NBP ma dobre wieści dla osób ubolewających nad uzależnieniem Polski od "obcego kapitału" i uważających, że "tracimy miliardy" na handlu z Chinami czy Rosją. Po raz pierwszy od ponad 20 lat jesteśmy na plusie, jeżeli chodzi o bieżące ruchy pieniądza w realnej gospodarce.


Współpraca gospodarcza z zagranicą jest jednym z najbardziej gorących tematów dysputy ekonomicznej w Polsce. Przywiązanie do wartości narodowych i/lub postkomunistyczna mentalność niestety często idą w parze z brakiem zrozumienia podstawowych mechanizmów gospodarczych i prowadzą do narastania szkodliwych mitów.
I tak premier Morawiecki cytuje podczas expose znanego ekonomistę T. Piketty'ego, choć zaznacza, że Francuz jego zdaniem przesadza, piszącego o Polsce jako "kraju w posiadaniu zagranicy" oraz mówi o "uzależnieniu od zagranicznego kapitału" i "blisko 90 mld zł rocznie wypływających z Polski". Tego typu argumenty są również podnoszone przy okazji krytyki członkostwa Polski w Unii Europejskiej.
Do tego nieustannie jesteśmy zalewani ideologiczną propagandą, gloryfikującą eksport i szkalującą import. Jeżeli w handlu dwustronnym z jakimś krajem Polska notuje ujemne saldo, czyli deficyt (proszę zwrócić uwagę na pejoratywny charakter tych słów), to "tracimy miliardy". Jeżeli sytuacja jest odwrotna, to pewnie w tym toku myślenia "doimy frajerów"?
Szczegółowe obalenie tych szkodliwych mitów to temat na dłuższy artykuł - w tym miejscu wymienię tylko kilka argumentów. Na początku transformacji ustrojowej Polska była bankrutem i na gwałt potrzebowała kapitału. Dzięki napływowi środków z zagranicy wykonaliśmy ogromny krok naprzód w rozwoju gospodarczym - to właśnie firmy z kapitałem zagranicznym napędzają wzrost produktywności i płac. Wraz z bogaceniem się Polaków uzależnienie od środków zagranicznych będzie naturalnie maleć, a sami inwestorzy nie będą już walić drzwiami i oknami na bardziej nasycony i już nie najtańszy rynek. Natomiast fakt, że inwestor chce zarabiać na inwestycji może oburzać tylko ekonomicznego analfabetę lub populistę.
Podobnie jest również z tezami o rzekomej szkodliwości importu - ich ambasadorzy zdają się zapominać, że celem gospodarowania nie jest gromadzenie "dewiz" jak w PRL, a miliony Polaków korzystają z dostępu do lepszych czy tańszych dóbr wyprodukowanych za granicą. I nie wyobrażają sobie życia bez nowego smartfona, samochodu czy ulubionego francuskiego wina.
Polska znów na plusie w obrotach za granicą
Zwolennicy powyższych tez przeważnie skupiają swoją uwagę na eksporcie i imporcie towarów, czasami także na rachunku finansowym. Tymczasem NBP regularnie rysuje dalece bardziej złożony obraz współpracy Polski z zagranicą - bilans płatniczy. Jest to zestawienie wszystkich płatności dokonanych w danym okresie między krajem a zagranicą. Na saldo bilansu płatniczego składają się:
- rachunek bieżący (obroty towarowe i usługowe, dochody pierwotne i wtórne),
- rachunek kapitałowy (większość środków z Unii Europejskiej)
- rachunek finansowy (inwestycje bezpośrednie, portfelowe i pozostałe ) oraz
- saldo błędów i upuszczeń.
Bilans rachunku bieżącego jest uważany za wskaźnik dobrze obrazujący tzw. "równowagę zewnętrzną" danej gospodarki. Obejmuje nie tylko saldo towarowe (czyli różnicę między eksportem a importem towarów), ale i salda: usług, dochodów pierwotnych i wtórnych. Nadwyżka na rachunku bieżącym oznacza, że oszczędności wygenerowane w gospodarce są wyższe niż inwestycje.
Skąd nadwyżka na rachunku obrotów bieżących w Polsce? Są dwie przyczyny. 1. Rosną oszczędności. 2. Słabe są inwestycje. Saldo CA to ostatecznie zależy od różnicy między krajowymi oszczędnościami a inwestycjami. https://t.co/H5vWtxJmpF pic.twitter.com/UAucuFGIwf
— SpotData (@SpotDataPL) 13 lutego 2018
W ubiegłym roku Polska miała nadwyżkę na rachunku bieżącym po raz pierwszy od 22 lat. Wyniosła 1,85 mld zł.
Despite weaker December print Current Account ended 2017 at surplus for the first time since 1995 pic.twitter.com/4eSnqu80V0
— PKO Research (@PKO_Research) 13 lutego 2018
To, co "straciliśmy" w porównaniu z 2015 i 2016 r. na towarach (nadwyżka spadła do 2,3 mld zł), z nawiązką zrekompensowały usługi. Rozwój tego sektora jest w ostatnich latach naprawdę imponujący. Centra usług mnożą się nad Wisłą jak grzyby po deszczu. W ciągu trzech lat nadwyżka w handlu usługami wzrosła dwukrotnie - z 37,9 mld zł w 2014 r. do 76,3 mld zł przed rokiem. Prym wciąż wiodą usługi transportowe, ale najszybciej rosną usługi prawne, księgowe, doradcze i informatyczne.
Tak wygląda polskie saldo handlu zagranicznego usługami. Imponujące. https://t.co/5YheGaEP6v pic.twitter.com/yhjcwISse4
— SpotData (@SpotDataPL) 13 lutego 2018
Saldo rachunku bieżącego w dół ciągnie saldo dochodów pierwotnych. To właśnie w tej kategorii znajdują się zyski inwestorów wypracowane w Polsce i płynące za granicę. Swoje dokładają też pracujący nad Wisłą obcokrajowcy, m.in. Ukraińcy. Wysyłają oni do domu coraz większe pieniądze, podczas gdy pieniądze od polskich emigrantów pracujących za granicą płyną do kraju jedynie odrobinę szerszą strugą. W efekcie saldo przepływów związanych z wynagrodzeniami jest ujemne. Łącznie w ramach dochodów pierwotnych za granicę popłynęło 122,2 mld zł (o miliard mniej niż rok wcześniej), ale o blisko 4 mld zł zmalał strumień środków płynących w drugą stronę. W efekcie deficyt dochodów pierwotnych był rekordowy i przekroczył 76,2 mld zł.
Można powiedzieć, że szalę przeważyła jednak ostatnia, najmniejsza kategoria. Przez 5 ostatnich lat Polska notowała deficyt w obrotach wtórnych. W 2016 r. wyniósł on 6,1 mld zł, w 2017 r. - tylko 502 mln zł. Z informacji Ministerstwa Finansów wynika, że składka do Unii Europejskiej została w ubiegłym roku zredukowana o ponad 3 mld zł. A ta kwota wchodzi w skład salda obrotów wtórnych.
Eksperci są podzieleni w prognozach dot. salda rachunku bieżącego w kolejnych latach. Jedni wskazują na rosnącą nadwyżkę w handlu usługami, inni twierdzą, że wraz z ożywieniem inwestycji powróci deficyt w handlu towarami.
Więcej środków z UE, mniej bezpośrednich inwestycji zagranicznych
Rachunek bieżący nie jest jedyną pozycją bilansu płatniczego, na którą warto zwrócić uwagę. Nad Wisłę od lat płynie struga unijnych środków, które są sklasyfikowane w większości na rachunku kapitałowym i stanowią o jego wielkości. Problemy z ich absorpcją powoli udaje się przezwyciężać i w samym grudniu Polska otrzymała ponad 11 mld zł. Łącznie saldo kapitałowe w całym roku sięgnęło 25,3 mld zł w porównaniu do 19,5 mld zł rok wcześniej. To podobny bilans do odnotowanego w 2010 r., w latach 2011-13 przekraczał 30 mld zł, a 2014-15 - 40 mld zł.
Na plusie znalazł się też rachunek finansowy. Ale napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w Polsce spadł do raptem 20,7 mld zł. Jak wskazuje "Dziennik Gazeta Prawna" od czasów wstąpienia do UE mniejszy był tylko raz - w 2013 r., lecz było to spowodowane statystycznymi niuansami. W ubiegłym roku decydujący wpływ miała "akcja repolonizacja" (nacjonalizacja). Włoski Unicredit sprzedał Bank Pekao za ponad 10 mld zł, francuski EDF - swoje aktywa w Polsce za ponad 4 mld zł, a inna francuska firma - Engie - Elektrownię Połaniec, która trafiła w ręce Enei. Za "plus" w kategorii BIZ odpowiadały głównie reinwestycje, czyli zyski wypracowane i zainwestowane w Polsce.
A tymczasem bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Polsce ↓↓↓👎 https://t.co/ornW8Sinpj pic.twitter.com/sJtzpG45Tr
— SpotData (@SpotDataPL) 13 lutego 2018
Zwiększył się za to napływ kapitału portfelowego, który może być niekorzystny dla gospodarki, ponieważ charakteryzuje się szybkimi przepływami i w razie zawirowań może błyskawicznie "uciec" z kraju.
Na koniec - haczyk
W danych zaprezentowanych przez NBP jest też pewien haczyk - nazywa się "saldo błędów i opuszczeń". W jego skład wchodzą transakcje, które umknęły czujnemu oku banku centralnego i nie znalazły się w żadnej z powyższych kategorii. W ubiegłym roku ujemne saldo pogłębiło się o ponad 8 mld zł, do 24,8 mld zł.
Niektórzy błędnie utożsamiają tę kwotę z nielegalnym odpływem kapitału z kraju. Z mitem szczegółowo rozprawia się dr Mateusz Machaj w artykule opublikowanym w "Obserwatorze Finansowym". Dość powiedzieć, że jest to głównie efekt członkostwa Polski w Unii Europejskiej, w której obowiązuje swoboda przepływu dóbr, usług, kapitału i osób. Dzięki temu, państwo nie kontroluje wszystkich transakcji, np. części inwestycji, importu samochodów używanych, zakupów na AliExpress czy wydatków na turystykę, a opiera się na danych ankietowych.
Maciej Kalwasiński