Branża budowlana zmaga się, jak wszystkie inne, z rosnącą presją kosztową i problemami z zerwanymi łańcuchami dostaw. Budowa portfela zamówień to w ostatnim czasie zadanie coraz trudniejsze, które wykonane niewłaściwe może generować ogromne straty.


Reprezentantem branży na GPW jest sektorowy indeks WIG-Budownictwo, który pobił we wrześniu 2021 r. swoje 10-letnie maksima, wspinając się na ponad 4 572 pkt. Po 10 miesiącach jest o 27 proc. niżej i od lutego konsoliduje się wokół poziomu 3 500 pkt.
Rynek zastanawia się, co dalej z budownictwem. Z jednej strony spółki mierzą się z rosnącą presją inflacyjną, zerwanymi łańcuchami dostaw i brakami materiałów budowalnych, a nawet z odpływem pracowników, z drugiej mają świadomość, że zgoda KE na przyznanie Polsce środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy to kolejne miliardy euro dla branży, która będzie beneficjentem ich wydatkowania. Jest też Ukraina, którą ktoś będzie musiał odbudować.
Codziennie inne ceny
Sęk w tym, że mniejsze firmy mogą nie doczekać do czasu, kiedy unijne pieniądze zaczną płynąć do Polski. Problemem jest rosnący koszt pracy, brak dostępności surowców, brak rąk do pracy oraz brak porozumień między realizatorami zadań inwestycyjnych a samorządami i zleceniodawcami. Dochodzi do sytuacji, że przedsiębiorcy muszą dokładać do prowadzonych przez siebie inwestycji, a w przypadku małych firm to skazywanie ich na bankructwo.
„Otrzymujemy wiele sygnałów, że sektor budowlany jest w bardzo trudnym położeniu. Silne firmy, deweloperzy, realizatorzy międzynarodowych kontraktów poradzą sobie bez problemu. Bardziej boję się o małe firmy, o budowlane firmy rodzinne, o podwykonawców. To oni kalkulują zyski na poziomie 20 proc., a obecne podwyżki absolutnie rujnują wszelkie wyliczenia i zmuszają ich do chodzenia po prośbie do inwestorów i proszenia o zrozumienie” – mówiła Hanna Mojsuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
„Ceny materiałów budowlanych rosną z dnia na dzień, na niektóre są przyjmowane zapisy albo obowiązuje na nie „cena dnia”. Przykładowo stal, beton czy styropian w poniedziałek potrafi kosztować określoną kwotę, a w czwartek jest ona już 10-15 proc. wyższa Problemem jest skalkulowanie inwestycji, bo nie wiemy tak naprawdę, jakie ceny i jaka dostępność materiałów będzie za miesiąc, a co dopiero za rok. Budownictwo wymaga planowania, a tutaj zupełnie nie mamy takiej możliwości” – wylicza Krzysztof Przybyszewski, przewodniczący Klastra Budowlanego Pomorza Zachodniego.
Według opublikowanego 13 czerwca miesięcznego raportu Polskich Składów Budowlanych ceny materiałów w maju 2022 r. w stosunku do maja 2021 r. wzrosły średnio o 34 proc. Podwyżki dotyczyły wszystkich 20 grup towarowych. Najwięcej zdrożały izolacje termiczne (61 proc.) i płyty OSB (49 proc.).
Mimo że pierwszy szok cenowy po wybuchu wojny minął i np. ceny stali spadły, to wciąż występuje problem z dostępnością, a nawet po obniżce trzeba płacić za materiał kilkadziesiąt procent więcej niż rok temu czy na początku roku. Mówimy tu raczej o stabilizacji cen na wysokich poziomach.


"Wahania cen stali są jaskrawym przykładem tego, co obecnie dzieje się w polskim budownictwie, które mierzy się z bezprecedensowym wzrostem kosztów i dużą niepewnością co do poziomu inwestycji w przyszłości. Od kilku tygodni ceny stali spadają niemal tak szybko, jak rosły tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, i obecnie są już 10-30 proc. poniżej szczytu z przełomu marca i kwietnia. To wciąż o ponad 25-35 proc. wyżej niż przed inwazją Rosji" - mówił dla "Pulsu Biznesu" Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
"Popyt spada, bo startuje mniej inwestycji, a nadchodzące spowolnienie gospodarcze na świecie może doprowadzić do korekty cen surowców. Po stronie kosztów produkcji należy odnotować rekordowe ceny energii, paliw i presję płacową" - dodał.
Luka kadrowa
Kolejna sprawa to pracownicy. Według opinii Krzysztofa Koziara, szefa działu doradztwa budowlanego w CBRE – firmy doradczej i inwestycyjnej z rynku nieruchomości, luka kadrowa w branży budowalnej wynosi ok. 150 tys. osób. Według danych GUS-u Ukraińcy stanowili do wybuchu wojny ok. 11 proc. ogółu zatrudnionych w sektorze.
„Od momentu wybuchu wojny na terytorium Ukrainy granicę z Polską przekroczyło ponad 3,4 mln uchodźców. Ponad 1,3 mln przekroczyło granicę w drugą stronę, z czego 150 tys. wyjechało w pierwszych dniach i tygodniach agresji Rosji. Byli to mężczyźni, którzy porzucili pracę m.in. na polskich budowach i w firmach transportowych” – wylicza ekspert, powołując się na statystyki z końca maja.
„Z analizy nadanych numerów PESEL wynika, że zaledwie 4,5 proc. uchodźców to mężczyźni w wieku produkcyjnym. Zatem z ponad miliona osób, które zdobyły PESEL, to niecałe 50 tys. osób. Wiemy, że nie wszyscy z nich wejdą na rynek pracy, nie wszyscy będą też szukali pracy w budowlance, a nawet jeżeli tak by się stało, to luka w tym sektorze i tak jest dużo większa” – podsumowuje Krzysztof Koziar.
Czas wyzwań
O „Czasie wyzwań giełdowych liderów” piszą w swojej analizie eksperci PwC. Zwracają uwagę, że mimo rekordowych wyników spółek w 2021 r. prognozy nie napawają optymizmem. Za przykład podają Budimex, który jest według autorów w „szczycie finansowej formy”. Blisko 1 mld zysku netto, wzrost przychodów, ponad 800 mln zł wypłacone akcjonariuszom w formie dywidendy. Tymczasem wartość spółki od giełdowych maksimów osiągniętych we wrześniu 2021 spadła o około 30 proc.
Podobnie wygląda sytuacja Polimeksu Mostostal. Spółka odnotowała wzrost zysku netto rok do roku o około 40 proc. Skala przychodów ze sprzedaży wzrosła z poziomu 1,6 mld zł w roku 2020 do przeszło 2,3 mld zł w roku 2021. Ponadto spółka posiada duży portfel otwartych kontraktów o wartości przekraczającej 5 mld zł skupiony na segmencie budownictwa dla energetyki. Jednocześnie od trzyletniego maksimum kursu z września 2021 roku na poziomie 6 zł za akcję kurs osunął się do poziomu 3,20 zł, czyli blisko o połowę – zauważa PwC w swojej analizie.
Innym ciekawym przykładem jest Erbud, który kontroluje inną giełdową spółkę – Onde. Erbud notował wyraźny wzrost zysku brutto rok do roku o ponad 30 proc., wzrost przychodów o ponad 40 proc., a kurs od lipca spadł ze 100 zł do 34 zł, czyli o ok. 66 proc., co daje kapitalizację na poziomie 412 mln zł. W tym samym czasie posiadany pakiet akcji Onde jest wyceniany przez rynek na ok. 373 mln zł, co sam biznes Erbudu wyceniałoby na 39 mln zł – mniej niż zysk spółki za sam 2020 r.


Ekstremalna niepewność
"Wydaje się, że niepewność na rynku osiągnęła ekstremum" – ocenia PwC. Budimex poinformował, że zrezygnował z powodu rosnących cen materiałów z kontraktów na kwotę ponad 3 mld zł. Erbud zakomunikował z kolei, że wartość kontraktów, które będą przedmiotem renegocjacji z inwestorami, wynosi między 500 a 800 mln zł.
"Firmy po aktualizacji kosztów uznają, że wywiązanie się z umów przyniosłoby dotkliwe straty. Problem nie omija również zamówień publicznych. Nikt nie zna liczby umów renegocjowanych z tych przyczyn. Do Urzędu Zamówień Publicznych docierają już sygnały o zwiększonej liczbie renegocjacji kontraktów" – pisała w pierwszym tygodniu czerwca „Rzeczpospolita”.
„Dziś nie prognozuję, natomiast firmy zaczęły robić kalkulacje: jeżeli inwestorzy nie skompensują nam tych dodatkowych kosztów, to ile będziemy musieli dołożyć w tym roku? Dogadamy się czy nie? A na poziomie zysku całej branży w grę wchodzą setki milionów, jak nie miliardy złotych” - mówił w wywiadzie dla kwartalnika „Euroinfastruktura XXI” Dariusz Bocher, chłonek rady nadzorczej Budimeksu.
„W takiej sytuacji kosztami powinni podzielić się wszyscy uczestnicy gry: część powinno wziąć na siebie państwo, część inwestor, generalny wykonawca, dostawca, podwykonawca... Generalnie już jednak wiadomo, że rok będzie mniej korzystny dla branży i należy liczyć się ze spadkami zarówno przychodów, jak i rentowności” – dodał.
Czarny scenariusz i perspektywy
Wszyscy liczący się na rynku gracze stoją na stanowisku, że nie jest brany pod uwagę najczarniejszy scenariusz w postaci schodzenia z budów. Niemniej jednak konieczna jest współpraca pomiędzy inwestorami a wykonawcami w celu realizacji kontraktów – piszą autorzy raportu PwC.
I zauważają, że rynek budowlany zaczyna mieć problem z paradoksalną sytuacją - wielkość portfela z podpisanymi kontraktami, zawsze traktowana jako wyznacznik dobrej formy firmy, może zacząć ciążyć niektórym spółką, ponieważ przy braku waloryzacji cen kontrakty mogą się okazać źródłem przyszłych strat, a alternatywą względem ich poniesienia będą kary za zerwanie kontraktów.
To szereg zagrożeń, z którymi obecnie zmaga się branża i które w pewnym stopniu zostały już wycenione przez rynek. Niepewność co do skali problemów z inflacją, pracownikami, nierentownymi kontraktami może być z drugiej strony rekompensowana nadzieją na uruchomienie środków z KPO i pobudzeniem inwestycji w gospodarce. Ministerstwo Finansów oszacowało wpływ realizacji Krajowego Planu Odbudowy na dynamikę inwestycji ogółem w gospodarce o ok. 0,4 pkt. proc. w br. oraz ok. 2,0 pkt. proc. w kolejnych latach. To powinno doprowadzić do wzrostu stopy inwestycji z około 16,5 do ponad 17 proc.
Jest jeszcze kolejna pieśń przyszłości, czyli odbudowa Ukrainy. To potencjał, który może dać dodatkowy impuls do wzrostu dużym polskim firmom budowlanym. Trudno określić, jaki będzie finał wojennej zawieruchy, jednak scenariusz Ukrainy jako wielkiego placu budowy finansowanego przez międzynarodowe instytucje pojawia się w międzyrządowych rozmowach Polski i Ukrainy.
Perspektywy popytu na usługi budowlane nie są optymistyczne na tu i teraz. Problemy na rynku mieszkaniowym związane z załamaniem popytu na kredyty hipoteczne, rosnące koszty materiałów i pracy, szczególna specyfika branży opierająca się planowaniu czy wreszcie widmo recesji, które zagląda coraz bardziej w oczy Polakom mimo uspokajania przez premiera, mogą być katalizatorem dalszych spadków w krótkim terminie. Zwłaszcza w obliczu kolejnych, po serii dziewięciu z rzędu, podwyżek stóp procentowych. Coraz wyższy koszt pieniądza już zaczyna być problem dla finansowania inwestycji.
Jeszcze w pierwszym kwartale dane GUS-u pokazywały wysokie dynamiki wzrostu w produkcji budowlano-montażowej, ale już odczyt za kwiecień rozczarował. Nowe dane za maj GUS pokaże w środę i wtedy będziemy wiedzieć więcej na temat tego, jaka jest skala hamowania w branży.