Były prezes GetBacku Konrad Kąkolewski wciąż aktywnie broni swojego punktu widzenia. W najnowszym oświadczeniu skrytykował m.in. decyzję o rozpoczęciu procesu restrukturyzacji spółki. Linia obrony byłego prezesa ma jednak kilka widocznych na pierwszy rzut oka dziur.
- W pełni zgadzam się z docierającymi do mnie opiniami obligatariuszy GetBacku, którzy uznają za niedopuszczalne jakiekolwiek próby ograniczenia praw obligatariuszy spółki inicjowane przez większościowego akcjonariusza spółki, tj. DNLD Holdings S.a.r.l, na czele którego stoi Abris Capital Partners poprzez złożenie wniosku o otwarcie przyśpieszonego postępowania restrukturyzacyjnego - napisał w oświadczeniu Konrad Kąkolewski.
Warto jednak przypomnieć, że to działania Kąkolewskiego doprowadziły do nadmiernego zadłużenia spółki. To on był jej prezesem, gdy na potęgę kupowała portfele, mimo konieczności zaciągania długu, to na jego barki spada więc odpowiedzialność za problem niewypłacalności. Prezes wprawdzie broni się, że nie otrzymał wsparcia od głównego akcjonariusza, spółka powinna jednak prowadzić taką politykę, na jaką w danej chwili pozwala sytuacja.
Kluczem dokapitalizowanie
Kąkolewski wciąż uważa, że głównym problemem jest brak kapitału. - W chwili obecnej najwyższym priorytetem zarządu oraz rady nadzorczej spółki powinno pozostać skuteczne sfinalizowanie uzgodnionego procesu dokapitalizowania spółki. To działanie zapewni spółce w pełni możliwość dalszego niezakłóconego prowadzenia swojej bieżącej działalności operacyjnej, w szczególności terminowej spłaty zobowiązań. Tym samym zainicjowane postępowanie układowe można by uznać za bezcelowe. W momencie odwołania mnie z funkcji prezesa zarządu spółka prowadziła zaawansowane rozmowy z wybraną grupą inwestorów w celu pozyskania nowego kapitału. Część inwestorów wyrażała również chęć udzielenia spółce dodatkowego finansowania, w celu zmiany struktury zadłużenia - czytamy dalej w oświadczeniu.


Spółka informowała nawet w marcu o zainteresowaniu zagranicznych inwestorów. Jeden z nich szybko odstąpił od rozmów, losy kolejnych nie są jednak znane. Z informacji Kąkolewskiego wynika, że rozmowy zostały zawieszone. Warto przypomnieć, że GetBack informował także o możliwym dofinansowaniu z PKO BP i PFR, instytucje te szybko zdementowały jednak tę informację. Skandal odbił się szerokim echem na rynku, notowania GetBacku zostały zawieszone, a Kąkolewski stracił fotel prezesa.
Restrukturyzacja jedynym wyjściem?
Otwartym pozostaje także pytanie, czy na dokapitalizowania nie było już teraz za późno. Choć emisję akcji przegłosowano na WZA, główny akcjonariusz nie wziął jeszcze na siebie ciężaru dokapitalizowania spółki. Znalezienie innego inwestora, który w tym momencie byłby gotów wyłożyć sensowne pieniądze za akcje spółki, do najłatwiejszych zaś zapewne nie należy. Tymczasem lista nieuregulowanych zobowiązań zaczęła rosnąć, obligatariusze zaczęli zaś obawiać się o swój kapitał i - co zrozumiałe przy opieszałości zarządu i głównego akcjonariusza - słać żądania natychmiastowego wykupu oraz egzekucji długu. W obecnej sytuacji ucieczka pod ochronę sądu wydawała się koniecznością, wszystkich na raz spółka zaspokoić bowiem by nie zdołała. Alternatywą było w zasadzie tylko pośpieszne (czyli po mocno zaniżonej cenie) wyprzedawanie aktywów.
Przeczytaj także
Jeszcze raz chciałbym podkreślić frazę "obecnej sytuacji". Do niej bowiem doprowadziła niekompetencja zarządu, a także nadzorujących (a co za tym idzie i głównego akcjonariusza posiadającego komfort rządzenia spółką). Najprawdopodobniej przespano moment na przyhamowanie zakupów, przespano moment na dokapitalizowanie spółki, wcześniej beznadziejnie zarządzano portfelem zobowiązań (tego wszystkiego nie możemy jednak dokładnie ocenić z racji braku publikacji danych przez spółkę). Dodatkowo nowy zarząd wydawał się działać według strategii "chowania głowy w piasek i zwalania winy na poprzedni", przez co ciężko się dziwić, że obligatariusze nie chcieli mu zaufać i zaczęli słać żądania wykupu.
Mgła niewiedzy i restrukturyzacyjne uderzenie
Istotnym problemem jest także brak sprawozdania finansowego. Spółka miała je opublikować 30 kwietnia, w ostatnim możliwym momencie, cztery miesiące po zakończeniu roku. Tak się jednak nie stało, spółka naruszyła giełdowa prawo, a obligatariusze oraz akcjonariusze nadal bazują na danych z września 2017 roku. Uwagę zwraca na to także sam Kąkolewski. - Wobec braku opublikowanych sprawozdań finansowych z niecierpliwością oczekuję na przedstawione tam założenia, w szczególności w odniesieniu do wysokości uwzględnionych we wniosku aktywów oraz propozycji harmonogramu spłat zobowiązań - czytamy w oświadczeniu byłego prezesa. Warto jednak dodać, że on sam z podawaniem tego typu informacji także się nie kwapił. Podczas prezesury Kąkolewskiego przeważała retoryka "będzie dobrze", ale prezes nie popierał jej żadnymi liczbami. W co owe "będzie dobrze" się przerodziło, dziś widać jak na dłoni.
W jednym byłemu prezesowi trzeba przyznać jednak na pewno rację. Restrukturyzacja to mocne uderzenie w obligatariuszy, to bowiem przed nimi pod opiekę sądu ucieka spółka. Ma ona jednak dać czas na naprawę finansów bez widma powiększania się lawiny wymaganych płatności. Wstrzymane zostaną także wszystkie egzekucje.
Kogo zaboli restrukturyzacja?
Spółka dzięki restrukturyzacji na prostą wyjść może, jednak nie musi. Opieszałość zarządu i niechęć do pokazywania liczb opisujących realną sytuację w spółce sprawia, że z restrukturyzacją wiążą się liczne obawy. Szczególnie, że przyspieszone postępowanie układowe tylko z nazwy może być "przyspieszone". Dla tego typu restrukturyzacji przewiduje się 2-3 miesiące, jednak jeżeli nie wszystko pójdzie zgodnie z optymistycznym planem, całość może się przedłużyć. To z kolei może oznaczać dla obligatariuszy kolejne miesiące bez pieniędzy.
Istotnym jest także pytanie, czy spółka zdoła zaspokoić wszystkich obligatariuszy. Teoretycznie działalność operacyjna wciąż się kręci, zamieszanie wokół spółki może jednak uderzyć w jej rentowność. Część obligatariuszy deklaruje nawet chęć rozmów i ustępstw, wielu jednak czuje się oszukanych przez spółkę oraz bankowych sprzedawców i deklaruje walkę o pełne 100 proc. zainwestowanego kapitału. Więcej o obligatariuszach można przeczytać w tekście "Obligatariusze GetBacku łączą siły".