Według Komisji Europejskiej skończyły się limity na import z Chin do Unii swetrów, spodni, bluzek, staników, koszul i podkoszulek oraz lnu. Restrykcje uderzają najboleśniej w unijnych importerów i w handlowców.
„Z unijnych rozporządzeń wynikało, że możemy odebrać towar do 20 lipca. Ale wszystko, co przybyło po 12 lipca, zostało zatrzymane. Powiedziano nam, że limity są wyczerpane” - powiedział AFP francuski importer.
Wprowadzone restrykcje najbardziej odczuwają wielkie sieci handlowe. Carrefour szacuje, że w kontenerach z Chin zalegających w portach znajduje się towar wart 1 mln USD. Sieć już przenosi swoją produkcję do Bangladeszu.
Polskie firmy, które szybko zareagowały na wprowadzone limity, nie poniosą dużych strat. Firma LPP już od paru lat starała się wprowadzać proces dekoncentracji produkcji.
Kryzys ma swoje podstawy w zniesieniu limitów na import tekstyliów przez kraje zrzeszone przez Światową Organizację Handlu. Nastąpiło wtedy zalanie chińskimi produktami Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich.
Ze względu na to, że po pierwszym kwartale 2005 roku import wzrósł w niektórych przypadkach o 500%, Komisja Europejska, będąc pod naciskiem unijnych producentów, zdecydowała się wprowadzić ograniczenia. Chiny miały wybór, albo wprowadzą limity eksportowe ze swojego kraju, albo Unia Europejska wprowadzi cła ochronne.
W dniu dzisiejszym do Pekinu wybiera się delegacja unijna z komisarzem ds. handlu Peterem Mandelsonem. Będą zachęcać władze chińskie, by skorzystały one z limitów eksportowych na 2006 rok, co pozwoli rozładować napięcie w Europie.
R.K.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”
Źródło:
