Wtorkowy poranek przyniósł gwałtowną wyprzedaż kontraktów terminowych na srebro. To pogłębienie korekty po ekstremalnie silnych zwyżkach z poprzednich dwóch miesięcy. W rezultacie notowania srebra ponownie znalazły się poniżej linii 50 USD za uncję trojańską.


Do godziny 10:45 kurs srebra na zniżkował o 5,5%, schodząc do 48,57 USD za uncję. Piszemy tu o notowaniach najaktywniejszej serii nowojorskich kontraktów terminowych, co w tym momencie oznacza serię wygasającą w grudniu. Jednakże w wielu innych serwisach zobaczą Państwo cenę spot lub notowania kontraktów październikowych, które wyceniane są jeszcze powyżej 50 USD/oz.
To już druga tak silna wyprzedaż srebrnych kontraktów ostatnich dniach. Przypomnijmy, że w piątek notowania białego kruszcu poleciały w dół o niemal 6%. Był to wtedy spadek z historycznego szczytu (53,76 USD/oz.) , jaki notowania srebra wyznaczyły po spektakularnym rajdzie. Tylko w sierpniu biały metal podrożał o 9,5%, we wrześniu dołożył do tego 16%, a przez pierwsze trzy tygodnie października dołożył do tego następne 14,8%.
Na dłuższą metę taka trajektoria była nie do utrzymania i korekta prędzej czy później musiała się pojawić. Analitycy zwracają przy tym uwagę na napiętą sytuację na rynku srebra fizycznego w Londynie na rynku natychmiastowym (spot). Braki dostępnego metalu w Londynie zostały jednak w ostatnich dniach uzupełnione przez dostawcy z Chin i USA.
Korekta na przegranym rynku czy koniec hossy?
Po tak gwałtownych zwyżkach spadkowa korekta zwykle następuje bardzo dynamicznie i na ogół zaskakuje większość uczestników rynku. W tym sensie obecna sytuacja nieco przypomina wydarzenia z wiosny 2011 roku, gdy rynek srebra ogarnęła spekulacyjna gorączka zakupów. Także teraz świat finansów stał się ultra-optymistyczny względem metali szlachetnych. Raptem tydzień temu bank inwestycyjny Goldman Sachs obstawiał dalszy wzrost notowań srebra, wskazując na ogromne napływy gotówki poprzez fundusze ETF.
- Najbardziej prawdopodobną ścieżką dla cen srebra w średnim okresie są dalsze wzrosty, ponieważ cięcia stóp procentowych Fed przyciągają napływ kapitału. Jednak w krótkim terminie przewidujemy większą zmienność i większe ryzyko spadkowe niż w przypadku złota, co odzwierciedla mniejszy i mniej płynny rynek srebra – jak widać przynajmniej druga część golmanowych projekcji sprawdziła się co do joty.
Jednakże patrząc w długim i bardzo długim (tj. liczonym w latach) horyzoncie czasowym fundamenty dla metali szlachetnych wciąż wydają się być solidne. Na krótką metę jest to przede wszystkim zmiana polityki monetarnej Fedu, który z przytupem wrócił do cięcia stóp procentowych pomimo sięgającej ok. 3% inflacji cenowej w USA. Ponadto rynki finansowe lękają się o długoterminową wypłacalność rządu Stanów Zjednoczonych, który we galopującym tempie powiększa dług publiczny. A to uderza w status dolara jako globalnej waluty rezerwowej oraz w rolę Treasuries jako niepodważalnego zabezpieczenia dla wszelakich transakcji finansowych.
Na rzecz kontynuacji wzrostów w długim terminie przemawia także analiza techniczna. Na multidekadowym wykresie utworzona została tzw., formacja filiżanki z uszkiem. To dość rzadko spotykana formacja zapowiadająca wzrosty do ponad 173 USD/oz. – napisał Sobiesław Kozłowski z Noble Securities. Tyle tylko, że mówimy tu o horyzoncie wieloletnim (a przynajmniej wielomiesięcznym), a „po drodze” przydarzyć się mogą bardzo głębokie korekty.
Warto też mieć w pamięci, że z punktu widzenia polskiego inwestora „złotowe” ceny srebra spadają z absolutnie rekordowych poziomów. Jeszcze przed weekendem „giełdowa” cena srebra podchodziła pod 200 złotych za uncję. Ale w praktyce srebrna uncjowa moneta bulionowa byłą do kupienia za przynajmniej 250-270 złotych. Ta różnica wynika nie tylko z kosztów wybicia i dostawy takiej monety (oraz marży sprzedawcy), ale przede wszystkim z obłożenia srebra inwestycyjnego 23-procentową stawką VAT. Taka stawka obowiązuje na polskim rynku od 1 stycznia 2025 roku i w praktyce przekreśla sens inwestowania w fizyczny metal za pośrednictwem krajowych dilerów.