Lipiec przyniósł najmocniejszy od niemal 14 lat spadek cen żywności - wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). To kolejny czynnik, który w następnych kwartałach powinien zadziałać dezinflacyjnie.


Od początku ubiegłego roku przedstawialiśmy Państwu temat szybko rosnących cen płodów rolnych. Już w styczniu 2021 pisaliśmy, że drożejąca żywność pogłębi represję finansową, co szczególnie mocno dało się odczuć dopiero rok później. Jesienią informowaliśmy o niemal rekordowo wysokich cenach podstawowych produktów spożywczych, które realnie wyrównały rekord z wiosny 2010 roku. W kwietniu raportowaliśmy o historycznych rekordach, a w maju modny stał się temat globalnego kryzysu żywnościowego.
Teraz mamy dla Państwa znacznie lepsze wiadomości (uwaga: nie dotyczy rolników). W lipcu indeks cen żywności FAO zaliczył czwarty miesięczny spadek z rzędu, tym razem obniżając się aż o 8,6% względem czerwca. To najsilniejszy miesięczny spadek (mdm) od października 2008 roku, gdy światowy kryzys finansowy doprowadził do największej globalnej recesji po 1945 roku i zdziesiątkował ceny surowców.


Niemniej jednak indeks FAO wciąż utrzymuje się na historycznie wysokich poziomach. Patrząc w ujęciu nominalnym, w lipcu był on wciąż o 13,1% wyższy niż rok wcześniej. W ujęciu realnym (tj. po uwzględnieniu zmiany pieniądza w czasie) wciąż znajdujemy się na poziomach wyższych niż w roku 2008 czy 2010.
Tak silny spadek indeksu FAO zawdzięczamy przede wszystkim potężnej przecenie olejów jadalnych, które w lipcu potaniały aż o 19,2%, choć wciąż były o ponad 10% droższe niż w lipcu 2021 roku. Bardzo znacząco – bo o 11,5% mdm – spadły też ceny zbóż. Oba fakty można łączyć z odblokowaniem portu w Odessie, który rosyjska Flota Czarnomorska zaminowała na początku agresji na Ukrainę. Dzięki temu ukraińskie zboża znów mogą trafiać na rynki afrykańskie i bliskowschodnie. Zdaniem eksportów FAO na rzecz niższych cen oddziaływały także dobre zbiory zbóż na półkuli północnej. Zresztą silny spadek notowań pszenicy, kukurydzy czy rzepaku na światowych giełdach był widoczny już od połowy czerwca.
Trendy globalne a ceny w Polsce
Zmiany trendów na światowych giełdach płodów rolnych z wielomiesięcznym opóźnieniem przekładają się na ceny w polskich sklepach. Obserwowane w ostatnich miesiącach i tygodniach drakońskie podwyżki cen artykułów spożywczych były w znacznej mierze efektem rolniczej hossy jeszcze z roku 2021. Warto też mieć na uwadze fakt, że indeks FAO obejmuje jedynie ceny podstawowych i nieprzetworzonych dóbr spożywczych. Swój udział w spożywczej inflacji mają też droższe paliwa, wysokie ceny nawozów sztucznych, opakowań oraz wzrost kosztów pracy.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego przeciętne polskie gospodarstwo domowe na żywność przeznaczało 27,77% ogółu wydatków konsumpcyjnych. Kategoria „żywność i napoje bezalkoholowe” jest więc największą pojedynczą pozycją w gusowskim „koszyku inflacyjnym”, na bazie którego urząd statystyczny kalkuluje wskaźnik CPI. Wiadomo też, że udział wydatków na żywność maleje wraz ze wzrostem dochodów gospodarstw domowych. W grupie 20% gospodarstw o najwyższych dochodach udział ten w 2019 roku wynosił 19,17%, podczas gdy w 20% rodzin o najniższych dochodach sięgał aż 31,17%.
Od lipca 2021 roku do czerwca 2022 roczna dynamika cen w kategorii „żywność i napoje bezalkoholowe” przyspieszyła z 3,1% do 14,2%, osiągając tempo nienotowane nigdy wcześniej w XXI wieku. Wzrost rocznej dynamiki cen żywności był kontynuowany w lipcu, kiedy to sięgnął aż 15,3%. A to najprawdopodobniej nie jest jeszcze koniec podwyżek cen w sklepach spożywczych.


Jednakże obserwowany od kilkunastu tygodni silny spadek cen na światowych giełdach (co w znacznej mierze odzwierciedla indeks FAO) powinien przyczynić się do wyhamowania podwyżek na sklepowych półkach, choć zapewne nie stanie się to z dnia na dzień i będzie to proces opóźniony o przynajmniej kilka miesięcy. Warto też mieć świadomość, że prędzej czy później ceny żywności w Polsce pójdą w górę za sprawą przywrócenia stawki VAT, która w lutym została tymczasowo obniżona z 5% do 0%.
Załamanie się wzrostowego trendu globalnych cen płodów rolnych w połączeniu z obserwowanym od połowy czerwca spadkiem cen paliw jest silnym sygnałem dezinflacyjnym w perspektywie kolejnych miesięcy i kwartałów. Na rzecz wyhamowania inflacji cenowej zaczynają też działać czynniki krajowe w postaci znacznie wyższych niż przed rokiem stóp procentowych, chłodzących popyt w niektórych sektorach gospodarki (np. na rynku mieszkaniowym, motoryzacyjnym czy sprzętu AGD). Dodajmy do tego nadzwyczajny czerwcowy spadek podaży pieniądza w Polsce oraz wakacyjne załamanie koniunktury w polskim sektorze wytwórczym, a otrzymujemy silną mieszankę dezinflacyjno-recesyjną. Gdyby nie słabość złotego i perspektywa potężnych podwyżek cen energii elektrycznej i cieplnej, to w najbliższych miesiącach kwestia obniżenia inflacji CPI byłaby w zasadzie przesądzona. A tak mamy nieprzewidywalną zmienną w postaci skali jesiennej lub zimowej podwyżki taryf za gaz, prąd i ogrzewanie.