2013 rok może być najtrudniejszym w Unii od kilku lat. Konieczne będzie wznowienie prac nad budżetem do 2020 roku i przygotowanie się do wprowadzenia pierwszego etapu unii bankowej. A to wszystko w czasie wyborów we Włoszech i w Niemczech.
Byłoby najlepiej, gdyby unijni politycy rozpoczęli nowy rok od leczenia kaca, który pozostał po poprzednim. Odłożenie prac nad budżetem na następny okres (do roku 2020) przyniosło chwilową ulgę, ale odwlekanie go w nieskończoność ugodzi w stabilność Unii. Irlandia, która przejęła przewodnictwo w Radzie UE, zapowiada przyspieszenie prac, jednak pozostali członkowie mogą nie być tak chętni do rozpoczęcia rozmów pamiętając o bólach, w jakich dyskusja o unijnych pieniądzach przebiegała w listopadzie i grudniu. Z odsieczą może jednak przybyć... Angela Merkel.
Kanclerz kontra socjaliści
Niemiecka kanclerz będzie musiała zadbać o przychylność swoich obywateli - we wrześniu 2013 nasi zachodni sąsiedzi wybiorą nowy parlament. Ugrupowanie Angeli Merkel przegrało w ubiegłym roku wybory w kilku landach, m. in. w Szlezwiku-Holsztynie i Nadrenii Północnej-Westfalii. Na poziomie lokalnym wyniki SPD i CDU stają się coraz bardziej wyrównane. Jednak poparcie dla obecnej kanclerz na szczeblu federalnym nadal jest bardzo wysokie - i to w dużym stopniu za sprawą jej działań na arenie europejskiej.
Niemcy doceniają wysiłki Merkel w walce z kryzysem strefy euro. A kanclerz zrobi wszystko, by jej wizerunek jako polityka, który w Europie rozdaje karty, utrzymał się jak najdłużej. Szybkie przygotowanie korzystnego dla Niemców (czyli oszczędnego) budżetu będzie z pewnością jednym z celów niemieckiej przywódczyni. Problem w tym, że osiągnąć porozumienie będzie bardzo trudno - odchudzony budżet ma wielu przeciwników, w tym prezydenta Francji.
Francois Hollande z uporem maniaka próbuje przekonywać, że kryzys strefy euro wcale nie jest straszny, a w dodatku prawie się skończył. 75-procentowy podatek dla najbogatszych, który chciał wprowadzić, został zablokowany przez Trybunał Konstytucyjny, ale prezydent nie składa broni i zapowiada jego modyfikację. Nieodpowiedzialna polityka może doprowadzić kraj do głębszych problemów, a ewentualne kłopoty Francji będą nieporównywalnie gorsze w skutkach niż brak pieniędzy w Hiszpanii czy Grecji.
A jeśli Merkel przegra?
Poważny problem pojawiłby się, gdyby w Niemczech zwyciężyli socjaliści. Z pewnością wywołałoby to wielką radość we Francji i dało szansę na zawiązanie nowego sojuszu między państwami - jednak diametralnie różnego od tego, który łączył Merkel i Sarkozy'ego. Unią rządziłaby wtedy para socjalistycznych przywódców. Gdyby w dodatku do dnia wyborów nie udało się uchwalić budżetu, groziłby nam poważny zwrot i ryzyko, że unijna kasa stanie się zbyt rozpasana jak na kryzysowe czasy. Tymczasem prognozy gospodarcze dla państw Unii Europejskiej są marne. EBC przewiduje, że PKB strefy euro w najlepszym wypadku wzrośnie o 0,3%, ale czarny scenariusz zakłada recesję na poziomie 0,9%.
»Dotacje wciąż będą olbrzymie |
Merkel cieszy się jednak poparciem Niemców i oddaniem w łonie własnej partii - na niedawnym kongresie została ponownie wybrana na szefową chadeków niemal jednogłośnie. To stawia ją na dobrej pozycji wobec socjalistów, którzy nie posiadają tak charyzmatycznego lidera. Naszym zachodnim sąsiadom zależy na tym, by kanclerz był postacią wyrazistą i - mimo wszystko - nad Renem i Łabą oczekuje się oszczędności, bo to właśnie Niemcy w dużym stopniu finansują problemy biedniejszych państw. Inną sprawą jest fakt, że CDU/CSU może mieć problem z koalicjantem, dlatego niewykluczone, że utworzy rząd z SPD. Socjaliści mogą zażądać teki ministra spraw zagranicznych, a to będzie wymagało złagodzenia ostrego kursu.
Bankowa droga przez ciernie
Kolejną niedokończoną sprawą, którą euroentuzjaści traktują jako punkt honoru, jest kwestia unii bankowej. Udało się co prawda osiągnąć porozumienie w sprawie wspólnego nadzoru (zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2014 roku), ale w kolejce czekają jeszcze mechanizm rezolucyjny, czyli wspólny system upadłości i łączenia banków, oraz kwestia gwarancji depozytów. Zwłaszcza ta ostatnia sprawa może stać się kością niezgody: w praktyce może bowiem oznaczać, że w przypadku problemów instytucji finansowych w Hiszpanii czy Portugalii pomocy będą udzielać im inne państwa należące do unii bankowej. W tym przypadku sprawa z pewnością się przeciągnie, bo Niemcy nie są zbyt skłonni, by spłacać zobowiązania PIIGS.
Wcześniej niż w Niemczech, bo już pod koniec lutego, wybory odbędą się we Włoszech. Największe szanse na zwycięstwo ma centrolewicowy kandydat Luigi Bersani. Dla Unii najlepszym kandydatem wydaje się ustępujący premier Mario Monti, chociaż w tym przypadku kluczowe jest chyba to, kto premierem nie będzie. Chodzi oczywiście o Silvia Berlusconiego. Sondaże nie dają mu jednak większych szans na zwycięstwo.
Czeka nas męczący rok, niemniej powtarzające się szczyty "ostatniej szansy" i tak są lepsze niż decyzje podejmowane szybko, ale złe. Na nudnych sporach Camerona, Merkel i Hollande'a Europa i tak wyjdzie lepiej niż na zgodnej polityce francuskich i niemieckich socjalistów i błazenadzie, z której słynął Silvio Berlusconi.
Mateusz Szymański
Bankier.pl