Od 2025 roku w Norwegii nie będzie można kupić samochodu z silnikiem spalinowym – taki pomysł postanowił zrealizować tamtejszy minister ds. ropy naftowej i energetyki. Idea spotkała się z aprobatą partii politycznych i prawdopodobnie nowe prawo uda się wcielić w życie.
Norwegia to państwo z największym odsetkiem rejestracji samochodów elektrycznych na tle całego rynku. Obywatele zachęcani pierwotnie dopłatami i licznymi udogodnieniami pokochali elektryki, ale dla rządu to nadal za mało. Do 2030 roku chce nie tylko elektrycznych osobówek na drogach, ale także autobusów i ciężarówek – donosi portal Moja Norwegia.


Po pierwszym kwartale ubiegłego roku udział rejestracji elektryków w liczbie rejestracji samochodów ogółem wyniósł 23 proc. – wynika z badań IHS Automotive. To kraj, w którym takie auta rejestruje się najczęściej. Wydawałoby się, że rząd już osiągnął swój cel – od 2001 r. ich zakup zwolniono z podatku, żeby wesprzeć ich sprzedaż do 2018 roku lub do 50 000 sztuk (program miał zostać uznany za zrealizowany przy spełnieniu jednego z tych warunków). Pomimo tego, że próg ilościowy już przekroczono, Norwegia postanowiła dotrzymać i drugiego celu.
Wygląda na to, że to jednak nie koniec. Choć rynek już się nasycił i kampania wspierająca zakup elektryka dobiega końca, rząd postanowił zagrać ostrzej. Auto napędzane benzyną lub olejem napędowym będzie można kupić i produkować w kraju tylko przez najbliższe 9 lat.
Przeczytaj także
Niejednokrotnie pisaliśmy o planach, które miałyby zakazać ruchu aut spalinowych. O ile do czasu realizacji tych idei minie jeszcze prawie dekada, wciąż wydaje się to być tylko pobożnym życzeniem. Szczególnie, że program dopłat i udogodnień kiedyś się skończy i zakup elektryka przestanie być tak opłacalny, jak jest dzisiaj.
