REKLAMA
ZASADY PROMOCJI

Obraz polskiego kredytobiorcy

Tomasz Jaroszek2010-03-31 06:00
publikacja
2010-03-31 06:00
Banki zwiększyły zaangażowanie w segmencie kredytów hipotecznych, jednak znalezienie sposobu na zwerbowanie klientów nie należy do najłatwiejszych. Żeby lepiej zrozumieć ich potrzeby ING Bank Śląski zdecydował się na przeprowadzenie badania dotyczącego zachowań i emocji związanych z kredytem mieszkaniowym.

Barometr hipoteczny ING to nazwa badania przeprowadzonego przez ARC Rynek i Opinia oraz Izmałkowa Consulting. Na zlecenie banku sprawdzono stosunek Polaków do kredytów hipotecznych, ich obawy, wątpliwości i generalne nastawienie. Z badań wynika, że przestaliśmy myśleć o kredycie jako niebezpiecznym zadłużeniu. Kredyt na mieszkanie, zdaniem respondentów, jest już nieodłącznym etapem życia człowieka. Co ciekawe, ankietowano klientów już spłacających kredyt i tych dopiero zainteresowanych ewentualnym kupnem mieszkania. Niezależnie od badania, jeden wskaźnik pozostaje bez zmian – Polacy w pierwszej kolejności martwią się o terminową spłatę raty. Biorąc pod uwagę rosnące zadłużenie gospodarstw domowych, banki mogą mówić o dużym szczęściu mając klientów z takim podejściem do regulowania opłat.

Zadłużenie czy inwestycja

Kredyt hipoteczny to zadłużenie długoterminowe – dlatego decyzja o podpisaniu umowy kredytowej budzi w tym przypadku tyle kontrowersji. Chociaż kredyty gotówkowe należą do produktów o wysokich marżach, a banki zarabiają dodatkowo na prowizjach i ubezpieczeniach, to jednak klient analizuje jedynie wysokość raty i decyduje się do ręki. W przypadku 30-letniego terminu spłaty wątpliwości jest już znacznie więcej. Według badania zmieniła się jednak znacząco postawa wobec samej decyzji o kredycie. 71,3 proc. badanych stwierdziło, że zdecydowanie lepiej wziąć kredyt hipoteczny niż wynajmować mieszkanie, nawet jeśli rata przewyższa koszt najmu. 20,7 proc. badanych nie jest tego już tak pewna, ale również skłaniają się bardziej w stronę kredytu niż najmu.

Obawy pozostaną

Zadłużenie na okres kilkudziesięciu lat nawet jeśli przekonuje klientów bardziej niż kilka lat temu, to jednak niesie za sobą szereg obaw. Klienci niezmiennie boją się skutków utraty pracy – aż 44 proc. klientów uznaje to za największą obawę przy długoterminowym zadłużeniu. Sam w sobie długi termin spłaty znalazł się na drugim miejscu z wynikiem 16 proc. Niewiele mniej, 12,6 proc. badanych boi się, że ich dochód nie będzie wystarczający do spłaty miesięcznych rat. 12 proc. obawia się o ewentualną chorobę, która mogłaby uniemożliwić spłatę. Dopiero na piątym miejscu znalazło się ryzyko związane z kredytami walutowymi. Jedynie 5 proc. obawia się o niekorzystne zmiany kursu waluty, w której denominowane jest zadłużenie. Taki wynik tłumaczył popularność kredytów hipotecznych we frankach, a obecnie w walucie europejskiej.


Zarówno spłacający kredyty, jak i ubiegający się o nie, zgodnie twierdzą, ze terminowa splata raty kredytu hipotecznego jest priorytetem w planowaniu wydatków. Na pytanie o działania w razie problemów ze spłatą, 37 proc. respondentów za wszelką cenę starałoby się uzyskać pieniądze na miesięczną ratę, a 38 proc. poinformowałoby bank o swoich problemach. Nie zmienia to jednak faktu, że staramy się spłacać kredyty przed terminem. Średni okres kredytowania wynosi 30 lat, jednak spłata następuje już po 12. W bardziej rozwiniętych krajach wcześniejsza spłata następuje już nawet po 7 latach.

Gdzie szukamy

Sama procedura zainteresowania klienta kredytem hipotecznym rozpoczyna się od wstępnego zorientowania się w sytuacji rynkowej, a dopiero później kieruje on kroki w stronę palcówki banku. Cennym źródłem informacji dla klientów są media. Jednak ostatecznie za najważniejsze źródło zostali uznani pracownicy banku. Opinię taką wyraziło ponad 50 proc. Na drugim miejscu z wynikiem 46 proc. znajdują się znajomi i rodzina. Trzy czwarte ankietowanych składa wniosek o kredyt w ciągu 3 miesięcy od podjęcia decyzji o kupnie mieszkania na kredyt.


Priorytety kredytobiorcy

W ostatecznym wyborze kredytu decydujące są zawsze czynniki czysto finansowe. Gdy porównujemy oferty, nie ma znaczenia, czy zakup mieszkania na kredyt uważamy za inwestycję czy nieuniknione zadłużenie. Istotne, aby nie jego rata obciążała drastycznie miesięcznego budżetu rodzinnego i żeby zarazem całkowity koszt nie przyprawiał o palpitacje serca.

Według badania, wysokość rat jest nawet ważniejszą cechą kredytu niż jego ostateczna wielkość. Dla większości klientów rata kredytu jest bezpośrednio odczuwalna w planowaniu domowych finansów, więc całkowity koszt spada na dalsze miejsce. Kwestia waluty zadłużenia nie pozostaje bez znaczenia, ale klienci nie zmieniają łatwo poglądów w tej kwestii. Ci, którzy zaciągnęli kredyt we frankach szwajcarskich są nadal przekonani, że jest to najbardziej opłacalna waluta. Niezależnie od wahań kursu, każda osoba deklarowała, że i tak mając kredyt w złotych płaciłaby prawdopodobnie więcej. Zupełnie inaczej uważają spłacający zadłużenie w złotych. Dla nich pewność wielkości raty ich kredytu jest cenniejsza niż niewielkie oszczędności dzięki ratom we frankach.

Wybierając oferty, klienci kierują się także poczuciem bezpieczeństwa i stopniem skomplikowania procedur kredytowych.Łatwe przejście przez formalności i wyjaśnienie przez pracownika przepisów zawartych w umowie są dodatkowym atutem banku..

Pozostaje kwestia, jak banki odniosą się do tego typu badań i czym będą usiłowały zwabić klientów. Wiosenne promocje, w tym także zleceniodawcy badania - ING Banku Śląskiego zakładają brak prowizji, wysoki wskaźnik LTV i niższą marżę, z reguły pod warunkiem posiadania rachunku lub innego produktu. Cross-selling niekoniecznie może się jednak spodobać klientom, ponieważ oznacza związanie się z bankiem na długie lata przez więcej czynników niż sam kredyt. Atutem niektórych ofert może być szybkość rozpatrzenia wniosku kredytowego. Koniec wielu promocji zbiega się z wakacjami, czyli zbliżonym terminem wprowadzenia przepisów rekomendacji T. Silny nacisk na kredyty hipoteczne przed wprowadzeniem przepisów trudno uznać za zbieg okoliczności.

Tomasz Jaroszek
Bankier.pl

Sprawdź ofertę kredytów hipotecznych w Centrum Finansowym Bankier.pl

Źródło:

Do pobrania

obawy2pngobawy2png
Tematy
Wyjątkowa wyprzedaż Ford Pro. Poznaj najlepsze rozwiązania dla Twojego biznesu.

Komentarze (32)

dodaj komentarz
~realista
Co to w ogóle za demagogie, ludzie? Skąd się bierze przymus kupowania mieszkań na kredyt? Bo te mieszkania już są wybudowane na kredyt, przecież deweloper za swoje nie wybuduje. Dostał kredyt na inwestycję, a bankom zależy na odzyskaniu kasy, więc są zainteresowane tym żeby te mieszkania ktoś kupił, bo wtedy odzyska kasę od dewelopera,Co to w ogóle za demagogie, ludzie? Skąd się bierze przymus kupowania mieszkań na kredyt? Bo te mieszkania już są wybudowane na kredyt, przecież deweloper za swoje nie wybuduje. Dostał kredyt na inwestycję, a bankom zależy na odzyskaniu kasy, więc są zainteresowane tym żeby te mieszkania ktoś kupił, bo wtedy odzyska kasę od dewelopera, a zacznie ściągać od ludzi. Bank woli żeby mu się wywaliło 100 kredytów mieszkaniowych dla ludności, niż 1 kredyt inwestycyjny jakiejś korporacji. Ot i cała filozofia. W pewnym sensie tą samą kasę pożycza 2 razy - raz deweloperowi, a drugi raz ludziom na mieszkania od niego. Chociaż to nie jest tak do końca.

Poza tym należy pamiętać o tym, jak ważny wpływ na gospodarkę ma branża budowlana. To nie tylko budowa domów, mieszkań, obiektów komercyjnych itp. ale również infrastruktura.

Tak na prawdę to banki napędzają całą gospodarkę, mają strasznie duży wpływ na jej tempo. Już mi się nie chce nawijać na ten temat bo i tak nikt nic z tym nie zrobi.

Reasumując - jestem za jeżeli chodzi o kupno mieszkań, pod warunkiem zdrowej gospodarki i polityki. Wydaje się proste, a jednak nie jest. Tu chodzi o zyski i kasę, kasę, kasę... Zawsze jest jej za mało.
infinum
~realista w gruncie rzeczy jest tak jak piszesz i w sumie nie ma w tym nic złego.

Tzn. jeśli jedni ludzie pożyczają bankom swoje pieniądze (w formie depozytów), a bank potem pożycza przedsiębiorcom (w tym deweloperom) i konsumentom (nabywcom tych domów), to jak najbardziej jest to rozwój.

Rozwój oparty na zysku, bo
~realista w gruncie rzeczy jest tak jak piszesz i w sumie nie ma w tym nic złego.

Tzn. jeśli jedni ludzie pożyczają bankom swoje pieniądze (w formie depozytów), a bank potem pożycza przedsiębiorcom (w tym deweloperom) i konsumentom (nabywcom tych domów), to jak najbardziej jest to rozwój.

Rozwój oparty na zysku, bo tylko zysk może zmotywować ludzi do ciężkiej pracy i pomnażania tego co mają.

Problem zaczyna się wtedy, kiedy Państwo stara się "pomóc" obywatelom. Powstaje program typu RnS, gdzie za moje i Twoje pieniądze, ktoś inny dostaje dofinansowanie do kredytu, na który go nie stać, co tylko podnosi ceny mieszkań i tworzy bańkę w branży deweloperskiej.

Oczywiście nabywca mieszkania myśli, że złapał boga za nogi, podczas gdy te publiczne pieniądze wędrują do dewelopera i banku.

I to już nie jest rozwój, to już jest patologia, bo niby dlaczego każdy obywatel ma się dokładać do mieszkań kilkuset tysięcy "wybrańców" pompując mimowolnie ceny mieszkań?!

Wolny rynek i zysk jak najbardziej, ale bez udziału Państwa.
~kredytobiorca
co to jest "palcówka banku"???
~kmiot
Explorer, masz rację jak ch... Ci inni wierzą w Wielki Wszechmogący Kredyt. Wierzą bo muszą. Syndrom sztokholmski?
To wszystko jest proste jak drut.

Wynajmuję: płacę (tylko niech żaden głupek nie mówi tu o Wawie, bo ile tam % Polaków mieszka?) czynsz itp., prund psincet i dla właściciela Kyosakiego-xeroboya wielbiciela
Explorer, masz rację jak ch... Ci inni wierzą w Wielki Wszechmogący Kredyt. Wierzą bo muszą. Syndrom sztokholmski?
To wszystko jest proste jak drut.

Wynajmuję: płacę (tylko niech żaden głupek nie mówi tu o Wawie, bo ile tam % Polaków mieszka?) czynsz itp., prund psincet i dla właściciela Kyosakiego-xeroboya wielbiciela drugie psincet. To razem tysionc!

Masz kredyt: płacisz 1000 za ratę i 500 opłat.

Różnica: 500 zł. x 12 mieś = 6 kloca + 100% (giełda) = 12 tyś x 15 lat = 180.000 zł. Tyla zaoszczędziłem kaski, a Ty nadal masz (mieszkanie?) kredyt. Oczywiście w wyliczeniach obrotu zaoszczędzoną mieś. kwotą 500 zł nie uwzględniam celowo efektu "kuli śniegowej".

~artusik
Głupkiem jesteś ty jeśli twierdzisz, ze na giełdzie można tylko zarobić. A tak wynika z twoich rewelacyjnych wyliczeń.
~kmiot odpowiada ~artusik
Można zarobić przy silnej psychice, albo gdy mocno nam zależy. Gdy postaramy się o wiedzę o inwestowaniu, gdy nie ulegniemy miłej pani w banku z jej 400% rocznie rosnącymi funduszami i gdy w końcu nie damy ponieść się emocjom. Giełda jest dobrym przykładem na portalu finansowym.
A gdyby był to portal rolniczy, pszczelarski
Można zarobić przy silnej psychice, albo gdy mocno nam zależy. Gdy postaramy się o wiedzę o inwestowaniu, gdy nie ulegniemy miłej pani w banku z jej 400% rocznie rosnącymi funduszami i gdy w końcu nie damy ponieść się emocjom. Giełda jest dobrym przykładem na portalu finansowym.
A gdyby był to portal rolniczy, pszczelarski czy o innym biznesie? Zakładając bar, kwiaciarnię czy myjnię także można stracić. Świat jest dżunglą, więc trzeba uważać.

Dobra, rozpisałem się, a tu trzeba iść trzodę oporządzić.
~artusik odpowiada ~kmiot
Oczywiście , że można zarobić ale trzeba też wiedzieć że można STRACIĆ! Nigdy nie powinno się inwestować w giełdę 100% swoich oszczędności. Jak to się ma do rozsądku przy kupnie mieszkania nie na kredyt? Wesołych Świąt!
~artusik
Nie do końca rozumiem jaśnie oświeconych w ich matematycznych wywodach, czy Wy wynajmowaliście kiedyś mieszkanie i gdzie? W Koziej Wólce? Ceny wynajmu w Wawie są wysokie to raz, więc średnio konkurencyjne do rat kredytu, co do remontu mieszkania: czy myślicie , że właściciel wynajmujący nam mieszkanie dba o jego remont? Miałam wątpliwą Nie do końca rozumiem jaśnie oświeconych w ich matematycznych wywodach, czy Wy wynajmowaliście kiedyś mieszkanie i gdzie? W Koziej Wólce? Ceny wynajmu w Wawie są wysokie to raz, więc średnio konkurencyjne do rat kredytu, co do remontu mieszkania: czy myślicie , że właściciel wynajmujący nam mieszkanie dba o jego remont? Miałam wątpliwą okazję widzieć kilka razy jak takie mieszkania wyglądają. Chcesz mieć ładne pomalowane ściany- sam kup farbę i pomaluj. Oczywiście jeśli wcześniej uzyskasz pozwolenie od jaśnie właściciela. Mało tego, wynajmując mieszkanie często nie możesz mieć zwierząt a nawet dzieci. No i trzeba liczyć się z tym, że obcy człowiek ma klucze do Waszej oazy spokoju i może sobie wchodzić i robić co chce i kiedy chce. Także , może za nim zaczniecie się wymądrzać popatrzcie na inne aspekty komfortu psychicznego niż tylko kasa. No chyba , że zaliczacie się do grona "biednych dzieci bogatych rodziców" to nie dziwi mnie Wasz wyrachowany materializm. pozdr
infinum
~artusik tak się składa, że ja wiem co mówię, bo właśnie piszę z takiego wynajmowanego warszawskiego mieszkania.

Poza tym musisz pamiętać, że Warszawa to nie cała Polska oraz to, że wynajem to okres przejściowy, w którym właśnie oszczędza się na własne mieszkanie w przyszłości.

Jest oczywistym, że jak ktoś chce mieszkać
~artusik tak się składa, że ja wiem co mówię, bo właśnie piszę z takiego wynajmowanego warszawskiego mieszkania.

Poza tym musisz pamiętać, że Warszawa to nie cała Polska oraz to, że wynajem to okres przejściowy, w którym właśnie oszczędza się na własne mieszkanie w przyszłości.

Jest oczywistym, że jak ktoś chce mieszkać w tip-top urządzonym, świeżo wyremontowanym mieszkaniu, to taki wynajem będzie drogi, tylko kto oszczędny tak robi?

Oszczędzanie oznacza pewne poświęcenia, właśnie w imię późniejszych korzyści.
Ludzie już o tym zapomnieli i chcą mieć wszytko nowe, tu i teraz, a tak się bez kredytu nie da.

Jak ktoś jest na dorobku, a większość ludzi, przez większość życia jest, to nie powinien brać kredytu i szastać pieniędzmi, których jeszcze nie zarobił.
Kredyt to długi, a nie bogactwo.
~artusik odpowiada infinum
Dnia 2010-04-02 o godz. 20:22 infinum napisał(a):
> ~artusik tak się składa, że ja wiem co mówię, bo właśnie
> piszę z takiego wynajmowanego warszawskiego mieszkania.
> Poza tym musisz pamiętać, że Warszawa to nie cała Polska
> oraz to, że wynajem to okres przejściowy, w którym właśnie
> oszczędza się
Dnia 2010-04-02 o godz. 20:22 infinum napisał(a):
> ~artusik tak się składa, że ja wiem co mówię, bo właśnie
> piszę z takiego wynajmowanego warszawskiego mieszkania.
> Poza tym musisz pamiętać, że Warszawa to nie cała Polska
> oraz to, że wynajem to okres przejściowy, w którym właśnie
> oszczędza się na własne mieszkanie w przyszłości.

Jest
> oczywistym, że jak ktoś chce mieszkać w tip-top urządzonym,
> świeżo wyremontowanym mieszkaniu, to taki wynajem będzie
> drogi, tylko kto oszczędny tak robi?

Oszczędzanie oznacza
> pewne poświęcenia, właśnie w imię późniejszych korzyści.
> Ludzie już o tym zapomnieli i chcą mieć wszytko nowe, tu i
> teraz, a tak się bez kredytu nie da.

Jak ktoś jest na
> dorobku, a większość ludzi, przez większość życia jest, to
> nie powinien brać kredytu i szastać pieniędzmi, których
> jeszcze nie zarobił.
Kredyt to długi, a nie bogactwo.

Co do szastania pieniędzmi z kredytu zgadzam się w 100% ale co do kupna mieszkania na kredyt już nie :) ja mam ratę 480 pln ( rata mała bo mieszkanie nabyłam przed boomem plus co pół roku negocjuję marże w banku) i znajdź mi chociaż pokój w takiej cenie :) ceny rosnąć będą i za mieszkania i za wynajęcie. I nie sadzę , żeby odkładanie na całe mieszkanie ( żeby je kupić za 10-15 lat )jest realne.

Powiązane: Waluty

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki