REKLAMA

Frank a sprawa polska: pomożecie, pomożemy?

Bogusław Półtorak2015-01-19 16:55
publikacja
2015-01-19 16:55

Historia kredytów denominowanych zatoczyła kolejny raz koło. W tym miejscu można byłoby wkleić tekst "Kredyt walutowy: nie dziękuję!" i zakończyć komentarz. Ale sprawa kredytów walutowych, a raczej kredytów denominowanych i indeksowanych do waluty, nie skończyła się ani po roku 2002, ani też w 2006, gdy nadzór finansowy próbował wprowadzić rekomendację S zakazującą takich kredytów.

Frank a sprawa polska: pomożecie, pomożemy?
Frank a sprawa polska: pomożecie, pomożemy?
/ Thinkstock

W tamtym czasie skończyło się głośnym larum bankowców, klientów i polityków, którzy nie słuchając ekonomistów, nie godzili się na takie ograniczanie swobód Polaków. Dostęp do gry na foreksie całym swoim majątkiem już wtedy stał się synonimem wolności finansowej Polaków.

Dzięki temu dopiero po ośmiu latach udało się wdrożyć zakaz udzielania kredytów w walucie innej niż się zarabia. I tak po 2009 roku, w 2015 roku mamy kolejny, ale pewnie nie ostatni, ogólnopolski test walutowy kredytobiorców i bankowców, ale także polityków.

Historia kredytów walutowych kołem się toczy (Thinkstock)

Polityków dbających o nas jak zawsze – z licznymi pomysłami ulżenia podatnikowi w jego rozterkach związanych z wydawaniem jego pieniędzy. Bankowców udających, że przecież informowali o ryzyku i sprzedających kredyty wszystkim, którzy byli wstanie się podpisać. Klientów, którzy mamili się wizją darmowego kredytu. Dziś to wszyscy po trochu są ofiarami i sprawcami obecnej sytuacji. I wszyscy powinni wziąć na siebie odpowiedzialność i problem rozwiązać wspólnie, ale nie kosztem tych którzy frajersko brali kredyty w złotych lub odmawiali sobie kredytu w ogóle, ściubiąc grosz do grosza na własne M.

Nie chcemy pomagać frankowcom – wyniki badania Bankier.pl

Prawie połowa frankowców będzie miała wkrótce trudności ze spłatą rat - takie wnioski płyną z badania przeprowadzonego przez Bankier.pl. Jednocześnie 47 proc. z nich nie posiada oszczędności. Frankowcy liczą na pomoc państwa, ale nie mogą oczekiwać wsparcia opinii publicznej - większość ankietowanych jest temu przeciwna.


Klientom jak zawsze radzę rozmowę z bankiem. W obecnej sytuacji składajcie wnioski o wakacje kredytowe i podejmujcie kroki przewidziane w zawartych przez was umowach kredytowych.

Bankowcom zalecam negocjowanie z klientem, ale nie z pozycji siły, bo ich straty wkrótce zamienią się w wasze straty. A politykom zalecam rozmowę ze specjalistą, który doradzi wam pewien dystans. Bo z dystansu bowiem widać, że ktoś, kto wziął kredyt denominowany w frankach, w sensie ekonomicznym i tak póki co jest „zarobiony”. Banki na tym procederze też zarobiły, więc dlaczego podatnik ma dopłacać do biznesu, w którym wszyscy zarobili? Pomożecie, tak – ale tylko dobrym słowem i radą.

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (47)

dodaj komentarz
~gość
Nie zmienia to faktów że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali je konsumentom, wprowadzając ich w pułapkę finansową
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów
4. Banki zabezpieczały
Nie zmienia to faktów że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali je konsumentom, wprowadzając ich w pułapkę finansową
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów
4. Banki zabezpieczały przed ryzykiem tylko siebie a nie swoich klientów
5. Doradcy bankowi nie tylko, że nie wyjaśniali ludziom istoty ryzyka, ale wręcz prowadziły kampanię dezinformacji
~wariat
1.Dlaczego podpisywaliście umowy z takimi klauzulami?
2.Instytucje zaufania publicznego??? A gdzie to jest napisane?
3.Do słonecznej pogody w czasie urlopu też mają prawo tylko kto ma to zapewnić?
4.Banki to prywatne firmy, dlaczego miałyby zabezpieczać klientów?
5.j.w. Dlaczego prywatna firma reklamując produkt ma mówić
1.Dlaczego podpisywaliście umowy z takimi klauzulami?
2.Instytucje zaufania publicznego??? A gdzie to jest napisane?
3.Do słonecznej pogody w czasie urlopu też mają prawo tylko kto ma to zapewnić?
4.Banki to prywatne firmy, dlaczego miałyby zabezpieczać klientów?
5.j.w. Dlaczego prywatna firma reklamując produkt ma mówić o jego wadach?
~gość odpowiada ~wariat
Tzw. frankowicze mają dużo racji, ponieważ między innymi:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali je konsumentom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych
Tzw. frankowicze mają dużo racji, ponieważ między innymi:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali je konsumentom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów.
4. Banki zabezpieczały przed ryzykiem tylko siebie, nie swoich klientów.
5. Doradcy bankowi nie tylko, że nie wyjaśniali ludziom istoty ryzyka, ale wręcz prowadziłi kampanię i politykę dezinformacji.

Nie jest prawdą jak twierdzi propaganda służąca skłócaniu i dzieleniu społeczeństwa, że frankowicze już od początku czerpali z kredytów frankowych niezmierne korzyści. Istotnym jest, że to nigdy nie był kredyt we frankach a tylko indeksowany frankiem. Oznacza to, że konsument otrzymywał złotówki i spłaca ten kredyt również w złotówkach, a jedynie proponowany / wymuszany przez banki, sposób rozliczania spłat tego kredytu opiera się na przeliczaniu wartości złotówki na franka a także dodawaniu do długu różnych innych obciążeń. Np. banki ustalały same sobie a później stosowały tzw. spread do wyliczania kursów sprzedaży, tak jakby transakcje rzeczywiście następowały we frankach a nie w złotówkach jak było naprawdę. Spread ten niejednokrotnie wynosił, aż kilkanaście procent. Gdy kurs franka spadał bank miał ponadto także możliwość podnoszenia stopy oprocentowania kredytu, a więc tym samym utrzymywania swojego zysku na zaplanowanej przez siebie wysokości. Banki robiły to na sobie tylko wygodnych i znanych zasadach. Ani wysokość spreadu ani też oprocentowania nie była w żaden sposób z konsumentami negocjowana, ani też nawet znana. Banki też stosują tu różnego rodzaju ubezpieczenia na wypadek jakiegokolwiek dla siebie ryzyka związanego z niedostatecznym w/g ich uznania dla siebie zyskiem. Za te ubezpieczenia płaci też nie kto inny jak właśnie konsument. Należy tu dodać, że niejednokrotnie kredytobiorcy do dziś na bieżąco nie są informowani co do szczegółów spłat swojego kredytu a taka informacja, prawdopodobnie zwykły komputerowy wydruk, w/g cennika banku kosztuje nawet i 600 złotych. (Brak jest też często, jak w innych krajach bezpłatnego dostępu internetowego do bieżącej informacji o własnym kredycie, historii jego spłat i obciążeń kredytu, które są stosowane przez banki i stanowią najprzeróżniejsze opłaty przez nie narzucane.) Całe ryzyko przenosiło się więc już od samego początku tylko na konsumenta, który nie miał jak banki możliwości manipulowania ani spreadem, ani stopą oprocentowania, ani też jakimikolwiek opłatami, ani w ogóle niczym. Nie miał też możliwości do swobodnego dostępu do podstawowych informacji związanych z jego kredytem. Jest to po prostu nierówna walka. Wysoki spread i oprocentowanie trzymane było do chwili, gdy kurs franka wzrósł do poziomu, gdy już wiadomo było, iż główny zysk banki będą mogły czerpać głównie z tytułu wysokiego kursu franka. Wiąże się to bowiem ze znacznie wyższym zadłużeniem w złotówkach, a co także za tym idzie znacznie wyższych spłatach ratalnych, też tych faktycznych w złotówkach. Nigdy frankowicze nie robili pieniędzy na tych kredytach. Czy w ogóle spłatę jakiegokolwiek kredytu można by nazwać zarabianiem jakichś pieniędzy? Kredyt jest to po prostu zapis długu konsumenta za który trzeba bankowi płacić marżę. Ta marża dla banku nigdy ujemną nie jest a więc zawsze jest dodatnim dla niego zyskiem. I też prawdziwe zyski miały na tym banki. Już w marcu 2009 roku kurs sprzedaży franka, po którym dokonywano rozliczenia poszybował w niejednym banku od około 2 aż do ponad 3,4. I tak na przykład jeśli ktoś zawarł umowę gdzieś we wrześniu 2007 roku, to przy stosowanym przeliczeniowym kursie kupna franka równym 2.20 zysk banku na każdej złotówce zadłużenia wzrósł aż o 54%. Inaczej mówiąc, każde 100 tys. zł zadłużenia urosło do 154 tysięcy a przy kursie sprzedaży franka 4,00 wzrosło do ok. 181 tysięcy nie licząc oprocentowania kredytu, za co trzeba oczywiście także płacić. Kiedy więc był tu czas na rzekome dorabianie się na niskich spłatach, jak powtarzają uporczywie za mediami niektórzy "nieco mniej myślący" komentatorzy? Ten zysk jest tylko zyskiem banku, a osiągnięty został przez zastosowanie przez bank w umowie tzw. "klauzul niedozwolonych" lub "klauzul abuzywnych" - inna nazwa.

Jest jeszcze inna kwestia. Jak mamy dziś traktować banki? Czy jako instytucje zaufania publicznego, w której konsument spotyka się z doradcą otrzymując fachową poradę w efekcie której nabywa najbardziej korzystną dla siebie najzwyklejszą w świecie płatną usługę na zakup np. mieszkania, jako nieodzowny element 1-wszej potrzeby do godziwego życia, czy raczej jak instytucje ogrywające ludzi. A w takim przypadku powinniśmy się przeistoczyć do roli graczy czy spekulantów giełdowych, bacznie pilnując by jakiś toksyczny produkt bankowy nie wyrządził nam szkód, za które będziemy musieli płacić do końca życia, a może nawet i nasze długi przeniosą się na następne pokolenia.

Problem polega tu głównie na tym, że normalni, nieprzygotowani profesjonalnie do spekulacji finansowych ludzie poszli do banku po poradę, żeby pożyczyć na sprzyjających im warunkach pieniądze na zakup mieszkania, a zostali wmanipulowani przez bankowych profesjonalnych doradców finansowych w wysoce ryzykowny produkt giełdowy, oparty na spekulacjach kursami walutowymi w wieloletnim okresie czasu, w dodatku najczęściej bez możliwości wydostania się z tej pułapki. Jak ryzykowny okazał się ten produkt to wszyscy już dziś wiemy. Za zadłużenie we frankach banki dziś naliczają nawet i dwukrotnie więcej złotówek niż miało to miejsce przy zaciąganiu kredytu.

Widziały gały co brały? Jeżeli jak twierdzą niektórzy wina stoi po stronie niedoświadczonego i niewyedukowanego w spekulacjach bankierskich konsumenta, który nie przewidział związanego ze zwykłym jak mniemał kredytem ryzyka, to czy doradcy kredytowi powinni byli ten produkt w ogóle nastręczać? Czy niewyedukowany ekonomicznie i nie zajmujący się finansjerą kredytobiorca, miał obowiązek przewidywania ryzyka, jak twierdzi wielu obrońców banków? Jeżeli tak, to co powiedzieć o obowiązkach wykształconych i doświadczonych doradców kredytowych banków, wysokich rangą urzędników banków, prezesów i właścicieli banków? Przecież mają oni jeszcze w dodatku u siebie wyspecjalizowanych analityków do spraw zarządzania ryzykiem. To oni już tego obowiązku przewidzenia ryzyka nie mieli? Przecież to oni właśnie ten temat powinni znać i rozumieć najlepiej, a skoro tak to czy banki w ogóle powinny były oferować swoim konsumentom taki toksyczny produkt finansowy? Czy wobec tych faktów banki jeszcze zasługują na miano instytucji zaufania publicznego, jakimi obdarzaliśmy je do tej pory? Nie sądzę. Wszystko wskazuje na to, iż banki dziś przyjęły sobie za cel wyłącznie przechwytywanie pieniędzy swoich klientów dla swoich wyłącznie własnych korzyści.

Dla porównania wyobraźmy sobie sytuację chorego, który zgłasza się do innej instytucji zaufania publicznego - szpitala. Na wstępie spotyka lekarza, który mu mówi, iż w jego przypadku "potrzebny jest zabieg, który przeprowadzony będzie pod narkozą i wtedy dopiero lekarze zadecydują co dalej robić. A teraz proszę podpisać umowę, że Pan się na to zgadza. Jak Pan tego nie zrobi to szpital Panu nie będzie w stanie pomóc." Pacjent z zaufaniem podpisuje, po czym lekarz wycina mu nerkę, którą potem szpital sprzedaje na wolnym rynku z dużym dla siebie zyskiem. Czy na takich i temu podobnych zabiegach powinna się opierać działalność instytucji zaufania publicznego? Czy takie działanie uznalibyśmy za etyczne i legalne, bo przecież pacjent podpisał umowę? Chyba nie. Myślę, że konstruowanie a co za tym idzie stosowanie tego typu umów powinno być surowo zabronione.

Coś mi się zdaje, że popularne dotąd powiedzenie "Masz u mnie jak w banku", już teraz na wieki straci na aktualności.
~Franek
Autor ma rację, że ci co wzięli kredyt we franku, jak do tej pory są ŁĄCZNIE do przodu w stosunku do tych, co brali kredyty w PLZ. Wskazówka: Jak oprocentowanie kredytu we franku jest o 5% niższe w stosunku rocznym niż w złotych, to przez 10 lat zyskujemy 50% kapitału na odsetkach.
Zaborcze, dbające tylko o stołki socjalistycznych
Autor ma rację, że ci co wzięli kredyt we franku, jak do tej pory są ŁĄCZNIE do przodu w stosunku do tych, co brali kredyty w PLZ. Wskazówka: Jak oprocentowanie kredytu we franku jest o 5% niższe w stosunku rocznym niż w złotych, to przez 10 lat zyskujemy 50% kapitału na odsetkach.
Zaborcze, dbające tylko o stołki socjalistycznych etatowców Państwo powinno obniżyć stopy procentowe do poziomu -0,75%. Wtedy byśmy mogli rozmawiać ze Szwajcarami jak równy z równym, co kto robi dla dania "kopa" swojej gospodarce.

Premierowa jest przeciwna, kampania wyborcza w toku - pitolenie wyborcze, nie zdziwię się, jak do wyborów frank spanie i nie będzie trzeba "ratować". Ratujmy się, ale od socjalizmu!
~AM
Tak naprawdę to na przewalutowaniu zależy bankom!!! Ujemna stopa=dokładanie do interesu, a nie spijanie wisienek, jak do tej pory. Banki mają przebicie i dlatego dziennikarzełki tak o tym trąbią...
~marek
Pozostaje tylko upadłość konsumencka poza granicami Polski.
Od 2008 roku do teraz cena Franka Szwajcarskiego wzrosła z 2 zł do 4 zł czyli o 100%. W tym czasie średnie wynagrodzenie w Polsce wzrosło z około 3000 zł do około 4000 zł czyli jedynie o 25%. Ceny nieruchomości w Polsce od 2008 roku do 2014 roku raczej się nie zmieniły.
Pozostaje tylko upadłość konsumencka poza granicami Polski.
Od 2008 roku do teraz cena Franka Szwajcarskiego wzrosła z 2 zł do 4 zł czyli o 100%. W tym czasie średnie wynagrodzenie w Polsce wzrosło z około 3000 zł do około 4000 zł czyli jedynie o 25%. Ceny nieruchomości w Polsce od 2008 roku do 2014 roku raczej się nie zmieniły. NBP podaje, że średnia ważona dla transakcji w 9 miastach praktycznie nie uległa w tym czasie korekcie, ale jeżeli ktoś miał pecha mieszkać w Warszawie, to spadła ona z około 9 tys. w 2008 do około 7 tys. w 2014 (ryzyko rynku nieruchomości).
Jakby nie liczył – zanosi się na to, że kurs Franka Szwajcarskiego do złotego będzie rósł szybciej niż przeciętna pensja i jest kwestią czasu kiedy statystyczny „frankowicz” nie będzie w stanie spłacać już swoich należności bankowi. Nie ma zatem na co czekać i o ile nie uda się wygrać z bankiem na drodze sądowej – warto czym prędzej ogłosić upadłość konsumencką. Dopiero wówczas kredytobiorca uwalnia się od kredytu we Franku, przestaje być niewolnikiem i zaczyna żyć pełną życia – już jako bankrut.
~kredyt_do_2022
mnie uczyli, że wzrost z 3000 do 4000 to 33% a nie jedynie 25%....
~AW-Sulechów
Zgadzam sie z Autorem, dlaczego z mojej kasy mają iść pieniądze na pomoc frankowcom (mam kredyt w ZŁ), wizja taniego kredytu przyćmiła złe strony kredytu walutowego i chęć do wyliczenia ryzyka (przecież te kredyty nie są krótkoterminowe).
~kwik
Puknij się w głowę z jakiej Twojej kasy. Właśnie tacy analfabeci są przeciwni bo nie rozumieją o co chodzi.
~mDziad
bla bla bla porozmawiają, zobaczą, pomyślą, skonsultują, rozważą, zarekomendują, zaopiniują! Czegóż oni nie zrobią dla banków!
mBank stosuje klauzule zabronione, liczy oprocentowanie jak chce (decyzja zarządu) i nie ma w tym kraju nadzoru który przywaliłby stosowną karę. To państwo jest naprawdę teoretyczne! W praktyce jest tylko
bla bla bla porozmawiają, zobaczą, pomyślą, skonsultują, rozważą, zarekomendują, zaopiniują! Czegóż oni nie zrobią dla banków!
mBank stosuje klauzule zabronione, liczy oprocentowanie jak chce (decyzja zarządu) i nie ma w tym kraju nadzoru który przywaliłby stosowną karę. To państwo jest naprawdę teoretyczne! W praktyce jest tylko kupa kamieni.

Powiązane: Mieszkanie na kredyt

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki