Lipiec przyniósł delikatny spadek inflacji w Stanach Zjednoczonych – wynika z najnowszych danych Biura Statystyki Pracy. Ekonomiści mają nadzieję, że to dopiero początek dezinflacyjnego trendu w największej gospodarce świata.


W lipcu inflacja CPI w USA spowolniła do 8,5 proc. wobec 9,1 proc. odnotowanych w czerwcu - podało Biuro Statystyki Pracy. Konsensus rynkowy przewidywał odczyt w wysokości 8,7 proc. Mamy więc do czynienia z silniejszym od oczekiwań wyhamowaniem wzrostu cen w USA. Przy tym czerwcowy odczyt był najwyższy od 41 lat, a wynik za marzec jest trzecim najwyższym od 1982 roku.


Ekonomiści - podobnie jak podanych za marzec - oczekują, że czerwiec wyznaczył szczyt inflacji w Stanach Zjednoczonych. W kwietniu odnotowano jednak tylko przejściowy spadek rocznej dynamiki CPI (z 8,5% do 8,3%), po czym amerykańska inflacja ponownie przyspieszyła. Teraz nadziei na niższe tempo wzrostu cen można upatrywać w spadających notowaniach paliw i wielu innych surowców rolnych i przemysłowych. Widać też, że do gwałtownych wzrostów cen dostosowują się konsumenci, na których sprzedawcy nie mogą już tak łatwo przerzucać rosnących kosztów i marż.
Warto też dodać, że w ujęciu miesięcznym indeks cen dóbr konsumpcyjnych (czyli CPI) w lipcu pozostał na tym samym poziomie co w czerwcu (dynamika miesięczna wyniosła 0,0% mdm). To spore zaskoczenie, ponieważ rynkowy konsensus zakładał miesięczny wzrost CPI o 0,2% mdm. Jest to też najniższy odczyt od maja 2020 roku. Na rzecz niższej dynamiki CPI działały przede wszystkim tańsze (aczkolwiek wciąż bardzo drogie) paliwa: w lipcu benzyna potaniała 7,7%, a olej napędowy o 11%.
Jednakże patrząc w perspektywie ostatnich 12 miesięcy wzrost cen w Ameryce pozostaje bardzo wysoki. Przez poprzedni rok żywność zdrożała o 13,1%, energia o 32,9%, samochody o 10,4%, a koszty mieszkania podniosły się o 5,7%. Do tego dodajmy przeszło 9-procentowy wzrost cen usług transportowych, usług medycznych o 5,1% oraz przede wszystkim ponad 30-procentowy skok cen gazu i 44-procentowy wzrost cen benzyn.


Ekonomiści zwracają także uwagę na poziom inflacji bazowej, czyli wskaźnika CPI bez uwzględnienia żywności, paliw i energii. W tym ujęciu roczna dynamika wyniosła 5,9% wobec 5,9% w czerwcu i 6% w maju. Bazowa CPI w Stanach Zjednoczonych osiągnęła wielodekadowe maksimum w marcu na poziomie 6,5%. Względem czerwca inflacja bazowa wyniosła 0,3% wobec 0,7% w czerwcu. Rynkowy konsensus kazał się spodziewać odczytów na poziomie 0,5% mdm i 6,1% rdr. Zatem lipcowa inflacja bazowa okazała się zdecydowanie niższa od oczekiwań większości analityków, choć wciąż sygnalizuje silną presję cenową w amerykańskiej gospodarce.
Co na to Fed?
Od ponad roku inflacja konsumencka w największej gospodarce świata wymyka się spod kontroli bankierów centralnych. Jeszcze w lutym 2021 roku inflacja CPI wynosiła zaledwie 1,7 proc., w marcu osiągnęła wartość 2,6 proc. W kwietniu było to już 4,2%, a w maju amerykańska inflacja osiągnęła 5 proc. i w czerwcu doszła do 5,4%. Lipiec i sierpień przyniosły stabilizację powyżej 5% utrzymaną także we wrześniu. Jednakże już w październiku inflacja CPI przyspieszyła do 6,2%, osiągając najwyższą wartość od 30 lat i przełamując ten szczyt w listopadzie, a następnie w grudniu, styczniu i lutym. W marcu amerykańska inflacja CPI była najwyższa od 40 lat, a w kwietniu tylko nieznacznie się obniżyła, by ponownie przyspieszyć w maju i w czerwcu.
Prezes Fedu Jerome Powell zaznaczył jednak podczas konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu władz Rezerwy Federalnej, że członkowie FOMC biorą pod uwagę w procesie podejmowania decyzji o stopach proc. m.in. bieżące odczyty głównego wskaźnika inflacji, ponieważ wpływają one na oczekiwania inflacyjne Amerykanów, co z kolei przekłada się na kształtowanie oczekiwań inflacyjnych i, w konsekwencji, może sprzyjać ugruntowaniu inflacji.
Dobra kondycja rynku pracy w połączeniu z inflacja CPI przeszło 4-krotnie przewyższająca dwuprocentowy cel inflacyjny sprawia, że amerykański bank centralny nie waha się stanowczo zacieśniać polityki pieniężnej. Fed rozpoczął cykl podwyżek stóp procentowych w marcu, podnosząc koszt pieniądza o 25 pb., do 0,25-0,5 proc. W kwietniu członkowie FOMC zdecydowali się już na ruch o 50 pb. w górę i ogłosili, że 1 czerwca rozpocznie się zacieśnianie ilościowe, czyli redukcja sumy bilansowej banku. Na kolejnym posiedzeniu - w czerwcu - podwyżka wyniosła aż 75 pb. i była największa od 1994 r. Także w lipcu stopy zostały podniesione o 75 pb. i obecnie przedział stopy funduszy federalnych wynosi 2,25 -2,50%.
Przed publikacją lipcowych statystyk CPI rynek terminowy na 66% wyceniał szanse 75-punktowej podwyżki stóp na wrześniowym posiedzeniu FOMC. Tuż po ujawnieniu raportu BLS oczekiwania te zmalały do niespełna 30%. To pociągnęło w dół notowania dolara – do 14:45 kurs EUR/USD rósł o 1,2%, podnosząc się do 1,0338. W górę poszły notowania kontraktów terminowych na S&P500, które zwyżkowały o 1,6%.