REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Ile naprawdę kosztuje ubezpieczenie niskiego wkładu?

Michał Kisiel2015-09-09 13:05analityk Bankier.pl
publikacja
2015-09-09 13:05

Wielu kredytobiorców spłacających zobowiązania walutowe znalazło się w sytuacji przypominającej mitycznego Syzyfa. Mimo wielu lat regulowania rat, wartość ich zobowiązania nadal przekracza poziom 80 proc. wartości nieruchomości. Regularnie muszą ponosić zatem dodatkowy koszt ubezpieczenia niskiego wkładu. Część klientów się buntuje i wygrywa z bankami w sądach. Czasem przy okazji na światło dzienne wychodzą interesujące fakty.

Ile naprawdę kosztuje ubezpieczenie niskiego wkładu?
Ile naprawdę kosztuje ubezpieczenie niskiego wkładu?
/ thetaXstock

7 lipca 2015 r. Sąd Rejonowy w Krakowie wydał wyrok dotyczący zwrotu poniesionych przez kredytobiorcę kosztów ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (sygn. akt I C 1305/14/S). Jak napisano w uzasadnieniu wyroku, „powód za pomocą Internetu powziął informacje w przedmiocie sprzeczności znacznej liczby postanowień swojej umowy kredytowej z przepisami prawa powszechnie obowiązującego”. To skłoniło go do zażądania od banku zwrotu opłaconej drugiej (po pierwszej pobranej za okres 36 miesięcy) składki na ubezpieczenie niskiego wkładu własnego. Bank odrzucił prośbę i jednocześnie pod groźbą wypowiedzenia umowy kredytowej zażądał kolejnych wpłat za odnawiające się automatycznie ubezpieczenie. Klient ugiął się pod presją, ale „uiszczając składkę powód zastrzegł, iż dokonuje płatności z zastrzeżeniem jej zwrotu”. Następnie skierował sprawę do sądu.

Wymiana argumentów

Z liczącego 28 stron uzasadnienia dowiadujemy się, że pozywający powołał się m.in. na fakt, że umowa została zawarta z wykorzystaniem wzorca umownego (regulaminu), który nie podlegał negocjacji. To właśnie tam zawarte były zapisy dotyczące ubezpieczenia. Pozywający twierdził również, że w dokumencie nie było podstawowych informacji o UNWW – m.in. sposobu obliczenia składki, sumy ubezpieczenia itp. Jego zdaniem takie ubezpieczenie służy wyłącznie interesowi banku-kredytodawcy nie dając żadnych korzyści drugiej stronie umowy.

Reklama

Bank z kolei wskazał m.in. na fakt, że klient zaakceptował regulamin kredytowania i końcowy koszt kredytu, w którym ujęto składkę ubezpieczeniową. Kredytobiorca miał również swobodny wybór – posiadał nieruchomości, które mogły być dodatkowym zabezpieczeniem i obniżyć wartość wskaźnika LTV do progu, który nie wymaga dodatkowego ubezpieczenia.

Sąd - „kuriozalna sytuacja”

Sąd ustalił w pierwszej kolejności, że ubezpieczenie niskiego wkładu własnego nie ma charakteru głównego świadczenia – jest tylko dodatkiem do kredytu. Umowa o takie ubezpieczenie miała charakter nieuzgodniony indywidualnie (zawarta była w regulaminie) i zgodnie z art. 385 KC postanowienia nie są wiążące jeśli kształtują prawa i obowiązki strony w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami i rażąco naruszając jej interesy.

Szczególnie ciekawy jest fragment, w którym sąd podważa samą konstrukcję ubezpieczenia. „Zdaniem Sądu niewłaściwy nie jest sam rodzaj zabezpieczenia, ale sposób obciążenia klienta opłatami z jego tytułu (sposób jego zastosowania w niniejszej spawie). Okazuje się, bowiem, że koszt tego ubezpieczenia ponosi tylko kredytobiorca, podczas gdy jedynym jego beneficjentem pozostaje pozwany Bank. Doprowadza to do kuriozalnej sytuacji, w której klient banku sam opłaca składkę z tytułu ubezpieczenia, pomimo iż na wypadek rozwiązania umowy ze względu na brak terminowej spłaty rat Towarzystwo Ubezpieczeń do niego ostatecznie skieruje roszczenia regresowe. Kredytobiorca na skutek powyższego rozwiązania staje się podwójnie zobowiązany, podczas gdy pozwany Bank żadnego realnego zobowiązania nie ponosi” czytamy w dokumencie.

Bank dodatkowo zarabia na składkach?

Szczególnie interesujący wątek dotyczy kwestii rozliczeń banku z towarzystwem ubezpieczeniowym. Dowiadujemy się z niego, że „opłata teoretycznie pobierana przez stronę pozwaną z tytułu refinansowania kosztów ubezpieczenia nie była w całości wpłacana na rzecz Towarzystwa Ubezpieczeń. Wynika to chociażby z porównania kwot wpłaconych przez powoda na rzecz strony pozwanej oraz wpłaconych przez stronę pozwaną na rzecz Towarzystwa Ubezpieczeń- w roku 2008 odpowiednio 2 412 zł / 1 447 zł, w roku 2011 6 654 zł / 3 771 zł, a w roku 2014 7 578 zł / 4 283 zł. Strona pozwana w żaden sposób nie wyjaśniła tej rozbieżności, pomimo iż, zgodnie z treścią Rekomendacji S, na której treść sama się powoływała, ustalony sposób zabezpieczenia powinien spełniać kryteria możliwości kontroli.”

Bank pobrał zatem od klienta kwoty niemal dwukrotnie wyższe niż rzeczywisty koszt ubezpieczenia ryzyka. Sąd wskazał, że kredytodawca wykorzystał okazję do pomnożenia swoich zysków, mimo iż żądał od klienta wyłącznie zwrotu poniesionych nakładów.

UNWW pod ostrzałem sądów

W sprawie rozstrzygniętej przez krakowski sąd klient otrzymał zwrot zapłaconych składek wraz z odsetkami. Jest to jeden z wielu przypadków, w których kredytobiorcom udaje się skutecznie dochodzić swoich praw. Niekiedy wystarczające okazuje się powołanie na fakt zmiany towarzystwa ubezpieczeniowego w trakcie spłaty kredytu, a w innych przypadkach klauzule stosowane przez banki są już zawarte w rejestrze klauzul niedozwolonych, co upraszcza dochodzenie. Wygląda na to, że ubezpieczenie niskiego wkładu własnego może, obok niesławnych polis inwestycyjnych, zająć wkrótce poczesne miejsce wśród rosnącego grona nietrafionych bankowych „produktów”.

Źródło:
Michał Kisiel
Michał Kisiel
analityk Bankier.pl

Specjalizuje się w zagadnieniach związanych z psychologią finansów, analizuje, jak płacą i zadłużają się Polacy. Doktor nauk ekonomicznych, zwolennik idei społeczeństwa bez gotówki. Pomysłodawca finansowego eksperymentu "2 tygodnie bez portfela", w ramach którego banknoty i karty płatnicze zamienił na smartfona. Telefon: 501 820 788

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (20)

dodaj komentarz
~zygi
to takie naciąganie banków na kasę. Dla mnie podczas brania kredytu hipotecznego priorytetem było wzięcie gołego kredytu - bez dodatkowych, bardzo drogich polis, bo i tak bym musiała ubezpieczać na własną rękę mieszkanie w compensie. Byłoby to bez sensu, dodatkowy wydatek. Na szczęście są na rynku banki, które oferują takie kredyty.
~Robert
przeczytaj na www.oszczedzamna.pl ile warte jest becikowe
~leming
PO i PSL pozwalało przez lata całe okradać Polaków przez zagraniczne banki ale koniec z tym !!!!!
~dolar
(wiadomość usunięta przez moderatora)
~Krzysiek
Co na to pan Pietraszkiewicz - prezes ZBP ??
~Daffa
Ten Pan jest teraz ekspertem od uchodźców.
~troskliwy
No to mamy rozbieznosc miedzy skladkami pobranymi od kredytobiorcow a tymi faktycznie wplaconymi do ubezpieczycieli przez banki....

Mysle ze mozna nazwac to kradzieza ?
~Tomy
Banki nazywają to - Prowizją.

Największym bólem tych ubezpieczeń jest to, że nie można ich sobie samemu gdzieś opłacić. No i przykre jest to, że nikt - nawet pracownicy banków nie wiedzą co obejmuje to ubezpieczenie. A najczęstszą odpowiedzią banków jest - wszystko zostało zawarte w umowie, czyli wielkie NIC.

Na logikę,
Banki nazywają to - Prowizją.

Największym bólem tych ubezpieczeń jest to, że nie można ich sobie samemu gdzieś opłacić. No i przykre jest to, że nikt - nawet pracownicy banków nie wiedzą co obejmuje to ubezpieczenie. A najczęstszą odpowiedzią banków jest - wszystko zostało zawarte w umowie, czyli wielkie NIC.

Na logikę, jeśli ktoś opłacił ubezpieczenie od niskiego wkładu (najczęściej 120% wartości mieszkania) i nie stać go na spłatę, to powinien mieć możliwość oddać swoją nieruchomość bankowi bez dalszej spłaty (nawet jeśli wartość kredytu przekracza wartość kupionego mieszkania). Rozwiązałoby to problem frankowców oraz kredytobiorców złotówkowych, którzy z różnych względów nie są wstanie dalej spłacać swoich zobowiązań.
Niestety jak pokazuje życie, bank po zajęciu nieruchomości i tak domaga się całej spłaty wraz z tymi 120%-ami, plus różne dodatkowe koszty. A więc pomimo opłacenia różnych ubezpieczeń i tak cała odpowiedzialność jest po stronie kredytobiorcy.
~kl
Od wielu lat mieszkam za granicą. Rok temu dostałem list z banku, a mianowicie w wyniku błędu owego banku bezprawnie pobrali mi jakąś tam drobną kwotę(3 lata wcześniej, nie zauważyłem tego). Automatycznie dostałem zwrot kwoty, wraz odsetkami i list z przeprosinami plus kilka fajnych upominków w ofercie itd. MOŻNA MIEĆ SZACUNEK Od wielu lat mieszkam za granicą. Rok temu dostałem list z banku, a mianowicie w wyniku błędu owego banku bezprawnie pobrali mi jakąś tam drobną kwotę(3 lata wcześniej, nie zauważyłem tego). Automatycznie dostałem zwrot kwoty, wraz odsetkami i list z przeprosinami plus kilka fajnych upominków w ofercie itd. MOŻNA MIEĆ SZACUNEK DO KLIENTA? OCZYWIŚCIE ŻE MOŻNA!
Ps. W Polsce o cokolwiek zrobi bank, to jedyną drogą jest sąd, bo KNF dawno już zapadła się pod ziemię...
~Tomy
W Polsce jeśli bank się raz pomyli (lub jakaś instytucja), to w następnym miesiącu zamiast przeprosin zostaniesz znów oszukany. Jeśli do nich zadzwonisz, to miła telefonistka (telefonista) nie wiedząc o co chodzi, będzie Cię przekonywać, że jest to zgodne z ich regulaminem lub zgodnie z umową podpisaną umową. A jak się będziesz się W Polsce jeśli bank się raz pomyli (lub jakaś instytucja), to w następnym miesiącu zamiast przeprosin zostaniesz znów oszukany. Jeśli do nich zadzwonisz, to miła telefonistka (telefonista) nie wiedząc o co chodzi, będzie Cię przekonywać, że jest to zgodne z ich regulaminem lub zgodnie z umową podpisaną umową. A jak się będziesz się dalej upierał, to w Twoim imieniu złoży telefonicznie reklamację, na którą dostaniesz odpowiedź, że po sprawdzeniu wszystko jest zgodne ze wszystkim. A jak czujesz inaczej, to możesz zgłosić sprawę do sądu - wiedząc, że 90% społeczeństwa, nie będzie dochodzić spraw w sądzie, bo i tak nic nie wywalczą.

Szczególne pozdrowienia dla mbanku, eurobanku, ... nc+.... i innych (tfu) dbających o swoją dobrą opinię...

Powiązane: Mieszkanie na kredyt

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki