Choć wciąż nie wiadomo, jaki finał będzie miała historia finansowych problemów GetBacku, przypomniała ona o kilku starych rynkowych zasadach, które są bardzo pomocne podczas inwestowania na rynku.
Historia GetBacku dla tysięcy osób, które zdecydowały się na kupno akcji bądź obligacji spółki, to póki co bardzo bolesny temat. Papiery zanotowały ogromne straty, spółka okazała się niewypłacalna, a do tego de facto nie wiadomo, co się tak naprawdę w niej dzieje. Mgła, która spowiła sytuację w GetBacku, budzi domysły – od tych sugerujących, że kłopoty są przejściowe, po te, że GetBack stoi na krawędzi bankructwa. W takiej atmosferze, przy mieszaniu poprzedniego i milczeniu obecnego zarządu oraz braku nowych danych ze spółki, ciężko póki co analizować sytuację spółki, opierając się jedynie na faktach. Wszyscy analitycy, inwestorzy i komentatorzy poruszają się w sferze domysłów i warto o tym pamiętać, czytając wszelakie komentarze.

Inaczej przedstawia się jednak sprawa z wnioskami na temat samej inwestycji w GetBack. Nawet jeżeli sprawa zakończy się pozytywnym finałem i GetBackowi uda się wyjść na prostą, wielu inwestorów już teraz załamuje ręce nad ogromnymi stratami lub z bijącym mocno sercem śledzi informacje napływające ze spółki. Łatwo w takiej sytuacji całą winę zrzucić na zarząd spółki bądź osobę, która sprzedała nam obligacje czy polecała akcje GetBacku. To jednak pójście na łatwiznę, które do niczego nie prowadzi. Oczywiście każda niekompetencja bądź kłamstwo w sprawie GetBacku powinno zostać ukarane, jeżeli inwestor chce jednak uniknąć podobnych przygód w przyszłości, powinien z całej historii wyciągnąć także inne wnioski. Jakie?
1. Analitycy nie są nieomylni
Jeden z podstawowych zarzutów podnoszonych przez akcjonariuszy GetBacku w rozmowach na temat spółki dotyczy powszechnego entuzjazmu analityków, mediów i ekspertów na temat spółki. Wszystkie te grupy bazują jednak na informacjach udostępnianych przez spółkę, te zaś nie zawsze są aktualne (przykładowo GetBack wciąż nie pokazał raportu za 2017 rok, raport za III kwartał 2017 roku był zaś bardzo dobry). Czasami informacje są też albo nieprawdziwe, albo koloryzowane, co w historii GetBacku miało również miejsce. Stary zarząd do końca robił dobrą minę do złej gry, nie chcąc pokazać, jak zła jest sytuacja spółki.
Przeczytaj także
Dodatkowo, wyceniając spółkę, przyjmuje się pewne założenia, które się mogą spełnić bądź nie. Rekomendacji „kupuj” nie należy więc traktować jako wskazania spółki, która na pewno da zarobić (można o tym przeczytać także w artykule "Jak często sprawdzają się rekomendacje biur maklerskich"). Rekomendacje domów maklerskich czy analizy ekspertów to jednak również bardzo dobre źródło informacji o firmie, rynku, otoczeniu i z tego punktu widzenia warto je czytać. Wnioski zawarte w raporcie nie powinny być jednak podstawą decyzji inwestycyjnych, a jedynie elementem analizy, którą przeprowadza sam inwestor.
2. Dywersyfikacja, dywersyfikacja i jeszcze raz dywersyfikacja
Czasami jednak spółka rzeczywiście jest atrakcyjna, mimo to popada w kłopoty. Takim zresztą przypadkiem wydaje się właśnie GetBack, który w III kwartale 2017 roku radził sobie jeszcze bardzo dobrze. Stara giełdowa zasada mówi jednak, by nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Nawet jeżeli widzimy bardzo ciekawą i perspektywiczną spółkę, to zgodnie z powyższą zasadą nie powinniśmy w nią inwestować całych oszczędności. Nasz scenariusz może się bowiem nie sprawdzić, zarząd może się okazać niekompetentny, spółka może napotkać jakieś nieprzewidziane kłopoty, jej model biznesowy może się nie przyjąć, konkurent może ją wygryźć z rynku bądź popadnie ona w problemy płynnościowe. Potencjalnych źródeł niepowodzenia jest wiele, nawet w przypadku na pierwszy rzut oka bardzo dobrych spółek. My zaś, inwestując wszystkie oszczędności w jedną spółkę, w pełni zdajemy się na łaskę bądź niełaskę, która ją spotka.
Ryzyko niepowodzenia towarzyszy każdej spółce, jeżeli jednak w portfelu mamy ich kilka, ryzyko dużych strat gwałtownie spada. Ciężko bowiem wyobrazić sobie, że wszystkie 8 czy 10 spółek, które wybraliśmy do portfela, w tym samym czasie zalicza podobną „przygodę” jak GetBack. Do tego warto dołożyć inne formy oszczędności lub przechowywania kapitału. Takie zdywersyfikowanie sprawia także, że suma zainwestowana w pojedynczą spółkę to ledwie część naszego portfela. Problemy jednej spółki zdecydowanie lżej uderzają wówczas w nasze finanse niż w przypadku, gdybyśmy zaangażowali cały kapitał w ten podmiot.
3. Obligacje to nie lokata
Często jako dobre uzupełnienie portfela akcji podaje się obligacje. Warto jednak pamiętać, że mamy różne rodzaje tych papierów. Obligacje skarbowe to nie to samo co korporacyjne. Rynek wtórny tych drugich jest bardzo płytki, co sprawia, że w żadnym wypadku nie można uznawać ich za papiery „bez ryzyka”. Pokazała to historia GetBacku, gdy niewielkie wolumeny powodowały duże spadki notowań obligacji spółki. Dodatkowo GetBack pociągnął ze sobą w dół obligacje innych windykatorów, mimo że im problemy GetBacku teoretycznie mogłyby być nawet na rękę. Kryzys zaufania, który wywołał GetBack, rozlał się jednak również na nie.
Przeczytaj także
Teoretycznie obligacje mają nad akcjami tę przewagę, że z góry znamy wynik inwestycji (spółka odkupuje je od nas po określonej cenie i płaci nam określony kupon). By jednak tak się stało, musimy obligację trzymać do wykupu, a to często kilka lat. Możemy ją oczywiście sprzedać wcześniej na rynku wtórnym, wówczas o cenie decydują jednak notowania na rynku o niewielkiej płynności. To z kolei utrudnia ucieczkę ze spółki, gdy wokół niej zrobi się gorąco.
Przeczytaj także
Obligacji nie można więc w żadnym wypadku traktować jak lokaty. Szczególnie obligacji korporacyjnej. Obligacje skarbowe, emitowane przez państwo, postrzegane są jako bezpieczniejsze i co do zasady tak rzeczywiście jest, ale tutaj historia także zna przypadki, gdy ich nie wykupiono. Poza tym...
4. Zysk zawsze idzie w parze z ryzykiem
Nie ma zysku bez ryzyka. To chyba najważniejsze, o czym powinno się pamiętać, rozważając sposoby na zainwestowanie pieniędzy. Wynika to wprost z natury zysku, który jest niczym innym jak premią za podjęte ryzyko. Jeżeli ktoś obiecuje 12 proc. - czy nawet 6 proc. - bez ryzyka, znaczy że kłamie. Nawet jednak gdy oprocentowanie jest niższe i – wydawałoby się – zgodne z warunkami rynkowymi, pewności mieć nie można.
Tutaj wprost możemy przejść do historii GetBacku. Nawet jeżeli spółka miała pochlebne recenzje, nawet jeżeli zachwalał je sprzedający, należało pamiętać, że z tymi papierami wiąże się ryzyko. Czy to znaczy, że nie należało w nie inwestować? Nie. Ryzyka po prostu trzeba być świadomym i mieć plan, co zrobić, gdy się zrealizuje. Tutaj wracamy siłą rzeczy do punktu drugiego i dywersyfikacji, która pomaga nam radzić sobie z ryzykiem towarzyszącym inwestycjom.
5. Doradca, czyli sprzedawca
Będąc przy obligacjach GetBacku, nie sposób pominąć tematu nachalnej sprzedaży, której - jak wynika z naszych informacji - byli ofiarami niektórzy klienci pośredników finansowych. Każdy korzystający z usług banku bądź pośrednika powinien jednak pamiętać, że najczęściej osoby szumnie nazywane „doradcami” są tak naprawdę sprzedawcami. Mają swoje plany sprzedażowe, produkty, za które otrzymują prowizje. Oczywiście nie każdy jest „chciwą bestią chcącą wyssać nas z ostatniej złotówki”, ciężko jednak bezkrytycznie wierzyć osobie, której zarobki zależą m.in. od tego, czy sprzeda nam dany produkt, czy nie.
Trzeba także pamiętać, że inwestowane są nasze pieniądze, to naszych pieniędzy dotyczyć więc będą wszystkie powodzenia i niepowodzenia związane z inwestycją. Tym bardziej warto więc krytycznie spoglądać na wszelakie oferty i propozycje.
Winni winnymi, wnioski i tak wyciągnąć warto
Na koniec chciałbym jeszcze raz podkreślić, że artykuł ten nie ma na celu wybielania ani zarządu GetBacku, ani nachalnych sprzedających. Odpowiedzialni za wszystkie nieprawidłowości i naciągnięcia powinni zostać ukarani, a pretensje inwestorów o nie są jak najbardziej zasadne. Być może jednak powyższe zasady pozwolą w przyszłości innym inwestorom uniknąć np. wpłacenia oszczędności życia na polecany przez kogoś papier.
Nie są to też żadne mądrości wyciągane w momencie, gdy sytuacja na GetBacku jest już bardzo poważna. O dywersyfikacji, ryzyku związanym z obligacjami czy „doradcach” na łamach Bankiera już w przeszłości wspominaliśmy. Powyższe zasady warto jednak przypominać, ich znajomość wprawdzie nie gwarantuje zysku (patrz punkt 4.), może jednak oszczędzić sporo nerwów i pieniędzy.
Interwencja Bankier.pl
Redakcja Bankier.pl na bieżąco przygląda się sprawie GetBacku. Pod adresem interwencja@bankier.pl czekamy na kontakt zarówno od posiadaczy obligacji, akcji, jak i pracowników.
Przypominamy też, że na naszym Forum trwa dyskusja o spółce.
