Ubezpieczenie niskiego wkładu własnego nie zyskało tak złej renomy jak osławione polisy inwestycyjne. Z publikowanych w ostatnim czasie wyroków sądowych wynika jednak, że produkt ten można śmiało zaliczyć do grupy finansowych niewypałów. Kredytobiorcom nierzadko udaje się udowodnić, nie tylko że ubezpieczenie nie dawało im żadnych korzyści, ale również jego cena bywała ustalana w arbitralny sposób.
Zabezpieczenie w postaci ubezpieczenia niskiego wkładu własnego było powszechnie stosowane w kredytach hipotecznych, gdzie stosunek pożyczanej przez bank kwoty do wartości nieruchomości przekraczał przyjętą przez kredytodawcę granicę (zwykle 80 proc.). Bank chronił się w ten sposób przed sytuacją, w której nie będzie w stanie odzyskać całości długu – np. w wyniku spadku wartości nieruchomości lub obniżonej ceny sprzedaży.


Z punktu widzenia kredytobiorcy dysponującego niewielkim wkładem własnym produkt ten był złem koniecznym – skorzystanie z ubezpieczenia było warunkiem otrzymania kredytu. Klienci nie zawsze byli świadomi, że w razie konieczności wykorzystania tego zabezpieczenia, towarzystwo zwróci się do nich z roszczeniami regresowymi (żądając zwrotu poniesionych nakładów). Dodatkowo finansując składkę, nie mieli żadnego wpływu na zapisy umowy bank-ubezpieczyciel, a nawet wglądu w jej treść. W przypadku kredytów walutowych sytuację pogarszał dodatkowo wzrost zadłużenia określonego w złotych – tymczasowe zabezpieczenie stawało się regularnie obciążającym klienta kosztem. Spłacane przez lata raty nie przybliżały do momentu wyjścia z pułapki „niskiego wkładu”.
ReklamaKlienci walczą w sądach i wygrywają
Świadomość, łagodnie rzecz nazywając, „ułomności” ubezpieczenia niskiego wkładu własnego rosła stopniowo w ostatnich latach. Przyczyniły się do tego m.in. działania grup skupiających kredytobiorców w internecie. Klienci nierzadko decydują się na skierowanie spraw do sądu, a kolejne miesiące przynoszą informację o rozstrzyganych pozwach. O jednej z takich spraw informuje w serwisie Facebook grupa „Pozwałem mBank”.
27 czerwca 2016 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał wyrok, w którym zasądził parze kredytobiorców zwrot kosztów poniesionych w związku z ubezpieczeniem niskiego wkładu własnego. Klienci zaciągnęli w 2007 roku kredyt hipoteczny w złotych na 30 lat. Częścią „pakietu” było UNWW, a kredytobiorcy powołali się na fakt, że postanowienie umowy kredytu, zawartej między stronami a dotyczące naliczania oraz pobierania składek na ubezpieczenie niskiego wkładu, było klauzulą niedozwoloną (zgodnie z wyrokiem SOKiK z 2009 r.).
Co ciekawe, sąd uznał, że „wpisanie klauzuli umownej do rejestru klauzul niedozwolonych nie oznacza automatycznego uznania wszystkich tożsamych postanowień umownych za niedozwolone i niewiążące konsumentów z mocą wsteczną”. W uzasadnieniu wskazano, że wokół tego zagadnienia toczy się dyskusja i nie ma jednoznacznej interpretacji problemu. Zbadał jednak zapisy konkretnej umowy kredytowej pod kątem przepisów art. 385 k.c. (dotyczących niedozwolonych postanowień umownych).
Przeczytaj także
Artykuł 385 i „rażące naruszanie interesów”
„Zgodnie z treścią art. 385 1 §1 k.c. postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie – poza postanowieniami określającymi główne świadczenia stron – nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. W ocenie sądu:
- Zapis dotyczący UNWW nie odnosił się do świadczenia będącego świadczeniem głównym. Co więcej, regulamin i umowa „nie zawierał w swej treści postanowień dotyczących wprost ubezpieczenia niskiego wkładu własnego. Przede wszystkim nie określono w nim, do jakiej kwoty ubezpieczyciel może, w razie zajścia zdarzenia ubezpieczeniowego i wypłaty z tego tytułu stronie pozwanej odszkodowania, zwrócić się z roszczeniem regresowym do powodów oraz co jest rozumiane pod pojęciem ‘innego zdarzenia kończącego okres ubezpieczenia’, które mogłoby zapobiec automatycznemu kontynuowaniu ubezpieczenia”.
- „Sporne postanowienie umowne nie dawało konsumentowi żadnych uprawnień w zakresie oceny zasadności kontynuowania umowy ubezpieczenia po upływie początkowych 36 miesięcy okresu kredytowania, bowiem brak w jego treści jakiegokolwiek postanowienia wskazującego, na jaki okres umowa ubezpieczenia niskiego wkładu zostanie automatycznie przedłużona po upływie 36 miesięcy”
- „Okoliczność, że konsument znał treść danego postanowienia i rozumiał je, nie przesądza, że zostało ono indywidualnie uzgodnione. Konieczne byłoby wykazanie, że konsument miał realny wpływ na konstrukcję niedozwolonego (abuzywnego) postanowienia wzorca umownego. Przyjęcie natomiast takiego wpływu byłoby możliwe wówczas, gdyby konkretny zapis był z konsumentem negocjowany”
- „Korzyść z zawartej umowy ubezpieczenia niskiego wkładu własnego była ewidentnie jednostronna. Tylko pozwany korzystał z ochrony ubezpieczeniowej wynikającej z przedmiotowej umowy i jednocześnie nie ponosił żadnych kosztów z tego tytułu, co stanowiło rażący przypadek przerzucenia na konsumenta kosztów i ryzyka prowadzonej działalności”
Stwierdzając, że zapisy w umowie dotyczące ubezpieczenia niskiego wkładu własnego spełniają wszystkie przesłanki wymienione w cytowanym paragrafie kodeksu cywilnego, sąd uznał, iż nie wiążą one kredytobiorców. Oznacza to również, że pobrane opłaty były nienależne.
Przeczytaj także
Sądy różnie patrzą na problem
Punktem zaczepienia w sporze z bankiem dotyczącym ubezpieczenia niskiego wkładu własnego nie musi być samo sedno konstrukcji tego produktu. Interesującym przykładem jest wyrok wydany w lutym 2016 r. przez Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia. W tym przypadku sąd zaprezentował diametralnie odmienny pogląd dotyczący istoty ubezpieczenia.
„Zdaniem Sądu postanowienie umowne dopuszczające tego rodzaju obciążenie kredytobiorcy nie kształtowało obowiązków w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami w rozumieniu art. 385 1 § 1 kc. W obrocie cywilnoprawnym możliwość stosowania zabezpieczeń mających na celu wzmocnienie pozycji wierzyciela nie budzi wątpliwości. W ten sposób minimalizowane jest ryzyko nie otrzymania umówionego świadczenia. Nie ma przeszkód, ażeby kosztami takiego zabezpieczenia w całości obciążyć dłużnika, chociaż jedynym jego beneficjentem będzie wierzyciel. Ustanowienie ubezpieczenia spłaty niskiego wkładu własnego nie różni się zatem pod względem celu od innych zabezpieczeń, np. hipoteki. Tymczasem przy hipotece nie budzi kontrowersji fakt, że koszty jej ustanowienia najczęściej ponosi dłużnik” – czytamy w uzasadnieniu.
Mimo tych uwag sąd uznał jednak, że „zastrzeżenia budził także sposób obliczenia opłaty z tytułu ubezpieczenia. Po pierwsze opłatę ustalano w odniesieniu do kwoty kredytu w walucie polskiej określonej według kursu sprzedaży walut banku dla danej waluty z dnia pobrania składki przez bank. Nie określono jednak, w jaki sposób będzie ustalana data pobrania składki oraz w jaki sposób ustalony zostanie kurs sprzedaży waluty”. W efekcie uznano, że pobrana od kredytobiorców opłata była świadczeniem nienależnym. Kwestia przeliczenia walut okazała się wystarczająca, by klienci uzyskali korzystne dla nich rozstrzygnięcie.