
Miała dobrze płatną pracę w banku. Jednak bycie trybikiem w wielkiej machinie do niej nie pasowało. Zdecydowała się porzucić bezpieczną pracę na etacie i zająć się swoją pasją, czyli tworzeniem rzeczy hand made.
![]() |
Tak powstała firma Lila-Art, zajmująca się wykonywaniem zaproszeń, której właścicielką jest Małgorzata Falkowska-Lech.
Zamiast na wykłady do sklepu z farbami
Małgorzata od małego lubiła prace ręczne i wiele czasu poświęcała na udoskonalanie swoich plastycznych zamiłowań. Mimo że to było jej pasją, zdecydowała się na studia ekonomiczne. To nie zabiło w niej jednak duszy artysty.
![]() |
- Kiedy urywałam się z wykładów, zamiast buszować po sklepach z ciuchami, jak reszta moich koleżanek, wymykałam się do sklepu dla plastyków i wypytywałam o różne rodzaje farb, klejów, papierów ozdobnych. Wieczorami malowałam, wyklejałam, lepiłam z masy solnej, ozdabiałam przedmioty, które wszystkim już się znudziły i tworzyłam z nich całkiem nowe. Przesiadywałam przed komputerem, czytając o nowych technikach zdobienia, jak decoupage czy scrapbooking – wspomina Małgorzata.
Koleżanki z roku często zamawiały u niej ręcznie robione kartki okolicznościowe, malowane lub wyklejane ramki na prezent. Cały czas była to jednak tylko zabawa, która przynosiła Małgorzacie jakieś niewielkie zyski. Z czasem zaczęła wystawiać swoje prace na aukcjach internetowych, gdzie cieszyły się znacznym powodzeniem. Zdroworozsądkowe myślenie kazało jej jednak nie robić sobie w związku z tym wielkich nadziei i zacząć szukać czegoś poważnego.
Nigdy więcej pracy na etacie
Zaraz po studiach Gosia rozpoczęła pracę na stałym i bezpiecznym etacie w banku. Codziennie wracała jednak z pracy sfrustrowana i już po kilku miesiącach wiedziała, że nie chce być dalej trybikiem w wielkiej machinie, gdzie nie ma prawa do wyrażania własnych opinii i gdzie każą jej przestrzegać zasad wyssanych z palca.
- Każdego ranka zaciskałam zęby i przyklejałam do twarzy sztuczny uśmiech. Aż pewnego dnia nie wytrzymałam, naskrobałam ręcznie wypowiedzenie i niewiele myśląc, wręczyłam je przełożonemu. I tak moja wielka kariera w banku zakończyła się, zanim jeszcze się zaczęła – wspomina Małgorzata.
Z pasji zrobić biznes
Moja bohaterka długo nie martwiła się o to, skąd będzie czerpała dochody, bo po krótkim czasie bez pracy posypały się pierwsze prośby o przygotowanie zaproszeń. Szczególnym powodzeniem zaczęły się cieszyć ręcznie robione zaproszenia na śluby, komunie czy chrzciny. Coraz częściej zaczęła myśleć, aby ze swojej pasji zrobić biznes.
![]() |
![]() |
![]() |
Potrzebowała jednak pieniędzy na założenie firmy - postanowiła postarać się o dotację. O dofinansowaniach unijnych na założenie własnej działalności dowiedziała się jeszcze na studiach, więc kiedy kolejny raz zjawiła się w urzędzie pracy, postanowiła udać się do odpowiedniego wydziału i dopytać o szczegóły. - Pomyślałam, tak to ma szanse się udać, skoro popyt na moje prace ciągle rośnie, powinnam zaryzykować. Wypełniłam wniosek i powiedziałam sobie, że raz kozie śmierć – opowiada Małgorzata.
- To wszystko nie było takie proste, sterty papierów i formalności. Mojej artystycznej duszy trudno było zrozumieć przepisy. Na szczęście moja koleżanka, która jest właścicielką biura rachunkowego, pomogła mi we wszystkim, a teraz prowadzi moją księgowość – dodaje.
Za pieniądze z dotacji Małgorzata mogła zakupić potrzebny sprzęt: profesjonalną drukarkę, gilotyny, punchery, inne materiały potrzebne do robienia kartek i zaproszeń oraz laptopa i oprogramowanie sklepu internetowego. W sumie było to ponad 10 tys. zł
Firma musi mieć własny kąt
Z roku na rok Małgorzata ma coraz większą konkurencję. Na rynku działa bowiem przynajmniej kilkanaście firm wykonujących zaproszenia hand made. Mimo że zainteresowanie ręcznie robionymi zaproszeniami stale rośnie, to w swoim sklepie stacjonarnym Gosia oferuje także akcesoria ślubne, komunijne oraz na chrzest.
Praca czy przyjemność?
Dla Małgorzaty tworzenie zaproszeń to pasja i w każdym produkcie zawiera ona cząstkę siebie. Wiele z zaproszeń powstało na indywidualne zamówienie, dzięki czemu są niepowtarzalne. - Pewna klientka poprosiła o podkreślenie w zaproszeniu temperamentów: swojego wybuchowego i spokojnego partnera. Dzięki Pani Oli powstała kolekcja Elegancja, która stała się hitem mijającego sezonu – opowiada.
Małgorzata marzy o tym, aby jej sklep stacjonarny działał tak dobrze, jak internetowy. W planach ma otwarcie sklepu w Krakowie, potem Wrocław, Poznań, Warszawa. Jest pełna zapału do pracy, bo jak sama mówi: „jeśli kocha się to, co robi, to nie przepracuje się ani jednego dnia - i ja tak mam!”.
Zobacz, jakie pomysły na biznes mają kobiety!
|
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Przeczytaj inne artykuły z cyklu |
Jeżeli jesteś kobietą przedsiębiorczą i prowadzisz własną firmę - napisz do nas! Zaprezentuj się w naszym cyklu i podziel się z czytelnikami swoim doświadczeniem.
Barbara Sielicka
Bankier.pl
b.sielicka@bankier.pl
