O ile marcowy deficyt handlowy Chin można uznać za niespodziankę, to kwartalny deficyt na rachunku bieżącym Państwa Środka pretenduje do miana prawdziwej sensacji. To pierwszy taki odczyt od 17 (!) lat.


Zza Muru od lat płynie w świat ogromna fala towarów i mimo że równocześnie rośnie również apetyt chińskiego smoka, to Chiny i tak regularnie raportują nadwyżkę eksportu nad importem. W ostatnich 10 latach Państwo Środka zanotowało miesięczny deficyt handlowy zaledwie sześciokrotnie i było to spowodowane efektami kalendarzowymi (ruchome obchody chińskiego Nowego Roku), a nie fundamentalną zmianą w gospodarce. W tym roku było podobnie, bo w marcu pojawił się deficyt, ale jednak trochę inaczej, bo zazwyczaj wypadał on w styczniu lub lutym. Tym niemniej cały kwartał zakończył się blisko 50 mld dol. "na plusie".
Prawdziwą sensację ujawnili jednak nie przedstawiciele ministerstwa handlu, a banku centralnego. Ludowy Bank Chin, podobnie jak analogiczne instytucje w innych państwach, prowadzi równoległe statystyki dotyczące przepływów pieniądza z i do kraju. Z jego analiz wynika, że podmioty z Państwa Środka i owszem (jak zwykle) znacznie więcej towarów sprzedały za granicę, niż tam kupiły (o 53,4 mld dol.), ale za Mur wypłynęło aż 76,2 mld dol. z powodu ujemnego salda w usługach.


Zaskakującą, wyraźnie niższą niż zwykle nadwyżkę w obrocie towarami można tłumaczyć wyższymi cenami surowców (których Chiny są importerem, jak np. ropy) i mniejszym apetytem zagranicy na produkty wytwarzane za Murem, przy równoczesnym rosnącym napięciu na linii Pekin-stolice krajów rozwiniętych.
Zaskoczeniem nie jest za to pogłębiające się ujemne saldo sektora usług. Chińscy turyści wciąż wydają co raz więcej podczas zagranicznych wojaży (w pierwszym kwartale 74 mld dol.), a władze rozluźniają restrykcje dotyczące wywozu kapitału, narzucone w ubiegłych latach na fali odpływu kapitału zza Muru, zagrażającego stabilności sektora finansowego Państwa Środka, a co za tym idzie całej gospodarki.


W wyliczeniach dotyczących importu usług kryje się także po prostu import towarów. Chińczycy kupują luksusowe towary za granicą i sprowadzają je do kraju, omijając w ten sposób wysokie daniny na rzecz państwa, które są nakładane na tego typu dobra za Murem. M.in. dlatego tak ważne jest, by rozpatrywać nie tylko saldo towarowe, ale i usługowe Państwa Środka.
Nadwyżka towarowa była najmniejsza od 4 lat, a deficyt w usługach najwyższy w historii i w efekcie po raz pierwszy od 17 lat Chiny zanotowały "minus" na rachunku bieżącym. Był on zresztą największy w historii porównywalnych danych.


Podstawowe pytanie brzmi, czy odczyt za pierwszy kwartał zwiastuje nową erę chińskiej gospodarki czy to po prostu jednorazowy incydent. Jeżeli odpowiedzi będziemy szukać w zapowiedziach Pekinu, to możemy spodziewać się częstszych tego typu wyników. W końcu Chiny mają mniej inwestować i eksportować, a więcej konsumować, a PKB nie jest już jedynym istotnym wskaźnikiem gospodarczym. Bilans rachunku bieżącego jest uważany za wskaźnik dobrze obrazujący tzw. "równowagę zewnętrzną" danej gospodarki. Obejmuje salda: towarów, usług, dochodów pierwotnych i wtórnych. Deficyt na rachunku bieżącym oznacza, że inwestycje w kraju są wyższe niż oszczędności wygenerowane w gospodarce. A od lat eksperci twierdzą, że Chiny oszczędzają (a co za tym idzie i inwestują) zbyt dużo, przyczyniając się do destabilizacji światowej gospodarki.
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową, na którą złożyły się większe wydatki Chińczyków podczas zagranicznych podróży w trakcie przerwy świątecznej, wyższe ceny surowców, m.in. ropy, oraz rozluźnienie regulacji dot. odpływu kapitału.
Trwała zmiana może się dokonać za sprawą prezydenta Donalda Trumpa i to niekoniecznie taka, jakiej prezydent USA by oczekiwał. Działania USA mogą co prawda zmusić Pekin do ograniczenia nadwyżki w handlu z USA (obecnie Waszyngton chce redukcji rocznego deficytu o 200 mld dol. do 2020 r.) oraz na dłużej podbić ceny "czarnego złota", ale trudno się spodziewać, że Xi Jinping ugnie się pod żądaniami Stanów Zjednoczonych. Presja zza oceanu spowoduje raczej przyspieszenie realizacji strategii "Made in China 2025", w ramach której Państwo Środka stanie się potęga w produkcji nowoczesnych technologii i będzie mogło w mniejszym stopniu polegać na dostawach z zagranicy i konkurować na rynkach eksportowych z firmami zachodnimi.