Po dwukrotnym przełożeniu terminu posiedzenia, także dziś nie poznaliśmy uchwały pełnego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Wciąż nie ma więc rozstrzygnięcia wątpliwości trapiących sędziów badających spory wokół kredytów opartych na frankach szwajcarskich.


Izba Cywilna Sądu Najwyższego w pełnym składzie odroczyła we wtorek bez terminu posiedzenie ws. zagadnień prawnych przedstawionych przez I prezes SN Małgorzatę Manowską i dotyczącą spraw odnoszących się do kredytów walutowych - poinformował rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski.
Rzecznik poinformował, że sędziowie zdecydowali się poprosić o opinie w rozstrzyganych wątpliwościach kilka instytucji. Prośba zostanie skierowana do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, Narodowego Banku Polskiego, Komisji Nadzoru Finansowego oraz Rzecznika Finansowego.
"W dniu dzisiejszym zapadło postanowienie o powiadomieniu o toczącym się postępowaniu Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka oraz o zwróceniu się do tych podmiotów o zajęcie stanowiska (...). Ponadto zwrócono się o takie samo stanowisko do prezesa NBP, do Komisji Nadzoru Finansowego oraz do Rzecznika Finansowego" - powiedział we wtorek Stępkowski.
"Sąd Najwyższy podjął tę decyzję ze świadomością doniosłości zarówno społecznej, jak i gospodarczej, jakie jego decyzje będą miały dla Polaków" - dodał. Dopytywany o powody prośby o stanowisko RPD, wyjaśnił, że w tej sprawie obok perspektywy podmiotów gospodarczych i sektora finansów będzie uwzględniana też perspektywa konsumenta, którą w swojej działalności reprezentuje również RPD. Kredyty, jak wskazywał, często były zaciągane przez rodziny.
Rzecznik podał, że postanowienie w tej sprawie zapadło jednogłośnie. Dopytywany, czy cała Izba była obecna, odpowiedział, że chyba tak. Pytany o stosunek między sędziami zasiadającymi w Izbie od niedawna a pozostałymi, wyjaśnił, że orzeka w niej 10 "nowych" sędziów na 28. Wtorkowe posiedzenie było niejawne.
O dalszych losach sprawy Sąd Najwyższy będzie informować, nie wyznaczono daty kolejnego posiedzenia. Rzecznik wskazał, że proszone o opinie instytucje będą miały 30 dni na udzielenie odpowiedzi, ale analiza stanowisk również będzie wymagać czasu.
Wcześniej, w wyniku alarmu bombowego, Prezes Sądu Najwyższego zarządziła ewakuację budynku sądu, przez co posiedzenie zostało opóźnione. Ostatecznie rozpoczęło się ono po godz. 13.
Po briefingu rzecznika SN postanowienie komentował prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu Arkadiusz Szcześniak. "Mamy wrażenie, że tutaj nie decyduje tylko prawo. Bo gdyby decydowało tylko prawo, to byśmy byli w bardzo jasnej sytuacji. (...) Mamy wrażenie, że wchodzą czynniki ekonomiczne, finansowe" - zaznaczył.
"Mamy nadzieję, że stanowiska RPO, Rzecznika Finansowego, jak również innych urzędów, będą zgodne z polskim prawem, prawem unijnym, ale tak naprawdę na dziś chyba nie wierzymy w to, że to pozwoli podjąć SN tę uchwałę chociażby w tym czy w przyszłym roku" - powiedział Szcześniak. "Jedyna porada dla kredytobiorców: niestety, ale musicie znowu wziąć sprawy w swoje ręce, rozstrzygać sprawy w salach sądowych sądów rejonowych, okręgowych, apelacyjnych" - dodał.
Długa historia kredytów walutowych
Ponad półtora roku minęło od przełomowego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z października 2019 r. Wyrok dotyczący kredytów opartych na frankach szwajcarskich okazał się punktem zwrotnym w długiej historii „frankowych” hipotek w Polsce. Sądy wyraźnie zmieniły podejście, skłaniając się ku żądaniom konsumentów, a kredytobiorcy coraz chętniej decydują się na pozywanie banków. Część kredytodawców zapowiada, że zaproponuje klientom ugody, podczas gdy inni przyglądają się na razie z boku rozwojowi sytuacji.
Przypomnijmy, że w ostatnich dniach nie brakowało wydarzeń, z którymi frankowcy wiązali spore nadzieje. Najpierw, 29 kwietnia, TSUE zaprezentował odpowiedzi na 5 pytań zadanych przez Sąd Okręgowy w Gdańsku. Rozstrzygnięcie rozczarowało wielu obserwatorów, odsyłając sędziów do prawa krajowego.
7 maja Izba Cywilna Sądu Najwyższego w składzie siedmiorga sędziów wydała uchwałę, w której odpowiedziała na pytania prawne Rzecznika Finansowego. Opowiedziano się w niej po stronie tzw. teorii dwóch kondykcji i doprecyzowano zagadnienie terminów, od których biegnie przedawnienie roszczeń po uznaniu umowy kredytowej za nieważną. Rozstrzygnięcia nie doczekała się jednak kwestia ewentualnego wynagrodzenia dla banku za korzystanie z kapitału.
Co robić z wadliwymi umowami?
Zestaw zagadnień skierowanych do sędziów można podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy postępowania z umowami zawierającymi fragmenty uznane za niedozwolone. Chodzi tu o klauzule określające sposób ustalania kursu waluty obcej, najczęściej kwestionowane przez kredytobiorców pozywających banki. Jest to kwestia istotna, chociażby w kontekście ustalenia kwoty początkowego zadłużenia (przy wypłacie kredytu) i późniejszych spłat. Bez tego elementu umowa kredytu „frankowego” traci fundamenty.
Sąd Najwyższy ma wypowiedzieć się, czy fragment kontraktu uznany za niewiążący (bo szkodzący konsumentowi) można zastąpić innym sposobem określenia kursu waluty. Jeśli odpowiedź miałaby brzmieć „nie”, sąd ma odpowiedzieć na dwa dodatkowe pytania:
- czy w razie niemożliwości ustalenia wiążącego strony kursu waluty obcej w umowie kredytu indeksowanego do takiej waluty umowa może wiązać strony w pozostałym zakresie?
- Czy w razie niemożliwości ustalenia wiążącego strony kursu waluty obcej w umowie kredytu denominowanego w walucie obcej umowa ta może wiązać strony w pozostałym zakresie?
Upraszczając, czy umowa może zostać „odfrankowiona” - pozostać w kształcie, który dopuszcza stosowanie oprocentowania typowego dla zobowiązań opartych na walutach obcych (np. odniesionego do LIBOR CHF) i jednocześnie wyrażenia kwoty długu w złotych.
Co robić, jeśli orzeczona zostanie nieważność umowy?
Sądy obecnie znacznie częściej orzekają nieważność umowy w całości, niż decydują się na „odfrankowienie”. Wiele jednak zależy od żądania, które kredytobiorca sformułował w pozwie. Istotne stają się wówczas dalsze konsekwencje takiego rozstrzygnięcia. Druga grupa pytań zadanych Sądowi Najwyższemu dotyczy właśnie tego scenariusza.
Pierwsze brzmi następująco: „czy w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej, w wykonaniu której bank wypłacił kredytobiorcy całość lub część kwoty kredytu, a kredytobiorca dokonywał spłat kredytu, powstają odrębne roszczenia z tytułu nienależnego świadczenia na rzecz każdej ze stron, czy też powstaje jedynie jedno roszczenie, równe różnicy spełnionych świadczeń, na rzecz tej strony, której łączne świadczenie miało wyższą wysokość?”. Kwestia dotyczy dylematu „teoria salda czy dwie kondykcje”.
Przypomnijmy, że zagadnienie w ostatnim czasie już dwukrotnie zostało poruszone przez Sąd Najwyższy – w lutowym orzeczeniu oraz odpowiedzi na pytania Rzecznika Finansowego. Wskazano zdecydowanie na drugą z opcji. Oznacza ona, że roszczenia banku i klienta się nie kompensują, co jest korzystne dla kredytobiorców (szersze wyjaśnienie przedstawiliśmy na łamach Bankier.pl). Trudno się spodziewać, że tym razem odpowiedź będzie odmienna.
Drugie pytanie również można już uznać za rozstrzygnięte – 7 maja zajął się nim siedmioosobowy skład Izby Cywilnej. Brzmi ono: „czy w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej z powodu niedozwolonego charakteru niektórych jej postanowień bieg przedawnienia roszczenia banku o zwrot kwot wypłaconych z tytułu kredytu rozpoczyna się od chwili ich wypłaty?”. Sąd Najwyższy wskazał, że „kredytodawca może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna”. Być może doczekamy się doprecyzowania tej kwestii - budzi ona pewne wątpliwości interpretacyjne.
Szczególnie interesująca będzie zatem odpowiedź na ostatnie z pytań – „czy jeżeli w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej którejkolwiek ze stron przysługuje roszczenie o zwrot świadczenia spełnionego w wykonaniu takiej umowy, strona ta może również żądać wynagrodzenia z tytułu korzystania z jej środków pieniężnych przez drugą stronę?”. Dotyczy ono kontrowersyjnej kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału banku.
Przypomnijmy, że banki zapowiadały, że będą chciały wykorzystać taki mechanizm, a eksperci reprezentujący frankowców, Rzecznik Finansowy i część prawniczych autorytetów zdecydowanie zaprzeczają istnieniu takiej możliwości w obecnie obowiązującym prawie.
Dla kredytobiorców pozywających banki lub rozważających taki ruch to obecnie jeden z elementów niepewności, wpływających zapewne na podejmowane decyzje. Orzeczenie Sądu Najwyższego może rozjaśnić obraz sytuacji i zmotywować konsumentów do zawierania ugód z bankami lub wręcz przeciwnie – zachęcić do kontynuowania sporów.