REKLAMA
TYLKO U NAS

Jak pomóc frankowcom?

Łukasz Piechowiak2014-05-29 06:00główny ekonomista Bankier.pl
publikacja
2014-05-29 06:00

Na koniec czerwca 2013 roku łączna wartość udzielonych przez banki kredytów mieszkaniowych wyniosła 334 mld zł, z czego ponad 145 mld zł we frankach szwajcarskich. Ok. 200 tys. osób spłaca kredyty walutowe o wyższej wartości niż nieruchomość, którą nabyli. Jak im pomóc?

W poprzednich latach banki udzieliły w sumie 580 tys. kredytów we frankach. Z tego zobowiązania na 114 mld zł zaciągnięto w latach 2006-2008 (ok. 240 tys. kredytów), czyli w okresie największego boomu. Wówczas wzięcie kredytu w obcej walucie wydawało się opłacalne. Niższa od polskiej stopa procentowa oraz silna pozycja złotego sprawiały, że kredyt w helweckiej walucie był tańszy, a sama rata o 500-700 zł niższa niż w przypadku kredytu w polskich złotych.

W lipcu 2008 roku kurs franka szwajcarskiego wynosi 2,08 zł. Jednak na skutek kryzysu finansowego i spóźnionych działań szwajcarskiego banku centralnego w sierpniu 2011 roku za helwecką walutę płacono 3,67 zł, czyli ponad 70% więcej. Raty kredytów wzrosły o kilkanaście procent (spadek kursu częściowo kompensowany był obniżeniem LIBOR 3M – z 2,77% w czerwcu 2008 roku do wartości bliskiej zeru).

Długi warte więcej, niż domy

Łukasz PIechowiak
Sprawdź moje komentarze na Blogbank.pl i Facebooku.

Niestety, nie zawsze tak było, czego dowodem jest casus pozwu zbiorowego złożonego przeciwko mBankowi przez kredytobiorców. Niemniej ogólnie raty kredytów wzrosły na tyle odczuwalnie, że wiele gospodarstw domowych zaczęło popadać w problemy finansowe. Co więcej, szacuje się, że dług ok. 200 tys. „frankowców” jest wyższy niż wartość zakupionej przez nich nieruchomości. Przy takiej ocenie należy uważać, bo wielu posiadaczy kredytów złotowych jest w podobnej sytuacji.

W okresie boomu kredytowego jeszcze nie obowiązywały dosyć restrykcyjne zasady ustalania wysokości raty w stosunku do poziomu dochodów, przez co wiele osób zwyczajnie zadłużało się na „styk” - w ich przypadku nawet drobne wahania kursu mogły prowadzić do poważnych kłopotów finansowych. Dużo w tym winy sektora bankowego, który tak ustalał systemy prowizyjne dla swoich pracowników, że kwestie etyki i bezpieczeństwa schodziły na drugi plan.

Dodatkowo frankowcy obciążeni byli wysokimi spreadmi – do banku wpłacali raty wg kursu podanego przez bank. Zwykle ceny oferowane przez nie były wyższe niż w kantorach. M.in. z tego powodu uchwalono ustawę antyspreadową, która umożliwia spłacanie kredytów walutą kupioną np. w kantorach internetowych.

Sytuacja gospodarstw domowych w Polsce sukcesywnie ulega poprawie, ale wciąż jest trudna. Dochód rozporządzalny na głowę to tylko 1299 zł. Wydatki stanowią ponad 81% dochodów. Nawet niewielkie podwyżki rat zmuszają ludzi do wyrzeczeń. Kredyty we frankach to tykająca bomba dla banków, bo ich spłacalność dosłownie wisi na włosku i co gorsze – same banki mają niewielki wpływ na to, by zapobiec wybuchowi. A bagatelizowanie problemu nie jest rozwiązaniem.

„Frankowcy” nie są bez winy

Ich trudna sytuacja (i też nie wszystkich) bezpośrednio wynika z ignorowania podstawowych zasad gospodarowania finansami osobistymi i zaszłości historycznych. Wiele osób uwierzyło, że kurs franka jest prawie niezmienny, a wahania na tyle niewielkie, że nawet w najgorszym scenariuszu rata i tak byłaby niższa od tej w kredycie złotowym. Ponadto jedną z podstawowych zasad jest nie zaciąganie kredytu w innej walucie niż ta, w której zarabiamy. Niskie raty kusiły, sprzedawcy mówili, że ryzyka nie ma – zatem to nie była „spekulacja” tylko „rozsądny wybór”.

Kredytobiorcy uwierzyli w zapewnienia, że rynek finansowy jest i będzie stabilny – tak jakby zupełnie zapomnieli o polskiej historii i zasadzie ograniczonego zaufania do sprzedawców (część z nich wręcz zapomniało o czymś takim jak etyka zawodowa, co niestety jest dowodem na to, że praca w finansach musi być w jakimś stopniu regulowana).

Przynajmniej 40 mld zł strat

Z szacunków KNF wynika, że przewalutowanie kredytów kosztowałoby sektor bankowy od 40 mld do 50 mld zł (część analityków nazywa straty określa mianem „ograniczenia niesłusznego zysku”), a to oznaczałoby katastrofę – współczynnik wypłacalności w 7 bankach spadłby poniżej wymaganych prawem 8%. Z tego trzy banki zbankrutowałyby na pewno. Zagrożone banki należałoby dokapitalizować, a byłby to koszt ponad 12 mld zł. Tymczasem w BFG mamy nieco ponad 7,7 mld zł. Jednocześnie zmalałaby akcja kredytowa wszystkich banków, a w obecnym systemie gospodarczym jest to równoznaczne ze stagnacją gospodarczą. Innymi słowy – obiektywnie przewalutowanie nie wchodzi w grę.

Zatem jak pomóc „frankowcom”?

Rząd pomaga powodzianom, którzy budują na terenach zalewowych, zatem czemu nie pomagać osobom, które zaciągnęły kredyty w helweckiej walucie? Nie ukrywajmy, że dla części osób kredyt we frankach w dalszym ciągu jest tańszy niż gdyby zaciągnęli go w polskiej walucie. Gdyby ich objęła operacja przewalutowania to niektórzy musieliby dopłacić do banków po kilkadziesiąt tysięcy złotych wyrównania z tytułu mniejszej stopy procentowej. A za kilka lat, gdy znów kredyty walutowe będą „lepszą opcją” to z pewnością pojawi się postulat ponownego przewalutowania. Tego należy uniknąć.

Dlatego lepszym sposobem na pomoc „frankowcom”, którzy obecnie mają problemy będą np. ulgi podatkowe, czasowe niskooprocentowane pożyczki rządowe lub programy interwencyjnego skupu mieszkań od osób, które chciałyby zamienić nieruchomość na tańszy lokal. Istotne jest też poprawienie przepisów odnośnie do upadłości konsumenckiej (co w zasadzie niebawem będzie miało miejsce).

Propozycji może być wiele – zapewne pomoc państwa będzie tańsza od kosztów społecznych, które poniesiemy w przypadku, gdy tysiące ludzi z dnia na dzień zbankrutuje. I państwo powinno zmusić banki do partycypowania w kosztach tej pomocy (obniżać marże, a część zysków przeznaczać na pomoc dla osób z największymi problemami w spłacie kredytów).Tego wręcz wymaga społeczna odpowiedzialność biznesu! To wcale nie oznacza, że klienci nie mają ponosić „kary” za pazerność lub nieuwagę. Równocześnie to samo dotyczy banków. Mniej polityki, a więcej zdrowego rozsądku.

Łukasz Piechowiak

Źródło:
Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (34)

dodaj komentarz
~Sylwek
Wcale nie pomagać, każdy musi być świadomy swoich poczynań. Ja też inwestuję i tracę, może w takim razie trzeba mi pomóc? Nie zamierzam się składać na cwaniaków.
~jan.gor
Mam droższy kredyt w złotówkach. Proszę o objęcie pomocą.
~udo
gdyby za twój droższy kredyt z złotówkach kazali ci nagle oddać 3 razy wiecej to byś inaczej spiewał i nie cwaniakował
~Adam
Programy interwencyjnego skupu mieszkań???? No panie redaktorze.
Żaden frankowiec nie miał prawa mieć problemów z kredytem dlatego, że wzrósł kurs. Powtarzam: żaden!!!
Generalnie problem z frankowcami nie dotyczy wysokości raty. Policzyłem to dokładnie dla przykładu nieszczęśnika, który wziął kredyt w najgorszym możliwym momencie
Programy interwencyjnego skupu mieszkań???? No panie redaktorze.
Żaden frankowiec nie miał prawa mieć problemów z kredytem dlatego, że wzrósł kurs. Powtarzam: żaden!!!
Generalnie problem z frankowcami nie dotyczy wysokości raty. Policzyłem to dokładnie dla przykładu nieszczęśnika, który wziął kredyt w najgorszym możliwym momencie tj. w lipcu 2008r.
http://poproszetrzygrosze.blogspot.com/2014/05/na-ratunek-frankowcom.html
Jest tu parę ciekawych liczb.
Od 2008roku rata tylko dwa razy wzrosła o więcej niż 20% w stosunku do pierwszej raty (a dzisiejsza rata jest nawet niższa niż ta z 2008r.). Trzeba mieć poduszkę finansową. Jeśli ktoś nie zostawił sobie poduszki finansowej, z której mógłby uzupełniać taki chwilowy wzrost raty (raptem kilkaset złotych) to sam sobie jest winien. Jak można brać kredyt na kilkaset tysięcy złotych, nie mając na rachunku odłożonych paru tysięcy złotych na czarną godzinę?
Zasadniczo żaden (rozsądny) frankowiec nie miał powodu wyłożyć się na kredycie z powodu wzrostu kursu franka. To wszystko zapewnił oczywiście spadek stopy LIBOR. Natomiast problemem, i to nie małym, pozostaje wysokość kapitału do spłaty. Jeśli ktoś stracił źródła dochodu i nie spłaca kredytu to jest w kłopocie, bo jego dzisiejsze zadłużenie po przeliczeniu na złotówki faktycznie jest powalające. Klient "złotowy", jeśli stracił źródła dochodu też jest w kłopocie... znacznie mniejszym, ale też jest.
~Steven Senegal
> Jeśli ktoś stracił źródła dochodu i nie spłaca kredytu to jest w kłopocie,
> bo jego dzisiejsze zadłużenie po przeliczeniu na złotówki faktycznie jest
> powalające. Klient "złotowy", jeśli stracił źródła dochodu też jest
> w kłopocie... znacznie mniejszym, ale też jest.

W czym się wyraża
> Jeśli ktoś stracił źródła dochodu i nie spłaca kredytu to jest w kłopocie,
> bo jego dzisiejsze zadłużenie po przeliczeniu na złotówki faktycznie jest
> powalające. Klient "złotowy", jeśli stracił źródła dochodu też jest
> w kłopocie... znacznie mniejszym, ale też jest.

W czym się wyraża "mniejszy" kłopot kredytobiorcy złotówkowego ?
W niższej racie którą ma spłacać ?

Przy stracie źródła dochodu, mniejsza rata NIE MA znaczenia. Po prostu nie ma kasy na regularne spłacenie raty.
~real odpowiada ~Steven Senegal
Jemu chodzi o pozostały kapitał do splaty, ktory jest duzo wyzszy przy CHF niz PLN. Posrednio ma rację! Ale dopóki nie ma potrzeby spłacać wcześniej całego kredytu, to dalej opłaca się mieć kredyt w CHF...
~po 6 zł
piechowiak!! walnij ty się ten swój pusty łeb!! kto i na jakich zasadach będzie ustalał "tych najbardziej potrzebujących"?? jak to zwykle w polsce bywa, ci "najbardziej potrzebujący" to tacy, którzy mają znajomości w instytucjach udzielających owej pomocy!!
Niech sprzedają, póki czas , te swoje lokale, bo
piechowiak!! walnij ty się ten swój pusty łeb!! kto i na jakich zasadach będzie ustalał "tych najbardziej potrzebujących"?? jak to zwykle w polsce bywa, ci "najbardziej potrzebujący" to tacy, którzy mają znajomości w instytucjach udzielających owej pomocy!!
Niech sprzedają, póki czas , te swoje lokale, bo frank niedługo będzie po 6 zł!!
~jesh
jak by chf po 1,97 to w twarz sie mi smiali ze jestem frajer

teraz ja im sie zmieje i jesli dostana jakakolwiek pomoc to niech sie inni zrzucaja na nich, a nie znowu na kolegow i znajomych krolika ma zrzutke zrobic spoleczenstwo w posaci podatku na cwaniaka

to ma byc kapitalizm i wolny rynek ? to PRL-bis...
~Ronin
Proszę, żeby mi nie pomagać! Jestem bardzo zadowolony z mojego kredytu w CHF mimo wzrostu kapitału. Wahania kursu PLN do walut służą do spekulacji walutowej i takie właśnie ryzyko podjąłem świadomie. Natomiast osoby, które ze względu na brak edukacji ekonomicznej weszły w ryzykowne transakcje stracą prawdopodobnie dobytek swojego Proszę, żeby mi nie pomagać! Jestem bardzo zadowolony z mojego kredytu w CHF mimo wzrostu kapitału. Wahania kursu PLN do walut służą do spekulacji walutowej i takie właśnie ryzyko podjąłem świadomie. Natomiast osoby, które ze względu na brak edukacji ekonomicznej weszły w ryzykowne transakcje stracą prawdopodobnie dobytek swojego życia. Tak wygląda brutalna rzeczywistość, że braki wiedzy nadrabia się zwykle w bolesny sposób. To co rząd RP ma obowiązek zrobić za moje podatki dla tych ludzi (i każdego innego w kłopotach finansowych), to uchwalenie uczciwych zasad upadłości konsumenckiej oraz otoczenie opieką społeczną rodzin prawdziwie znajdujących się w pilnej potrzebie (niezależnie, czy problemy powstały wskutek błędnych decyzji życiowych czy np. choroby lub zdarzenia losowego). Do współkomentujacych mam prośbę, abyście nie dawali się podpuszczać do idiotycznych i sztucznych podziałów typu - frankowcy/złotówkowcy, kredyciarze/wynajmujący, wegetarianie/mięsożercy i co tam jeszcze pismaki wymyślą. Każdy niech żyje jak chce.
~asd
Ilość ludzi zadłużonych jest zbyt duża do oszacowania by ten problem marginalizować. Trzeba dbac o rynek nieruchomości bo jest on istotny z punktu widzenia naszej gosopodarki. Co do drugiej kwestii jasne jest to, że państwo powinno pomóc ludziom, którzy zostali oszukani przez banki. Ludzie, kto z was nie brał kredytów? Co by było Ilość ludzi zadłużonych jest zbyt duża do oszacowania by ten problem marginalizować. Trzeba dbac o rynek nieruchomości bo jest on istotny z punktu widzenia naszej gosopodarki. Co do drugiej kwestii jasne jest to, że państwo powinno pomóc ludziom, którzy zostali oszukani przez banki. Ludzie, kto z was nie brał kredytów? Co by było gdyby wasza czy też nasza waluta np. została pozbawiona siły nabywczej? Przeciez kredyt nie jest nieczym złym. To był ewidentny podstęp bo kurs franka nigdy nie był tak manipulowany.

Powiązane: Waluty

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki