

Internet pęka w szwach od reklam platform foreksowych. Doszło do sytuacji, w której otwierając lodówkę, można się spodziewać atrakcyjnej pani zachęcającej do handlu na „eurodolarze”. Reklamy te nie biorą się znikąd – Forex bije w naszym kraju rekordy popularności.
Tymczasem na giełdzie papierów wartościowych akcjonariuszy indywidualnych jest coraz mniej. Polacy postanowili przerzucić się na inną formę „inwestycji” i spekulować na rynku walutowym. Pozostaje tylko czekać z gorzkim uśmiechem, aż kapitał OFE zostanie wycofany z giełdy i zacznie się nim grać na rynku walutowym.
„Zarabiaj, handlując walutami, to proste”
Jedna z reklam promujących platformę Forex ogłasza: „Zarabiaj, handlując walutami, to proste”. Rzeczywiście, zarabianie na walutach może i jest proste – dla brokera. Na pewno nie dla przeciętnego gracza. Czas skończyć z konwenansami i postawić sprawę prosto: KNF mówi, że ponad 80% ludzi grających na Foreksie traci. Jeżeli rozważasz grę na Foreksie, zakładaj, że będziesz w tych 80%. Jeżeli nie w tym roku, to jest spora szansa, że najpóźniej w przyszłym.
Jeżeli nie znasz się na profesjonalnym handlu i nie masz za plecami banku inwestycyjnego dysponującym miliardami dolarów wsparcia, rozważ, czy gra w totolotka nie jest lepszym zajęciem. Na pewno do zaoszczędzenia jest sporo nerwów i czasu, poświęconych na iluzję przewidywania ruchu danej pary walutowej. Racjonalnie patrząc, skoro nawet olbrzymie banki inwestycyjne mają problem z poprawnym oszacowaniem kierunku, w którym będzie zmierzał rynek walutowy, to jakie są twoje szanse?
Giełda to lepsza alternatywa
Za giełdą przemawia jeden podstawowy argument – gra na giełdzie nie jest grą zero-jedynkową. Spółki prowadzą realną działalność, zarabiają i dzielą się zyskami z akcjonariuszami. Nasza gospodarka rośnie, a wraz z nią poszczególne spółki z GPW, które dodają do „puli gry” zarobione pieniądze – czy to poprzez dywidendy, czy buy back (skup własnych akcji). Na Foreksie nie ma tego dodatkowego czynnika. Tam sytuacja jest prosta – ty zyskujesz, ktoś inny traci. Ty tracisz, ktoś inny zyskuje. A na tym wszystkim zyskuje broker żyjący z prowizji.
Można już tutaj całkowicie pominąć ideologiczny aspekt wspierania polskich firm i dawania im kapitału na rozwój, dzięki czemu między innymi mógł powstać Wiedźmin 2, polska gra komputerowa rozpoznawalna na całym świecie, czy dziesiątki innych spółek odnoszących olbrzymie, choć mniej medialne sukcesy. Można pominąć, bo giełda po prostu się bardziej opłaca.
Oczywiście GPW nie jest wolna od wad. Mamy do czynienia z dużą liczbą spółek-wydmuszek, których głównym profilem działalności jest „przepalanie” kapitału akcjonariuszy. Daje nam jednak możliwość inwestowania w realne aktywa, które przynoszą z czasem dodatkowe zyski. Spekulacja na rynku walutowym nie ma w pakiecie takiej możliwości.
Droga na skróty – po urwisku
Skąd się zatem bierze tak duża popularność Foreksu? Ludzie uwielbiają drogę na skróty. Naiwnie wierzą, że mogą zarobić olbrzymią kasę bez wysiłku, paroma kliknięciami, a potem czują się oszukani, gdy wszystko tracą. Stara prawda, że bez pracy nie ma kołaczy, pozostaje równie aktualna w inwestowaniu. Jeżeli chcesz dobrze zarządzać swoimi pieniędzmi, musisz poświęcić całemu procesowi dużo wysiłku. Droga na skróty często jest urwiskiem, z którego szybko i w bólach spadamy w dół.
Marcin Świerkot
Bankier.pl