

Dolar kosztuje już ponad 44 ruble, co jest najwyższą ceną we współczesnej historii Rosji. Rosyjska waluta najprawdopodobniej straciła wsparcie ze strony Banku Rosji, który zmienił podejście do interwencji walutowych na „bardziej elastyczne”.

Bank Rosji ogłosił w środę, iż zmienia zasady interwencji na rynku walutowym. Zamiast wchodzić na rynek za każdym razem, gdy kurs koszyka złożonego z euro i dolara zmieni się o 5 kopiejek, Bank Rosji będzie interweniował tylko do wyczerpania dziennego limitu, ustalonego na 350 mln dolarów.
„W rezultacie wdrożenia tej decyzji kurs rubla będzie ustalany przeważnie przez czynniki rynkowe” – napisał Bank Rosji w porannym oświadczeniu. Niemniej jednak nowe reguły nie wykluczają nadzwyczajnych interwencji banku centralnego Rosji, gdyby pojawiło się „zagrożenie dla stabilności finansowej”.
Zobacz także
Rynek potraktował to oświadczenie jako sygnał słabości i porzucenia polityki obrony kursu rubla. W rezultacie cena dolara podskoczyła do rekordowych 44,92 rubli, by do południa spaść w rejon 44,18 rubli. Oznacza to, że od początku roku dolar podrożał o 38%, a rubel stracił niemal jedną czwartą wartości względem „zielonego”. Kurs euro wzrósł do 56,33 rubli, co również jest nowym rekordem.
W praktyce od dzisiaj Rosja ma płynny kurs walutowy. Bank Rosji skończył z polityką przewidywalnych interwencji walutowych, na które od początku roku wydał 73 miliardy dolarów. Przypominało to wręcz grę w otwarte karty i w tej rozgrywce spekulanci nie mogli przegrać. Używając popularnych na Kremlu metafor wojskowych można powiedzieć, że Bank Rosji uciekł z pola bitwy i przeszedł do taktyki partyzanckiej, niczym w roku 1812.
Nie pomogła także piątkowa desperacka podwyżka stóp procentowych do 9,5%, którą Bank Rosji próbował ratować rubla. Póki ceny ropy spadają, kapitał ucieka z Rosji a zachodnie sankcje odcięły rosyjskie firmy od międzynarodowych rynków finansowych, rubel zdaje się być na straconej pozycji. Z drugiej strony wystarczy jedna polityczna decyzja w Waszyngtonie lub Brukseli, aby zagraniczni inwestorzy rzucili się na skrajnie przecenione rosyjskie aktywa, a wtedy rubel może się okazać inwestycją roku.
Krzysztof Kolany
