
Image licensed by Ingram Image
Przewidywanie przyszłości na podstawie danych historycznych jest wykonalne tylko na poziomie teoretycznym. Gdy w grę wchodzą decyzje polityczne, przyszłość staje się praktycznie nieprzewidywalna. Znając umiejętności naszych reprezentantów, zawsze należy zakładać czarny scenariusz. W skrajnym wypadku nie spełni się on, a rzeczywistość mile nas zaskoczy.
Ile pieniędzy Polska dostanie z Unii?
W nowej perspektywie finansowej na lata 2013-2020 prawdopodobnie dostaniemy między 68 a 72 mld euro. Raczej powinniśmy liczyć tylko na tę niższą kwotę, ale to wcale nie oznacza dla nas końca świata. Niższy budżet UE to wynik trudności gospodarczych w krajach, które wpłacają do wspólnego budżetu więcej, niż z niego otrzymują. Najwięcej do powiedzenia w tym temacie mają Brytyjczycy, którzy wręcz zagrozili secesją z UE.

Na razie system wygląda tak, że mamy dziesiątki programów, w ramach których pieniądze w formie dotacji wydawane są na oświatę, szkolenia oraz przekazywane na projekty inwestycyjne dla firm już istniejących lub dopiero powstających. Jednak „rozdawnictwo” ma się skończyć. System „pieniądze dla wszystkich na wszystko” ma ulec gruntownej przebudowie na rzecz niskooprocentowanych pożyczek, które bezzwrotne będą tylko w określonych sytuacjach.
Wielka bzdura albo głos rozsądku
Czy nowy model finansowania z Unii to dobra wiadomość? Z punktu widzenia szeroko rozumianej sprawiedliwości społecznej jest to rozwiązanie jak najbardziej słuszne. Skończy się dotowanie bogatych firm, które stać na spełnienie wymogów formalnych, a z dotacji uczyniły sobie dodatkowy dochód i świetny sposób na realizowanie kosztownych inwestycji praktycznie bez ryzyka. Nowe rozwiązanie przestanie promować także biznesy od początku skazane na porażkę, np. strony internetowe „o kotach” za milion złotych. Takie projekty często wygrywały z być może bardziej przyszłościowymi pomysłami na biznes tylko dlatego, że zgłoszono je w odpowiednim momencie i spełniły wszystkie wymogi formalne.
Urzędnik oceniający projekt zawsze ma ograniczone pole manewru, bo nikt nie potrafi przewidzieć, czy przypadkiem nie powstaje nowy Facebook lub Apple. Wszystkie największe światowe koncerny na początku były skazywane na porażkę. Z kolei analitycy spodziewający się złotych gór tracili majątki swoich klientów, kupując akcje linii lotniczych lub przekonując o słuszności inwestycji w produkcję wirtualnych gadżetów. Słowem: zawsze łatwiej traci się cudze pieniądze. Ryzyko finansowe jest dobrym bodźcem do zwiększenia zaangażowania w projekt, dlatego zwrotna pożyczka będzie lepszym rozwiązaniem.
»Kiedy nabory wniosków na e-dotacje w 2013 roku? |
Dlaczego liczą się wskaźniki
Gospodarkę jako całość ocenia się z punktu widzenia makroekonomii. Pojedyncze dotacje dla firm nie mają większego znaczenia, bo liczą się sumy wszystkich strumieni pieniędzy wpompowanych w gospodarkę i ich wpływ na inne wskaźniki. Dodatkowo niezwykle istotnym, wręcz najważniejszym pojęciem przy wykorzystywaniu środków UE jest wydatkowanie, czyli określenie stosunku pieniędzy nam przyznanych do łącznej wydanej kwoty. Przykład: Polska otrzyma 68 mld euro, ale wyda tylko 56 mld euro. Różnica nie zostanie nam na koncie, tylko wróci do UE i trafi np. do Portugalczyków.
Kiedy tak się dzieje, to przestajemy być beneficjentami, a stajemy się płatnikami netto, czyli wpłacamy do budżetu więcej, niż otrzymujemy. Niestety, taka sytuacja odbija się na wskaźnikach gospodarczych. Dlatego, pomimo niewątpliwej słuszności zwiększenia liczby pożyczek na niekorzyść dotacji, dla polityków lepszym rozwiązaniem jest rozdawnictwo. Pieniądze trafiają do przypadkowych ludzi, ale nawet jeżeli ich biznesy nie wypalą, to i tak wydadzą pieniądze w Polsce – na wynagrodzenia, projekty budowlane, oprogramowanie itd. Zleceniobiorcy zarobią, bo będą mieli klientów i prawdopodobnie dopiero na tym etapie będziemy mogli mówić o rentowności.
Coraz większy absurd
Chociaż system nosi te znamiona absurdu wyśmiewanego przez fanów Frederica Bastiata, to jednak na razie nie mamy możliwości jego zmiany. Mało który polityk w UE rozumie, że pieniądze na bzdurne dotacje nie biorą się znikąd, tylko zabierane są podatnikom, którzy już prowadzą rentowne biznesy.
Przyszły rok nie będzie tym różnić od poprzedniego. Pieniędzy wciąż będzie dużo, ale możliwe, że na skutek zwiększenia liczby pożyczek kosztem dotacji zmniejszy się nasze wydatkowanie. W końcu zawsze więcej ludzi ustawia się w kolejce po „darmowy” posiłek niż płatny. Wtedy naprawdę nie będzie miało znaczenia, ile dostaniemy z UE, bo i tak będziemy płatnikami netto. Chociaż brzmi to dramatycznie, to nie ma powodu do paniki. To tylko prognoza, a jeśli się sprawdzi, to jej skutki odczujemy dopiero w 2014 roku. Do tego czasu wszystko się może zmienić.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl