REKLAMA

Chiny: a miało pójść w dół...

2018-10-30 08:15, akt.2018-10-30 09:14
publikacja
2018-10-30 08:15
aktualizacja
2018-10-30 09:14

Po wczorajszych spadkach na Wall Street, dla których pretekstem były doniesienia o zbliżającej się eskalacji konfliktu między USA a Państwem Środka, wydawało się, że i chińskie indeksy pójdą dziś w dół. Notowania za Murem wsparł jednak Pekin, coraz mocniej angażujący się w "stabilizację" rynku.

fot. Su Yang / / FORUM

Bloomberg podał wczoraj, że Biały Dom planuje nałożenie dodatkowych ceł na nieobjęte jeszcze sankcjami produkty sprowadzane z Chin, jeśli zaplanowane na koniec listopada rozmowy Donalda Trumpa i Xi Jinpinga nie przyniosą rozwiązania. Oznaczałoby to oclenie importu o wartości 250 mld dol. rocznie. Jednostronna eskalacja z pewnością nie pozostałaby bez odpowiedzi Pekinu.

Takie zapowiedzi nie są jednak niczym nowym - prezydent Trump kilkukrotnie groził nałożeniem ceł na cały import zza Muru, jeśli Chińczycy nie wywrócą do góry nogami swojej polityki gospodarczej. A na to oczywiście nie ma co liczyć, więc eskalacja jest nieunikniona, przynajmniej dopóki jej skutki nie będą przesadnie odczuwalne w portfelach Amerykanów.

Mimo że nie pierwszej świeżości, doniesienia Bloomberga zatrzęsły amerykańskimi giełdami. "Zielony kolor wzrostów szybko zamienił się w czerwień spadków. Złego wrażenie nie zmazała próba odrobienia strat w ostatnich minutach sesji" - pisał Krzysztof Kolany.

Fala spadków nie przedarła się przez Mur. Mimo nie najlepszego otwarcia, chińskie indeksy w trakcie sesji poszły w górę, napędzane przez pozytywne sygnały płynące z Pekinu. Chińska Komisja Regulacyjna ds. papierów wartościowych ogłosiła, że będzie wspierała skup akcji własnych oraz fuzje i przejęcia, a także zachęcała ubezpieczycieli do większego zaangażowania na rynku, przyciągając kapitał długoterminowy. Z kolei Chińska Komisja Regulacyjna ds. banków i ubezpieczycieli wezwała banki z Pekinu, by nie sprzedawały zastawionych pod kredyty akcji oraz zwiększyły kredyty dla spółek giełdowych borykających się z problemami z płynnością - donosi "China Banking News". Natomiast na czołówce dziennika dla inwestorów "Securities Times" znalazł się nagłówek: "Nie bójcie się, "drużyna narodowa" wciąż tu jest.

W efekcie chińskie indeksy zakończyły dzisiejszą sesję na wyraźnych plusach. Indeks szerokiego rynku giełdy w Szanghaju zyskał 1,02 proc., a jego bliźniak z Shenzhen - 0,94 proc. Zrzeszający największe spółki z obu parkietów CSI300 poszedł w górę o 1,08 proc.

fot. / / Bankier.pl

Dzisiejsza wzrostowa sesja nie zmienia jednak fatalnego obrazu giełd za Murem. Tylko w październiku Shanghai Composite stracił niemal 9 proc., a od styczniowych szczytów spadł już o ponad 28 proc. Jeszcze gorzej radzi sobie Shenzhen Composite, w składzie którego większy udział mają spółki prywatne i mniejsze.

Głębokie spadki notowań w końcu skłoniły do interwencji chińskie władze - od uspokajających wypowiedzi sterników chińskiej gospodarki, przez kredytowe wsparcie realnej gospodarki i spółek publicznych oraz zmiany regulacji na rynku akcji, po bezpośrednie interwencje "drużyny narodowej" i nowo powstałych "drużyn lokalnych" kupujących taniejące walory. Na razie trudno mówić o stabilizacji, nie wspominając o odbiciu - chińskie indeksy pozostają w pobliżu zanotowanych w połowie października 4-letnich dołków.

Jeszcze poważniej wygląda sytuacja na rynku walutowym. Dziś chiński juan pogłębił zeszłotygodniowe minima wobec dolara i był najsłabszy do "zielonego" od ponad 10 lat. "Czerwony" jest o krok od przełamania psychologicznej "siódemki" na parze z dolarem - obecnie kurs USD/CNY wynosi 6,97.

"Waluta z chińską specyfiką"

Waluta Chin, podobnie jak wiele innych kwestii związanych z Państwem Środka, ma swoją, nietypową specyfikę. Formalnie nazywa się renminbi, ale jednostka to juan i tym mianem najczęściej określa się "czerwonego" (dla odróżnienia od "zielonego", czyli dolara amerykańskiego). Jednak na tym nie koniec konfuzji, istnieją bowiem dwa rynki juana - onshore i offshore.

Pierwszym (CNY) handluje się w Chinach kontynentalnych, a jego kurs ściśle kontroluje chiński bank centralny (Ludowy Bank Chin, PBoC), ustalając codziennie fixing (kurs referencyjny) wobec dolara, od którego kurs waluty może się wahać o 2 proc. w górę i w dół dziennie.

Na rynku poza Chinami kontynentalnymi, np. w Hongkongu, handluje się juanem offshore'owym (CNH). W założeniu ma być on niezależny od woli Pekinu, ale faktycznie działania władz ChRL mają na niego duży wpływ. Po pierwsze, Pekin poprzez kontrolę przepływów kapitału kontroluje, ile płynności (czytaj: pieniędzy) trafia na rynek offshore. Po drugie, ważnymi graczami na rynku są ogromne chińskie banki kontrolowane przez komunistyczne władze.

Maciej Kalwasiński

Źródło:
Tematy
Najtańsze rachunki dla firm. Sprawdź, gdzie nie przepłacisz
Najtańsze rachunki dla firm. Sprawdź, gdzie nie przepłacisz

Komentarze (7)

dodaj komentarz
schwarzer_hund
Wszystko fajnie, ale przyjrzyjmy się faktom: w polsce masz 2 rządowe agendy, które swoimi kompetencjami obejmują tzw. bezpieczeństwo ekonomiczne, czyli KNF i departament informacji finansowej MF (dawny wywiad skarbowy) i obie te instytucje dają ciała z nadzorem nawet tak prozaicznej machiny jak GPW (ostatnie afery z getbackiem). Wszystko fajnie, ale przyjrzyjmy się faktom: w polsce masz 2 rządowe agendy, które swoimi kompetencjami obejmują tzw. bezpieczeństwo ekonomiczne, czyli KNF i departament informacji finansowej MF (dawny wywiad skarbowy) i obie te instytucje dają ciała z nadzorem nawet tak prozaicznej machiny jak GPW (ostatnie afery z getbackiem). Dopóki nie będzie wdrożona elementarna taktyka zwalczania osób wprowadzających na rynek toksyczne derywaty i zaostrzone odpowiednio kary to możesz sobie i 100 śledczych wydawnictw powołać a i tak geszefty nakręcą się same. Niczego nas FOZZ nie nauczył, bo ludzie się uczyć nie chcą. Roszczeniowość to nie jest cecha inwestora tylko pracownika, a ten nie inwestuje - on tylko odkłada na lokatę i niweluje tym inflacje.
schwarzer_hund
@sonmi451, miało być jako odp., sorry
sonmi451
Dziś pojawił się kolejny artykuł prezentujący od kuchni ulubiony fundusz bankiera.pl czyli altus, o którym się tutaj wręcz rozpisywano.

Jak widzę pewnie w związku z realiacją misji jaką jest "dbanie o portfele swoich czytelników" bankier.pl nie kwapi się do publikacji. Ja tez nie będę wklejał. Przytoczę tylko jeden
Dziś pojawił się kolejny artykuł prezentujący od kuchni ulubiony fundusz bankiera.pl czyli altus, o którym się tutaj wręcz rozpisywano.

Jak widzę pewnie w związku z realiacją misji jaką jest "dbanie o portfele swoich czytelników" bankier.pl nie kwapi się do publikacji. Ja tez nie będę wklejał. Przytoczę tylko jeden z co bardziej reprezentatywnych komentarzy pod artykułem. Bo wniosek taki, że trzeba czytac komentarze a nie artykuły (na bankier.pl ). W trosce o swój portfel, rzecz jasna.

cytat:
"Taka patologie to powinni do pierdla wsadzić i odebrać cały majątek do zera. Tak było za komuny. A teraz gnoju kradną miliony w białych rękawiczkach. Ten świat jest straszny. Uczciwi ludzie gara się dorobią a takie gnoje milionów"
schwarzer_hund
@sonmi451 Nie, żebym kogokolwiek bronił, ale Bankier to jest dziennik finansowy z zapleczem analitycznym a nie agencja wywiadu gospodarczego. Jeżeli ktoś inwestuje pieniądze w cokolwiek i nie nadzoruje przepływów zakładowych (samodzielnie lub poprzez delegowanego audytora) to wystawia sobie świadectwo frajera do oskubania i tyle.@sonmi451 Nie, żebym kogokolwiek bronił, ale Bankier to jest dziennik finansowy z zapleczem analitycznym a nie agencja wywiadu gospodarczego. Jeżeli ktoś inwestuje pieniądze w cokolwiek i nie nadzoruje przepływów zakładowych (samodzielnie lub poprzez delegowanego audytora) to wystawia sobie świadectwo frajera do oskubania i tyle. Ich misja to zarobić pieniądz będąc źródłem informacji nt. tego jak zarobić pieniądz, ale takich źródeł jest w cholerę i jeszcze trochę, a zadaniem inwestora jest sprawne zarządzanie informacją. Nie umiesz w derywaty? To kupuj kruszec lokacyjny. Co do altusa i innych takich TFI - współczuję, jeśli umoczyłeś.
sonmi451 odpowiada schwarzer_hund
jak ktoś kiedykolwiek słyszał słowo "fugazi" to nie ma prawa umoczyć. ja słyszałem.
sonmi451 odpowiada schwarzer_hund
porównaj sobie artykuły w bankierze z ostatnich 3 lat na temat TFI. moim zdaniem, na oko, jakaś 1/3 (!) dotyczyła tego właśnie akurat TFI. trochę za dużo jak na przypadek - moim skromnym zdaniem. na pewno w redakcji była świadomość tej dysproporcji.
sonmi451 odpowiada sonmi451
... a artykuł kończy się TAK:

Zachęcamy do kontaktu z naszą redakcją wszystkie osoby, które posiadają nowe informacje w sprawie afery GetBack i jej wątków pobocznych. Business Insider kontynuuje swoje śledztwo dziennikarskie. Niebawem opiszemy działanie tzw. spółdzielni, rozpracujemy grupę trzymającą giełdę, ujawnimy układy
... a artykuł kończy się TAK:

Zachęcamy do kontaktu z naszą redakcją wszystkie osoby, które posiadają nowe informacje w sprawie afery GetBack i jej wątków pobocznych. Business Insider kontynuuje swoje śledztwo dziennikarskie. Niebawem opiszemy działanie tzw. spółdzielni, rozpracujemy grupę trzymającą giełdę, ujawnimy układy korupcyjne na rynku dystrybucji produktów finansowych i wreszcie - pokażemy, kto tak naprawdę stoi za tą największą w dziejach polskiego rynku aferą finansową.

Informujemy także, że będziemy stanowczo reagować na wszelkie działania zmierzające do naruszenia dóbr osobistych wydawcy, redakcji czy autorów materiałów BI.

W oświadczeniu, jakie Rockbridge wydał po naszym ostatnim artykule, pojawiło się pomówienie wobec autorki niniejszego tekstu, zarzucające „zażyłe związki towarzyskie” z informatorem. Jest to oczywista nieprawda, którą odbieramy jako próbę zdyskredytowania dziennikarzy Business Insider Polska. W związku z oświadczeniem Rockbridge, wydawnictwo RASP zdecydowało się podjąć kroki prawne.

jak dla mnie, tego roczny pulizer, przynajmniej finansowy

Powiązane: Chiny

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki