

Nawet pięć lat więzienia może grozić mężczyźnie zatrzymanemu w czasie wiecu wyborczego Bronisława Komorowskiego. Policja twierdzi, że pseudokibic próbował rzucić krzesłem w prezydenta w czasie spotkania z wyborcami na krakowskim rynku.

Partia KORWiN broni zatrzymanego i twierdzi, że krzesło było jedynie elementem happeningu, a policja popełniła błąd.
Mężczyzna stojący tuż przed sceną trzymał w górze drewniane krzesło i wykrzykiwał wulgarne słowa - relacjonuje w rozmowie z IAR podinspektor Mariusz Ciarka z małopolskiej policji. - W pewnym momencie celując krzesłem chciał nim rzucić na scenę. Na szczęście policjanci zareagowali błyskawicznie. Obezwładnili go i zabrali przedmiot, którym zamierzał rzucić. Jak wyjaśnia podinspektor Ciarka, mężczyzna był już wcześniej notowany za wybryki chuligańskie i jest kojarzony ze środowiskiem pseudokibiców jednej z krakowskich drużyn piłkarskich.
Jednak członkowie partii KORWiN twierdzą, że to jeden z liderów stowarzyszenia Młodzi dla Polityki Realnej, który został zatrzymany jedynie za uczestnictwo w happeningu. W stronę prezydenta padło tylko pytanie "gdzie jest szogun", a krzesło było nawiązaniem do wizyty Bronisława Komorowskiego w Japonii. Nikt w nikogo nie chciał rzucać - tłumaczy Agata Banasik z partii KORWiN.
Inaczej sprawę przedstawia policja: mężczyzna w czasie jazdy na komisariat przyznał się, że jego zamiarem było rzucenie w prezydenta. Jak tłumaczył, chciał zwrócić uwagę na to, że jego zdaniem media zwracają uwagę tylko na dwóch kandydatów, lekceważąc pozostałych polityków startujących w wyborach prezydenckich - mówi podinspektor Mariusz Ciarka. Zatrzymany najprawdopodobniej usłyszy za dwa zarzuty: znieważenia głowy państwa i usiłowania dokonania czynnej napaści na prezydenta. Za to grozi nawet pięć lat więzienia.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/ Paweł Pawlica/sk