Oto światowi giganci górnictwa. Wśród nich KGHM

Portal mining.com przygotował zestawienie pięćdziesięciu największych firm górniczych. Wśród nich znalazło się miejsce dla jednej polskiej spółki - KGHM-u. 

Na koniec pierwszego kwartału 2017 roku największą na świecie spółką górniczą notowaną na giełdzie był BHP Billiton. Ta posiadająca siedzibę w Australii spółka prowadzi zróżnicowaną działalność górniczą wydobywając szeroką gamę produktów. Jej biznes podzielony jest jednak na pięć podstawowych obszarów: węgiel, miedź, żelazo, ropa oraz potas. Kopalnie Billitona spotkać można m.in. w Kanadzie, Chile, Kolumbii, Meksyku, Stanach Zjednoczonych, Brazylii i oczywiście w Australii. To właśnie do BHP należy Escondida - największa kopalnia miedzi na świecie, w której strajki wywołały niedawno rajd na miedzi. Giełdowa wycena giganta to przeszło 90 mld dolarów. Odpowiada to w przybliżeniu wycenie wszystkich spółek notowanych w ramach indeksu WIG20. Największa z nich - PKN Orlen - wyceniana jest na 11,1 mld dolarów.

Drugie miejsce w rankingu przypadło Rio Tinto, a więc spółce, która także posiada główną siedzibę w Australii i również prowadzi zdywersyfikowaną działalność górniczą. Trzy główne obszary, w który prowadzi działalność to aluminium, miedź i diamenty oraz energia (m.in. uran i węgiel). Pierwszą spółką z europejską siedzibą jest trzeci w rankingu Glencore, które również mocno dywersyfikuje swoją działalność. W kontekście "europejskości" warto jednak dodać, że i BHP, i Rio Tinto - oprócz australijskich siedzib - posiadają także siedziby w Londynie. Dodatkowo ich rodowód jest w dużej części europejski, tymczasem Glencore ma swoje początki w USA.

Kolejne miejsca zajmują spółki z nieco mniejszym polem górniczego działania. I tak czwarte Shenhua Energy z Chin opiera swoją potęgę przede wszystkim na węglu - podobnie jak szóste Coal India. Piąte Vale z kolei dominuje w światowej produkcji żelaza i niklu, choć wydobywa także miedź, potas, kobalt czy boksyty.

KGHM zakwalifikowano jako spółkę wydobywającą surowce podstawowe. Warto wspomnieć, że choć w Polsce kombinat kojarzy się przede wszystkim z miedzią - i słusznie - to tak jakby przy okazji jest on także jednym z liderów światowego wydobycia np. srebra. KGHM w swoim portfelu ma także złoto, platynę, pallad, nikiel i molibden. W zestawieniu mining.com polskiej spółce przypadło czterdzieste dziewiąte miejsce.

Wielcy nieobecni

Należy oczywiście zauważyć, że kryteria rankingu są bardzo uznaniowe. Choć wartość giełdowa jest prostym i łatwo porównywalnym miernikiem wielkości, ma ona swoje wady. Po pierwsze racjonalność inwestorów to mit i giełdowe wyceny bywają oderwane od rzeczywistości. Po drugie wycenia się w ten sposób także część biznesu spółek, która nie jest związana z górnictwem. A czasami bywa, że generuje ona sporą część przychodów. Twórcy rankingu wykluczyli jednak z zestawienia te firmy, które bardziej handlują surowcami, niż je wydobywają.

Najważniejszą wadą podejścia mining.com jest jednak fakt, że po prostu nie wszystkie spółki notowane są na giełdach. - Zdecydowaliśmy się nie uwzględniać spółek spoza giełdy i ze znaczącym większościowym udziałem własności państwowej z powodu braku jasnych informacji dotyczących wyceny. W ten sposób wypadli ze spisu tacy giganci jak chilijskie Codelco, uzbeckie Navoi Mining, które posiada największą kopalnię złota, Eurochem z kopalniami soli potasowych, Trafigura, producenta uranu Kazatomprom i liczne kompanie z Chin oraz krajów rozwijających się - napisali w raporcie autorzy. Mimo wszystko ciężko znaleźć prostszy niż giełdowa wartość sposób na porównanie tak szerokiego wachlarza spółek, działających w tak zróżnicowanej branży jak górnictwo.

Mocne odbicie w branży

Z samego rankingu płyną także ciekawe wnioski właśnie dla całej branży. Łączna wartość sklasyfikowanej pięćdziesiątki sięga 842 mld dolarów. To aż o 258 mld dolarów więcej niż przed rokiem. Piątą część tego wzrostu wypracowano w 2017 roku. Wzrósł też próg wymagany, by załapać się do zestawienia. W ubiegłym roku było to mniej niż 4 mld dolarów, dziś największa spółka, która nie załapała się do rankingu - Kumba Iron Ore - ma wartość 4,96 mld dolarów.

To najlepsze dowody na poprawę sytuacji w branży. W 2015 i pierwszej połowie 2016 roku wiele surowców notowanych było po cenach najniższych od lat, a górnicze spółki prześcigały się we wstrzymywaniu dywidend, zwolnieniach, cięciach i wyprzedawaniu aktywów. Wielkie odpisy powodowały z kolei wielomiliardowe straty, które nie ominęły także m.in. KGHM-u. Synonimem kryzysu stała się z kolei rekomendacja, w której akcje Glencore wyceniono na 0 (słownie: zero) dolarów. W lutym 2016 agencja ratingowa Fitch ścięła z kolei ocenę zdolności kredytowej Anglo American do poziomu śmieciowego.

Teraz jednak surowce dno mają już za sobą, co przekłada się na wzrosty cen spółek wydobywających je. To z kolei przekłada się na giełdowe indeksy. Dobrym przykładem jest choćby polski KGHM, który w pierwszej fazie giełdowej hossy pozytywnie wyróżniał się na tle rynku. 

Źródło: