Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie C-80/24 stał się szybko przedmiotem licznych komentarzy i interpretacji. W opinii pełnomocników reprezentujących konsumentów orzeczenie to miało zamknąć bankom jedną z głównych dróg obrony w sporach o sankcję kredytu darmowego i potwierdzić, że cesja wierzytelności konsumenckich na rzecz wyspecjalizowanych kancelarii jest w pełni bezpieczna i nie podlega sądowej kontroli. Taki obraz orzeczenia nie wytrzymuje jednak konfrontacji z jego treścią.


Nie będę dyskutował z tezą, że orzeczenie C-80/24 ma charakter prokonsumencki – bo ma. Trybunał potwierdził bowiem, że konsument może zbyć na podmiot trzeci swoje wierzytelności przysługujące mu z umowy kredytu konsumenckiego. TSUE wskazał także, że sąd krajowy nie ma obowiązku badania z urzędu umowy cesji, jeżeli nie jest ona głównym przedmiotem sporu. Mam jednak duże wątpliwości co do wniosków, które formułowane są przez kancelarie i firmy odszkodowawcze, które nadinterpretują ten wyrok i jego skutki. A to nie służy ani konsumentom, ani pewności obrotu.
Przede wszystkim należy podkreślić, że kancelarie i firmy odszkodowawcze błędnie skoncentrowały się na tezie, iż Trybunał niejako a priori uznał działalność polegającą na skupowaniu wierzytelności za pożądaną i w konsekwencji stwierdził, że umowy cesji nie powinny być badane, bo to szkodzi konsumentom.
Tymczasem brak obowiązku badania umowy cesji w tej konkretnej sprawie wynikał z przyczyn formalnych. Trybunał wyraźnie zwrócił uwagę, że w postępowaniu krajowym umowa cesji nie była głównym przedmiotem sporu, a ocena sądu odnosiła się do sytuacji, w której rozstrzygany był spór między kancelarią a bankiem. W motywie 46 orzeczenia podkreślono, że każdorazowo sąd krajowy decyduje, czy zbadanie umowy cesji jest konieczne, jeżeli – zgodnie z przepisami krajowymi – jest to wymagane dla oceny legitymacji procesowej.
Jednocześnie Trybunał zaznaczył, że w świetle zasady skuteczności prawa UE badanie legitymacji procesowej nie może uniemożliwiać ani nadmiernie utrudniać wykonywania praw przyznanych konsumentom przez np. dyrektywę 93/13. Oznacza to, że nawet jeżeli cesja nie jest głównym przedmiotem sporu, może być badana przez sąd z przyczyn proceduralnych, przy poszanowaniu praw konsumenta.
Z kolei jeśli sama umowa cesji staje się przedmiotem odrębnego postępowania ponieważ konsument uznał, że jest nieuczciwa, wówczas podlega takiej samej kontroli z urzędu, jak każda inna relacja konsumencka.
Warto więc podkreślić, że TSUE nie pozbawił sądów krajowych prawa ani możliwości badania cesji. Przeciwnie – wskazał, że badanie to jest zależne od okoliczności sprawy i może być wymagane, gdy umowa cesji ma znaczenie dla oceny legitymacji procesowej. Trudno zatem zgodzić się z poglądem, że wyrok „zamknął bankom jedną z dróg obrony”. Na marginesie warto wskazać, że ocena prawidłowości umów cesji to nie jest jakaś szczególna „linii obrony banków” ale wymaga tego po prostu zwykła uczciwość obrotu. Banki zatem w dalszym ciągu mogą podnosić zarzuty dotyczące ważności i skuteczności cesji, a sądy są zobowiązane się do nich odnieść.
Dyskusyjne jest również twierdzenie, że wyrok jest „podwójnie korzystny” dla konsumentów i daje im pełne bezpieczeństwo w przypadku sprzedaży wierzytelności. W rzeczywistości konsument, dokonując cesji, oddaje kontrolę nad postępowaniem w ręce kancelarii i rezygnuje z istotnej części potencjalnego świadczenia, które pochłania wynagrodzenie cesjonariusza.
Nie sposób mówić o gwarancji ochrony, skoro w praktyce konsument często otrzymuje jedynie część roszczeń - jeżeli sąd w ogóle uzna, że przysługiwało ono konsumentowi. Dodatkowo ryzykuje, że wadliwa umowa cesji zostanie unieważniona i pozbawi go możliwości dochodzenia praw. W tym kontekście warto także wspomnieć, co często umyka firmom odszkodowawczym, że w sprawach o SKD banki wygrywają niemal 85% spraw. To jasno wskazuje, że SKD jest „produktem marketingowym” kancelarii i firm odszkodowawczych, a nie realnym problemem konsumenckim – co usilnie stara nam się wmawiać.
Podobnie mylne jest przekonanie, że TSUE „uznał działalność kancelarii za zgodną z prawem unijnym”. Trybunał odpowiadał wyłącznie na pytania prejudycjalne i stwierdził, że prawo UE nie zakazuje samej cesji. Nie oznacza to jednak oceny rynkowych praktyk kancelarii, ich modeli biznesowych czy sposobu pozyskiwania klientów. Nie ma w wyroku legitymizacji firm odszkodowawczych ani nadania im szczególnej roli w systemie ochrony konsumentów. Tymczasem właśnie taki przekaz pojawił się w debacie publicznej – i należy go jasno skorygować.
Kuriozalne są w tym kontekście tezy, że konsument może sprzedać swoje roszczenie „bez ryzyka”, a dla spółek skupujących wierzytelności wyrok oznacza „wprost uznanie ich roli przez prawo UE”. To stwierdzenia całkowicie nieuprawnione.
Rynek cesji roszczeń budzi od lat poważne zastrzeżenia – od nieprawidłowości w samym obrocie wierzytelnościami, przez brak załączania umów cesji do pozwów, po niejasne zasady wynagradzania. Dobitnym przykładem jest trwające przed TSUE postępowanie C-600/24, w którym analizowana jest dopuszczalność określenia w umowie cesji wyłącznie procentowego wynagrodzenia przysługującego konsumentowi za sprzedaż wierzytelności. Sprawa ta ma rozstrzygnąć, czy takie rozwiązanie nie jest abuzywne i czy nie prowadzi do rażącego naruszenia równowagi kontraktowej. Polskie sądy, kierując takie pytania do TSUE wyraźnie wskazują, że mają więc zastrzeżenia do takiej formy działania firm i kancelarii odszkodowawczych. Trudno więc twierdzić, że TSUE legitymizuje rynek cesji, skoro równocześnie bada on jego najbardziej problematyczne aspekty.
Nie można też pomijać szerszego kontekstu działalności kancelarii i firm odszkodowawczych. Cesja jest tylko jednym z elementów ich strategii. W praktyce mamy do czynienia np. z forum shopping – świadomym wybieraniem sądów uznawanych za najkorzystniejsze dla danej linii orzeczniczej. Tego typu praktyki prowadzą do obciążania wybranych sądów setkami niemal identycznych spraw i zaburzają równowagę wymiaru sprawiedliwości. Do tego dochodzą agresywne działania marketingowe, polegające na obiecywaniu „pewnych wygranych” i przemilczaniu ryzyk oraz kosztów. W efekcie konsument często oddaje kancelarii w najlepszym przypadku połowę wartości swojego roszczenia, a najczęściej w granicach 70-80%.
Wszystkie te okoliczności prowadzą do oczywistego wniosku: rynek firm odszkodowawczych wymaga doregulowania. Potrzebne są przepisy zapewniające przejrzystość umów cesji, zakazujące nieuczciwych praktyk marketingowych i nakładające obowiązek rzetelnego informowania konsumentów o ryzykach. Wyrok TSUE nie jest triumfem kancelarii, lecz ostrzeżeniem – zarówno dla nich, jak i dla ustawodawcy. Każda cesja powinna być przedmiotem oceny, a praktyki rynkowe nie mogą pozostawać poza kontrolą.
Banki nie uchylają się od odpowiedzialności za własne błędy, ale muszą reagować na instrumentalne wykorzystywanie prawa konsumenckiego. Wyrok C-80/23 przypomina, że prawo ma chronić konsumenta, a nie służyć jako narzędzie biznesowe. To sądy krajowe zdecydują, czy konkretne cesje są ważne, a ustawodawca powinien zadbać o to, by ochrona konsumentów była realna, a nie pozorna.
Paweł Zagaj, Związek Banków Polskich


























































