O pierwszym pozwie podważającym konstrukcję kredytu hipotecznego opartego na wskaźniku WIBOR było głośno pod koniec lutego 2022 r. Czy kwestionowanie umów złotowych ze zmiennym oprocentowaniem to tylko próba zyskania rozgłosu przez prawników czy może za tym ruchem stoją merytoryczne podstawy?


Kilka tygodni temu kancelaria Frejowski i Wspólnicy złożyła w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o uznanie umowy kredytu hipotecznego w złotych za nieważny. Sporny kontrakt ma postać dobrze znaną polskim kredytobiorcom – oprocentowanie bazuje na stałej marży powiększanej o odczyt wskaźnika WIBOR.
Przeczytaj także
Sprawa odbiła się szerokim echem. Wzrost stóp procentowych pociągający za sobą rosnące koszty obsługi kredytów skierował uwagę kredytobiorców na zasady ustalania oprocentowania w ich umowach. W pozwie postawiono tezę, że pomiędzy kosztem pozyskania finansowania przez bank a stawką WIBOR istnieje niesprawiedliwa rozbieżność, dająca bankowi szansę na podwyższony zarobek. Dodatkowo kredytodawcy mogą mieć wpływ na wysokość wskaźnika, co również podniesiono jako jeden z argumentów.
W ostatnich latach kredytobiorcy „frankowi” zalali banki falą pozwów, a większość zapadających w pierwszej instancji rozstrzygnięć przychyla się do ich racji. Pytanie czy „po frankowcach będą WIBOR-owcy” stawiają sobie zatem wszyscy zainteresowani i obserwatorzy rynku. O wadze problemu rozmawiamy z adwokatem Michałem Chmielowskim i Andrzejem Zarzeckim z Kancelarii Prosperitas, zajmującej się m.in. reprezentacją w sporach kredytobiorców „frankowych”.


Michał Kisiel, Bankier.pl: Jednym z zarzutów wysuwanych pod adresem konstrukcji "WIBOR plus marża" jest niewielka liczba transakcji (przy dłuższych tenorach) realizowanych na rynku międzybankowym. Inaczej mówiąc, wskazuje się, że wskaźnik ten nie odzwierciedla rzeczywistej ceny pieniądza na rynku pieniężnym. Czy jest to zagadnienie, które może analizować sąd? Czy problem ma charakter czysto gospodarczy czy też może ma wymiar prawny i może stanowić podstawę do uznawania umów za wadliwe?
Adw. Michał Chmielowski: Problem z prawidłowością stosowanego popularnie przez banki mechanizmu odnoszącego się do wskaźnika WIBOR zaistniał w ostatnich latach i wynika ze sposobu ustalania rzeczonego wskaźnika oraz konstrukcji łącznej wysokości zmiennego oprocentowania w takich umowach kredytu, która polega na zsumowaniu wskaźnika referencyjnego WIBOR oraz stałej marży banku. Przy takiej konstrukcji umownej wynagrodzenie banku ma stanowić właśnie stała marża Banku, która powiększa koszt pozyskania kapitału przez bank dla konkretnej transakcji. Koszt ten jest wyrażony poprzez stawkę referencyjną WIBOR, w której nie ma prawa być zawarte dodatkowe wynagrodzenie banku.
Okazuje się jednak, że stawka referencyjna WIBOR może w rzeczywistości nie odzwierciedlać realnych kosztów pozyskania kapitału przez bank, leczy być względem takiego kosztu nawet znacząco zawyżona. Wskaźnik WIBOR obliczany jest bowiem na podstawie transakcji zawieranych pomiędzy 10 bankami, które pożyczają między sobą środki pieniężne. Wzajemne oprocentowanie takich transakcji ma służyć do wyznaczenia wysokości tego wskaźnika przez jego administratora, tj. GPW Benchmark, co dzieje się każdego dnia o godzinie 11:00.
Roczna dopłata do raty i zamrożenie stawki WIBOR. Nowa Lewica pokazała projekt o dofinansowaniu kredytów mieszkaniowych
Nowa Lewica zaprezentowała w sobotę w Łodzi projekt ustawy o dofinansowaniu do oprocentowania kredytów mieszkaniowych, która ma zrekompensować Polakom podwyżki stóp procentowych. Propozycja zakłada m.in. roczną dopłatę do raty kredytu i zamrożenie stawki WIBOR.
Problem polega jednak na tym, iż obecnie Banki między sobą w zasadzie nie dokonują transakcji mających służyć za podstawę obliczenia rzeczonego wskaźnika, czyli nie pożyczają sobie wzajemnie pieniędzy, przy czym nie są publicznie dostępne dokładne informacje w tym przedmiocie. Jak wynika z doniesień medialnych w zakresie wskaźnika WIBOR 6M w ubiegłym roku ustalany był on czasami w oparciu o jedną transakcję dokonaną w danym miesiącu (np. w styczniu 2021 r.), a w niektórych miesiącach nie było żadnych realnych transakcji mogących służyć do ustalenia rzeczonego wskaźnika (np. w czerwcu czy lipcu 2021 r.). Dzieje się tak dlatego, że obecnie środki pochodzące na finansowanie akcji kredytowej pochodzą w zasadzie wyłącznie z depozytów innych klientów danego banku.
Powyższe prowadzi do wniosku, iż wskaźnik WIBOR mający być odzwierciedleniem kosztu pozyskania przez bank kapitału na udzielenie kredytu może temu kosztowi w rzeczywistości nie odpowiadać. Dla przykładu, według stanu na dzień dzisiejszy, oprocentowanie depozytów kształtuje się w przedziale 1,10-2,50 proc., zaś najbardziej popularne wskaźniki WIBOR 3M i 6M wynoszą odpowiednio 3,91 proc. i 4,30 proc. (stan na 9 marca – przyp. red.).
Sposób ustalania wskaźników referencyjnych jest jednak uregulowany…
Rozpatrywana kwestia bez wątpienia nie jest jednoznaczna, gdyż GPW Benchmark (administrator wskaźnika WIBOR) otrzymał w dniu 16 grudnia 2020 r. zezwolenie KNF na ustalanie rzeczonego wskaźnika w dotychczasowy sposób, zaś regulujące powyższą kwestię Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/1011 z dnia 8 czerwca 2016 r. (BMR) nie jest kategoryczne i dopuszcza ustalanie wskaźników referencyjnych w oparciu o „dane dotyczące wartości co najmniej jednego składnika aktywów bazowych lub ceny, w tym ceny szacunkowe, kwotowania, zatwierdzone kwotowania lub inne wartości, które administrator wykorzystuje do wyznaczenia wskaźnika referencyjnego.”
Opisany powyżej sposób ustalania zmiennego oprocentowania kredytów może jednak rodzić uzasadnione wątpliwości, czy wynagrodzeniem banku jest wyłącznie stała marża przewidziana w tym mechanizmie, czy też obowiązujący obecnie mechanizm ustalania wartości wskaźnika WIBOR zawiera dodatkowe, w rzeczywistości ukryte wynagrodzenie, o którym konsument nie jest informowany w chwili zawierania umowy, a takie postanowienia mogą być badane pod kątem zgodności z prawem polskim i europejskim. Bez wątpienia jest to zatem materia podlegająca badaniu przez sądy powszechne i w najbliższej przyszłości należy spodziewać się merytorycznych rozstrzygnięć w tym przedmiocie.
Jakie, poza WIBOR-em, mogą być inne kwestionowane przez klientów elementy w umowach bazujących na zmiennym oprocentowaniu? Czy za klauzule abuzywne można np. uznać dolne ograniczenie oprocentowania pojawiające się w kontraktach niektórych banków?
Niedozwolone postanowienia umowne w umowach kredytów złotowych nie muszą dotyczyć wyłącznie kwestii odnoszących się do wskaźnika WIBOR. Rzecznik Finansowy interweniował u kredytodawców np. w sprawie tzw. klauzul minimalnego wynagrodzenia zawartych umowach lub regulaminach kredytów lub pożyczek zawieranych z konsumentami. Klauzule takie sprowadzają się do braku możliwości obniżenia oprocentowania kredytu poniżej wskazanego w umowie poziomu pomimo spadku wysokości wskaźnika referencyjnego. Klauzula taka stosowana była m.in. w umowach zawieranych przez Bank Millennium i w tym przedmiocie toczą się obecnie procesy sądowe wytoczone przez konsumentów.
Kwestia ta była również przedmiotem orzecznictwa TSUE (por. wyrok w sprawach C-154/15, C-307/15, C-308/15 oraz C-452/18). W tym ostatnim orzeczeniu Trybunał wskazał, że co do zasady, postanowienie odnoszące się do minimalnego wynagrodzenia banku jest objęte „głównym przedmiotem”, lecz aby wyłączyć badanie abuzywności tego postanowienia, musi ono spełniać wymóg przejrzystości. Trybunał wyjaśnił przy tym, iż wymóg przejrzystości oznacza, że przy zawieraniu umowy kredytu o zmiennej stopie oprocentowania, zawierającej postanowienie dotyczące minimalnego oprocentowania, konsument musi być w stanie zrozumieć konsekwencje ekonomiczne, jakie wynikają dla niego z mechanizmu. Polskie banki – tak samo jak miało to miejsce w przypadku tzw. kredytów frankowych – często takiemu obowiązkowi informacyjnemu nie sprostały.
W sprawach "frankowych" początkowo podnoszono kwestię niedostatecznego poinformowania kredytobiorców o ryzyku walutowym. Argumenty dotyczące przedkontraktowych obowiązków banków nie znajdowały jednak zwykle zrozumienia w sądach. Czy inaczej może być w przypadku ryzyka stopy procentowej i kredytów złotowych? Czy jeśli oprocentowanie kredytów przekroczy progi prezentowane klientom w symulacjach, stanowić to będzie "punkt zaczepienia" dla pozwów?
Obecnie nie można zgodzić się z twierdzeniem, iż argumenty dotyczące przedkontraktowych obowiązków banków nie znajdują zrozumienia w sądach rozpoznających sprawy tzw. kredytów frankowych. Orzecznictwo sądów polskich, w tym największego w Polsce Sądu Okręgowego w Warszawie oraz kontrolującego wydane przez ten Sąd orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Warszawie coraz częściej dokonuje rzetelnej oceny prawidłowości wypełnienia przez banki obowiązków informacyjnych w zakresie ryzyka walutowego i stanowi to samodzielną przesłankę do stwierdzenia nieważności umowy zawartej przez konsumenta niepoinformowanego lub nienależycie poinformowanego o ryzykach płynących z zawieranej umowy (choć w przypadku kredytów frankowych najczęściej dochodzi do koincydencji licznych zaniechań banków związanych z konstrukcją stosowanych wówczas wzorców umownych).
Jest to pokłosie szeregu orzeczeń TSUE wydanych na kanwie spraw frankowych, w tym wyroku TSUE z 10 czerwca 2021 r. zapadłego w sprawie C 776-19 przeciwko BNP Paribas Personal Finance SA, w którym wskazano wprost, że „Wymóg przejrzystości umowy (…) jest spełniony tylko o tyle, o ile przedsiębiorca dostarczył konsumentowi wystarczających i dokładnych informacji pozwalających na to, aby przeciętny konsument właściwie poinformowany oraz dostatecznie uważny i rozsądny był w stanie zrozumieć konkretne działanie przedmiotowego mechanizmu finansowego i oszacować w ten sposób, w oparciu o jednoznaczne i zrozumiałe kryteria, konsekwencje ekonomiczne - potencjalnie istotne - takich warunków dla swoich zobowiązań finansowych w całym okresie obowiązywania tej umowy.”
Wydaje się, iż obowiązek przedkontraktowy banków w zakresie kredytów złotowych, w tym zwłaszcza w zakresie uwidocznienia kredytobiorcom rzeczywistego ryzyka związanego z zastosowaniem konstrukcji zmiennego oprocentowania winien być oceniany analogicznie. W tym również poddany ocenie winien być ewentualny brak poinformowania konsumentów o różnicach pomiędzy rzeczywistym kosztem uzyskania kapitału a zastosowanym wskaźnikiem WIBOR, o ile w toku potencjalnego procesu sądowego dojdzie do ustalenia różnic pomiędzy wskazanymi wartości.
Czy Państwa zdaniem pozwy dotyczące kredytów złotowych o zmiennym oprocentowaniu trafiające obecnie do sądów należy traktować jako formę promocji kancelarii liczących na zaistnienie w mediach czy mają one mocne merytoryczne podstawy?
Andrzej Zarzecki - Prawnik, Członek Zarządu Kancelarii Prosperitas: Niewątpliwie, jeżeli ktoś jest prekursorem to zawsze będzie się o nim mówić. Jeżeli mu się powiedzie, to na pewno będzie to pod kątem PR korzystne dla jego działalności, jeżeli zaś nie, to w przypadku prawnika może wiązać się to z poświeceniem jego kariery zawodowej, gdyż przegrana to często znaczące koszty procesu dla klientów.
Na dzień dzisiejszym nie mamy jeszcze żadnych rozstrzygnięć w tego typu sprawach, w związku z czym nie możemy jednoznacznie ocenić zasadności tego rodzaju powództw ani reakcji sądów powszechnych na ich wytoczenie. Sami jako specjaliści w zakresie unieważniania umów kredytowych waloryzowanych do franka szwajcarskiego działając jako Kancelaria Prosperitas, badamy obecnie aspekt umów kredytowych zawieranych w polskich złotych pod względem ich ewentualnej abuzywności względnie nieważności. Jeżeli uznamy, że szanse wygrania tych spraw dla konsumentów są dostatecznie duże, zapewne rozszerzymy zakres naszej oferty również o ten obszar działalności.
Dziękuję za rozmowę.