Taniejąca miedź coraz bardziej doskwiera jej producentom. Najwięksi gracze próbują ratować sytuację cięciem kosztów. W mijającym tygodniu aż trzech z dziesięciu gigantów zapowiedziało zacieśnianie pasa. Co to oznacza dla KGHM-u?


Giełdowa cena miedzi w ciągu ostatnich czterech i pół roku spadła aż o połowę. Tylko w 2015 roku jej notowania osunęły się o 27% i wyznaczyły sześcioletnie minima. Jest na tyle tanio, że najmniej efektywne projekty zaczynają być deficytowe. Przyjmuje się, że progiem rentowności, dla większości światowych producentów, jest miedź po około 4,5-5 tysięcy dolarów za tonę. Obecnie wycena surowca znajduje się w dolnej części tych widełek.
A wcale nie jest powiedziane, że to już koniec spadków. Dodatkowo producentom szkodzi sytuacja na innych surowcach, często wydobywanych przy okazji kopania miedzi tj. srebro, złoto, czy molibden. Ich ceny również są najniższe od lat.
Spółka warta zero
Sytuacja ta wymusza na producentach dokładny przegląd wydatków. Najlepszym przykładem jest Glencore, trzeci największy światowy producent miedzi. Holding wydobywa także inne surowce oraz działa w branżach metalurgicznej, energetycznej oraz agro. Dla niego koszty są szczególnie istotne, ponieważ jego zadłużenie wynosi aż 30 mld USD. Na przełomie września i października na rynkach ożyły obawy o kondycję giganta. Glencore, według niektórych obserwatorów, miało stać się drugim Lehman Brothers, którego upadek zapoczątkuje nową falę kryzysu. Pojawiła się nawet "lotosowa" rekomendacja, wyceniająca akcje Glencore na 0 USD (słownie: zero dolarów).
Spółka podjęła decyzję o restrukturyzacji. Cel: zmniejszenie zadłużenia o 10 mld USD. Glencore miało częściowo pozbyć się biznesu agro, na który znaleźli się nawet chętni. Ewentualna transakcja oznaczałaby wpływy rzędu 2 mld USD. Dodatkowo zamknięte miały zostać dwie kopalnie miedzi. Spółka rozważała także emisję akcji, zawieszenie dywidendy oraz standardowe cięcia kosztów.
W miniony czwartek nastąpił kolejny epizod zmagań Glencore z finansowymi problemami. Spółka zadeklarowała jeszcze mocniejsze cięcia, sprzedaż jeszcze większej ilości aktywów i ograniczenie zadłużenia do końca 2016 roku nie o 10, a o 12 mld USD. - W obecnej sytuacji rynkowej musimy zachować dużą elastyczność i rozwijać nasz program wraz z rozwojem wypadków - stwierdził dyrektor generalny spółki Ivan Glasenberg.
Giganci zawieszają dywidendy
Dzień przed Glasenbergiem na scenę wyszli przedstawiciele Freeport-McMoRan, drugiego największego producenta miedzi, wydobywającego także surowce paliwowe oraz m.in. molibden. Zapowiedzieli oni, że w ramach walki ze spadającymi cenami surowców, spółka przez najbliższe dwa lata ograniczy wydatki o 800 mln USD. Zawieszona zostanie także dywidenda, co pozwoli zaoszczędzić kolejne 240 mln USD. Dodatkowo o 350 mln funtów zmniejszone ma zostać wydobycie miedzi. Wcześniej Freeport zapowiadał, że cięcia sięgną 250 mln funtów.
Liderzy światowego rynku miedzi w 2014 roku | ||
---|---|---|
Spółka | Produkcja w mln ton | |
1 | Codelco | 1,84 |
2 | Freeport-McMoRan | 1,47 |
3 | Glencore | 1,29 |
4 | BHP Billiton | 1,20 |
5 | Southern Copper | 0,67 |
6 | Rio Tinto | 0,64 |
7 | KGHM | 0,51 |
8 | Anglo American | 0,50 |
9 | Antofagasta | 0,46 |
10 | First Quantum Minerals | 0,38 |
Źródło: Thomson Reuters GFMS Copper Survey |
Festiwal wystąpień zapoczątkowali jednak przedstawiciele Anglo American, spółki produkującej mniej więcej tyle miedzi co KGHM, którzy we wtorek zapowiedzieli ogromne cięcia zatrudnienia. Siła robocza ma zostać zredukowana ze 135 tysięcy do 50 tysięcy. Zawieszona ma zostać także dywidenda oraz zmianie ma ulec model biznesowy. W 2016 roku spółka będzie chciała pozbyć się ze swojego portfolio fosforanów i niklu.
- Sytuacja na rynku surowcowym wymaga odważnych działań restrukturyzacyjnych - stwierdził w komentarzu Mark Cutifani, dyrektor generalny AngloAmerican.
CZYTAJ DALEJ: Co to wszystko oznacza dla KGHM-u? >>
Co to wszystko oznacza dla KGHM-u?
Akcjonariusze KGHM-u te trzy historie mogą odbierać w dwojaki sposób. Z jednej strony problemów konkurencji, wynikających ze wspólnej dla wszystkich uczestników rynku bolączki lekceważyć nie można. Tania miedź uderza w rentowność kopalnianych biznesów zarówno Glencore, AngloAmerican, jak i KGHM-u. Poczynania tych pierwszych to wyraźny znak, że należy poważnie zacząć rozważać zacieśnianie pasa. W KGHM-ie podjęto wprawdzie próby cięcia kosztów, jednak na tle konkurencji nie są one zbyt spektakularne. A warto pamiętać, że w dobie kryzysu na wolnym rynku wygrywa ten, kto ma najniższe koszty.
Konsekwencją tego myślenia mogą być m.in. obawy o dywidendę. Jak pokazują jednak przykłady, to od dywidendy rozpoczyna się wielkie programy oszczędnościowe. Władze KGHM-u nie zapowiadały jednak takich ruchów, dodatkowo ciężko sobie wyobrazić, aby główny akcjonariusz, Skarb Państwa, tak łatwo zrezygnował z dywidendy od górniczego czempiona.
Z punktu widzenia polskiego inwestora bardziej oczywistym polem do minimalizacji kosztów, wydaje się zapewne likwidacja podatku od kopalin, lecz ten, mimo zapowiedzi nowego rządu, póki co pozostanie najprawdopodobniej w niezmienionej formie. W 2014 roku dywidenda oraz podatek kosztowały spółkę 2,5 mld PLN.
Stopy zwrotu akcji wybranych spółek od początku 2015 roku (YTD) |
|
---|---|
KGHM | -42,91% |
Glencore | -67,99% |
Freeport | -67,87% |
Anglo American | -72,70% |
Źródło: Bankier.pl/Reuters |
Nie zawsze jednak istnieje potrzeba głębokich cięć. Podczas listopadowej konferencji "Porfesjonalny Inwestro", Artur Tarnowski, szef relacji inwestorskich KGHM-u, zauważył, że lubińska spółka jest w nieco lepszej sytuacji niż konkurencja. – Znacząca większość czołowych producentów miedzi jest silnie zadłużona. Ich wskaźnik dług netto do EBITDA sięga 4, podczas gdy u nas wynosi ledwie 1. Doszli więc do ściany, przy której bankierzy kręcą nosem na powiększanie tego zadłużenia. Z tego powodu ciężko jest im finansować działalność – ocenił.
Mocniejsza pozycja może być także zachętą do zakupów. Akcje niemal wszystkich producentów są najtańsze od lat. Sam KGHM od początku 2013 roku stracił blisko 70% swojej giełdowej wartości i jego kapitalizacja jest ledwie 2 mld zł wyższa od ceny, jaką spółka zapłaciła za 100% udziałów w Quadrze FNX. Dwa tygodnie temu prezes Wirth zapewniał, że do 2020 roku KGHM powinien nabyć aktywo podobne do Sierry Gordy.
Surowcowe odbicie coraz bliżej?
Drugi wniosek płynący z działań światowych gigantów odnosi się nieco bardziej do szerokiego rynku. Ostre cięcia często sugerują zbliżanie się do punktu przesilenia. Światowa produkcja miedzi już została obniżona o 800 tysięcy ton, a kolejne cięcia zapowiedział już m.in. wspominany Freeport. Z kolei Codelco, światowy lider miedziowego rynku, ma obciąć wydatki inwestycyjne o 5 mld dolarów. Malejąca podaż za kilka miesięcy może stać się istotnym czynnikiem przemawiającym za wzrostami cen miedzi. Z racji uwarunkowań produkcyjnych, naturalnym wsparciem wydaje się wspomniany poziom 4,5-5 tysięcy dolarów za tonę.
Wszystkie przesłanki pokazują, że zarówno w okresie średnio-, jak i długoterminowym, perspektywy dla miedzi są dobre – mówił w listopadzie Tarnowski. KGHM przewiduje, że poważne odbicie na miedzi nastąpi w 2017 roku.
To jednak tylko strona podażowa. Na cenę wpływ również ma popyt, a ten zależy przede wszystkim od Chin, gdzie znajduje się największy rynek zbytu dla miedzi. W poprzednim kwartale inwestorzy byli pełni obaw o gospodarkę Państwa Środka. Nie spełniły się jednak najbardziej pesymistyczne scenariusze. Według części analityków Chiny nadal są jednak tykającą bombą i to od nich rozpocznie się kolejna fala kryzysu. Każda negatywna informacja z Pekinu będzie więc tym bardziej negatywnie wpływała na notowania miedzi. Jeżeli jednak nie dojdzie tam do znaczącego załamania, na rynku miedzi powinny przeważyć argumenty strony podażowej.