W ostatnim miesiącu mieliśmy szczególnie obfity wysyp pozytywnych danych gospodarczych. Dane te pojedynczo może nie byłyby szczególnie istotne, ale w pełnej palecie zaczynają napawać optymizmem. Przedstawiam najważniejsze – moim zdaniem – twarde dane sugerujące, że kryzys gospodarczy jest już za nami.
PMI
Opublikowane w czwartek dane o indeksie PMI pokazały po raz pierwszy od 15 miesięcy ożywienie w polskim przemyśle. Wskaźnik PMI wzrósł w lipcu do 51,1 pkt z 49,3 pkt w czerwcu i był znacznie lepszy od oczekiwań analityków. To właśnie wartość tego wskaźnika przewyższająca poziom 50 punktów pokazuje, że w przemyśle zapanowało ożywienie. Przez ostatnich 15 miesięcy wskaźnik PMI znajdował się poniżej poziomu 50 pkt, co świadczyło o tym, że polski przemysł się zwijał.
»Gospodarka powoli wychodzi z dołka |
Dla przeciętnego Kowalskiego nazwa PMI brzmi raczej obco i nie wywołuje specjalnych skojarzeń. Dlaczego więc warto zwracać uwagę na ten wskaźnik? PMI jest liczony na podstawie ankiet wysyłanych do kadry kierowniczej ponad 300 dużych polskich firm sektora przemysłowego. Menedżerowie ci mogą na co dzień obserwować stan zamówień, produkcji i zatrudnienia w swoich firmach. Są więc dużo bliżej krwiobiegu polskiej gospodarki. I mogą dzięki temu bardzo dobrze ocenić, jakie perspektywy stoją przed ich firmami.
Produkcja przemysłowa i eksport
Opublikowane w połowie lipca dane o produkcji przemysłowej za czerwiec bardzo pozytywnie zaskoczyły analityków. Produkcja wzrosła bowiem w Polsce o 3% w stosunku do czerwca ubiegłego roku (rdr), a w stosunku do maja tego roku wzrosła o 2,8% (mdm). Analitycy oczekiwali znacznie gorszych danych. Także rosnąca sprzedaż detaliczna i spadające bezrobocie napawają optymizmem.
Główny Analityk Bankier.pl Krzysztof Kolany nazwał ten znacznie lepszy od oczekiwań wynik pierwszą jaskółką ożywienia. Kolany zwraca uwagę na to, że niemal 3/4 działów przemysłu zanotowała wzrost produkcji, a najlepiej radzą sobie firmy sprzedające swoje produkty za granicę. Warto na to zwrócić uwagę, ponieważ produkcja na eksport jest bardzo ważnym elementem każdej gospodarki, a w przypadku polskiej często staje się lokomotywą wzrostu.
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury
Na rychły koniec kryzysu wskazuje Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury (WWK), którego wartości publikowane są w raportach Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). W czerwcu wskaźnik ten zanotował wyraźny wzrost (o 4,2 pkt do 146,1 pkt) i choć w lipcu lekko spadł, to – według Marii Drozdowicz z BIEC – po tak znacznym wzroście w czerwcu nie jest to nic niepokojącego. Czerwcowy wzrost wskaźnika był pierwszym tak wyraźnym wzrostem od niemal trzech lat, dlatego zdaniem autorki raportu jest to bardzo poważny sygnał zbliżającego się ożywienia gospodarczego.
Dlaczego w gospodarce ma być coraz lepiej? Raport wskazuje na kilka istotnych czynników. Przede wszystkim poprawiła się sytuacja finansowa firm, które skutecznie przeprowadziły działania mające dostosować zatrudnienie i wynagrodzenia do spowolnienia gospodarczego. Firmy odnotowują także wzrost zamówień krajowych i zagranicznych, co świadczy o ożywieniu popytu ze strony konsumentów, ale i z zagranicy. Efektem tego jest także pustoszenie firmowych magazynów, co także pozwala oczekiwać wzrostu produkcji.
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury jest bardzo ciekawym instrumentem przewidywania koniunktury gospodarczej. Na wskaźnik ten składa się kilka składowych, a jego podstawową zaletą jest to, że jego ruchy wyprzedzają zmiany koniunktury. Zatem jeśli WWK wykazuje tendencje rosnącą w momencie, kiedy w gospodarce panuje jeszcze stagnacja, można z dużą dozą pewności przewidywać, że w gospodarce za kilka miesięcy pojawi się ożywienie. I odwrotnie - gdy WWK w czasach prosperity zmienia trend na spadkowy, należy poważnie spodziewać się spowolnienia gospodarczego.
Stopy procentowe
O rekordowo niskich stopach procentowych, ustalanych przez Radę Polityki Pieniężnej, słyszał już chyba niemal każdy Polak. Na pewno odczuli je wszyscy, którzy lubią trzymać swoje oszczędności na bankowych lokatach. Obniżki stóp RPP są bowiem punktem odniesienia do ustalania oprocentowania lokat. Z tego powodu Krzysztof Kolany nawoływał jakiś czas temu, aby zabrać swoje pieniądze z banku i ulokować je w inwestycjach, które mają szanse dać nam wyższą stopę zwrotu.
Niskie stopy procentowe dają jednak także perspektywy dla rozwoju polskiej gospodarki. Oznaczają bowiem dostęp do tańszego kredytu, co w teorii zachęca firmy do planowania nowych inwestycji, finansowanych właśnie tanim pieniądzem. Tańszy kredyt powinien także zachęcić przeciętnego Kowalskiego do wędrówki do banku i zaciągnięcia kredytu na sfinansowanie swoich marzeń. A to wszystko będzie nakręcało koniunkturę gospodarczą. Wprawdzie jakość tego ożywienia nie jest wysoko oceniana przez analityków Bankier.pl Krzysztofa Kolanego i Piotra Lonczaka, ale przynajmniej tymczasowo powinno ono dać wytchnienie polskiej gospodarce.
Giełdowa hossa
Mocne argumenty za końcem kryzysu daje także dobra koniunktura na parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Już od ponad roku wyceny polskich spółek rosną. Indeks WIG, będący miernikiem giełdowej koniunktury, wzrósł o niemal 30% od dołka z maja 2012 roku. Jeszcze lepsze wyniki osiągają indeksy reprezentujące małe i średnie giełdowe spółki. W samym lipcu WIG zyskał niemal 5%.
Dlaczego giełdowa koniunktura miałaby wskazywać na zbliżające się gospodarcze ożywienie? Stare giełdowe powiedzenie mówi: kupuj plotki, sprzedawaj fakty. Oznacza to, że akcje trzeba kupować wtedy, gdy nikt jeszcze nie wierzy w coś, co ma nastąpić. A sprzedawać wtedy, gdy informacje są już wszystkim znane. Dlatego inwestorzy kupują akcje wtedy, gdy gospodarka znajduje się w najgorszym położeniu i można z dużą dozą pewności przewidywać, że gorzej już nie będzie, a powinno być lepiej.
Przytoczone powyżej giełdowe powiedzenie znajduje swoje potwierdzenie w całkiem realnych obserwacjach zależności pomiędzy koniunkturą giełdową a gospodarczą. Badanie powiązań pomiędzy zmianami indeksów giełdowych a trendami wskaźników gospodarczych pokazują, że giełda wyprzedza koniunkturę gospodarczą o około 6 miesięcy. Zatem jeśli w połowie ubiegłego roku mieliśmy do czynienia z giełdowym dołkiem, to ostatni kwartał 2012 r. lub pierwszy 2013 r. powinny wyznaczyć dołek gospodarczy. Potwierdza to Piotr Lonczak, analityk Bankier.pl, który już w kwietniu tego roku pisał, że "polska gospodarka najgorsze ma już za sobą".
Łyżka dziegciu
Choć przytoczone wyżej dane zdają się potwierdzać, że kryzys gospodarczy jest już za nami, to nie do końca mamy powody do radości. Zbliżające się ożywienie nie będzie miało bowiem silnych fundamentów. Za granicą trwa w najlepsze drukowanie pieniędzy, które powoduje wyciąganie gospodarek do góry niejako "za uszy", co w przyszłości nie może skończyć się dobrze. Z drugiej strony w Polsce kupujemy wzrost gospodarczy, zwiększając zadłużenie, które kiedyś będziemy musieli spłacić.
Przypomina to sytuację, w której człowiek, któremu z prowiantu pozostał już tylko Red Bull, wspina się na szczyt góry. Gdy tylko dopalacz przestanie działać, energia do wchodzenia skończy się i nasz bohater zacznie spadać. Niestety, z większej wysokości upadek będzie dużo boleśniejszy.
Marcin Dziadkowiak, Bankier.pl