych oszczędności, albo do deficytu na rachunku bieżącym. W sytuacji gdy za sprawą zbliżających się wyborów administracja nie będzie zainteresowana zwiększaniem krajowych oszczędności, będzie musiał wzrosnąć deficyt na rachunku bieżącym, a ten zostanie zrównoważony przez deficyt na rachunku kapitałowym (czyli zwiększą się zakupy obligacji USA przez inwestorów zagranicznych).
"USA zwiększą zapotrzebowanie na finansowanie zagraniczne, bo krajowe oszczędności okażą się niewystarczające" – zapowiada Hans Redeker.
MWIE, ft.com





















































