Grudzień przyniósł obniżenie oczekiwań inflacyjnych wśród polskich konsumentów – wynika z badania Głównego Urzędu Statystycznego. Ekonomiści prognozują, że na przełomie roku inflacja CPI osiągnie cykliczne maksimum, choć jeszcze bardzo długo pozostanie na nieakceptowalnie wysokim poziomie.


Najnowsze, grudniowe badania Głównego Urzędu Statystycznego wskazują na przesunięcie oczekiwań inflacyjnych w kierunku niższej inflacji w Polsce względem poprzedniego miesiąca - wynika z danych z Biuletynu Statystycznego GUS. Wskaźnik oczekiwań inflacyjnych przyjął wartość 39,3 pkt. i był o 5,9 pkt. niższy niż w listopadzie, kiedy to osiągnął wielomiesięczne maksimum.
Był to wówczas najwyższy poziom wskaźnika od maja 2020 r., gdy na fali pandemicznych obaw odnotowano 49,2 pkt. Jeszcze większe obawy o wzrost cen ankietowani mieli w kwietniu 2020 r. (54,70 pkt.). Szkopuł w tym, że obecnie inflacja wynosi blisko 8 proc., a w omawianych kwietniu i maju 2020 r. wynosiła odpowiednio 3,4 proc. i 2,9 proc. po wyhamowaniu z notowanych w pierwszym kwartale średnio 4,5 proc.


Ocena zmian cen konsumpcyjnych w ciągu najbliższych 12 miesięcy przedstawia odczucia konsumentów w zakresie przewidywanego tempa zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych w okresie najbliższych miesięcy. Wskaźnik ten przyjmuje wartości od -100 do +100.
Wartość dodatnia oznacza przewagę liczebną konsumentów przewidujących wzrost cen konsumenckich (towarów i usług konsumpcyjnych) nad konsumentami przewidującymi ich spadek, natomiast wartość ujemna oznacza przewagę liczebną konsumentów przewidujących spadek cen konsumpcyjnych nad konsumentami przewidującymi ich wzrost.
Czy to już inflacyjna przesilenie?
Przez ostatnie miesiące inflacja stała się tematem ekonomicznym numer jeden. Tempo spadku wartości polskiego pieniądza po raz pierwszy od 20 lat przekroczyło 5%. Według finalnych danych wzrost cen koszyka towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie sięgnął 7,7%. Według ekonomistów w grudniu inflacja bez problemu przekroczy 8% i następnie pozostanie na poziomie 7-8% w 2022 roku. Także na rok 2023 przewidywana jest inflacja przeszło dwukrotnie przewyższająca 2,5-procentowy cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego.
Niespotykane od tzw. szoku akcesyjnego z wiosny 2004 roku zainteresowanie frazą „inflacja” widać też w danych Google’a. W listopadzie hasło to było wyszukiwane najintensywniej od 17 lat, ale już w grudniu zainteresowanie kwestiami inflacyjnymi nieco spadło. Mogło to być związane z grudniową obniżką akcyzy na paliwa, która „zdjęła” część wzrostu cen paliw notowanego w ostatnich miesiącach. Zdaniem ekonomistów tzw. tarcza antyinflacyjna obniży przyszłoroczny szczyt inflacji o 1,0-1,5 pkt. procentowego, ale zarazem wydłuży w czasie okres trwania bardzo wysokiej inflacji CPI.
Decydenci, wprowadzając tą zmianę, liczyli nie tylko na „wygładzenie” inflacyjnego piku, ale też na psychologiczny efekt obniżenia oczekiwań inflacyjnych ludności. Grudniowe dane GUS sugerują, że jak na razie ta sztuczka mogła się udać. Pytanie tylko, co będzie w styczniu, gdy ludzie zobaczą skokowe podwyżki cen gazu i energii elektrycznej, które będą podbijać wskaźnik CPI przynajmniej przez następne dwa lata.
Inflacja szaleje, RPP budzi się z letargu
Przez cały 2021 roku większość członków Rady Polityki Pieniężnej ignorowała lub bagatelizowała dane świadczące o szybko narastającej presji inflacyjnej. Retoryka kierownictwa Narodowego Banku Polskiego najpierw negowała istnienie wysokie inflacji, później określała ją mianem „przejściowej” lub niezależnej od polityki monetarnej.
Ta narracja nagle umarła na początku października, gdy Rada zerwała z polityką prawie zerowych stóp procentowych, zaskakując rynek podwyżką stopy referencyjnej z 0,1% do 0,5%. Na początku listopada RPP podniosła cenę pieniądza aż o 75 pb., a w grudniu o kolejne 50 pb. Na tym najpewniej się nie skończy. Przed świętami prezes NBP Adam Glapiński niemal wprost zapowiedział kolejne podwyżki. Mogą się one jednak okazać mocno spóźnione i niewystarczające. Dość powiedzieć, że przy 8-procentowej inflacji CPI stopa referencyjna NBP wynosi zaledwie 1,75%. W rezultacie Polska ma jedną z najgłębiej ujemnych realnych stóp procentowych wśród wszystkich dużych gospodarek świata. Rynek i ekonomiści szacują, że do końca 2022 roku stopy procentowe w Polsce wzrosną do ok. 4%.
Blisko tego poziomu są już Czesi, którzy w środę dokonali bardzo mocnej i już piątej z kolei podwyżki centy pieniądza w banku centralnym. Czeska stopa procentowe na poziomie 3,75% wyrównała wieloletnie maksimum z 2008 roku. Dla porównania, w tamtym czasie stopa referencyjna NBP sięgała 6% przy inflacji CPI nieprzekraczającej 5%. To porównanie pokazuje, jak bardzo obecna polityka monetarna NBP jest niedostosowana zarówno do bieżącej jak i oczekiwanej inflacji cenowej.
Krzysztof Kolany