
Długa lista obietnic premier Beaty Szydło robi wrażenie nawet w zestawieniu z koncertem życzeń i obietnic premier Ewy Kopacz. Z grubsza otrzymaliśmy to samo, tylko że więcej. Warto jednak przyjrzeć się temu, co się w wypowiedzi pani premier nie znalazło, a czego można się było spodziewać po wcześniejszych zapowiedziach.
- Nie padła zapowiedź zniesienia podatku od KGHM-u, co Beata Szydło publicznie obiecała w czasie kampanii wyborczej.
- Nie wspomniano o podatku od transakcji finansowych (to akurat dobrze).
- Nie pojawił się żaden konkret w kwestii plajtujących państwowych kopalń węgla kamiennego.
- Brak propozycji rozwiązania problemu zadłużonych w CHF.
- Kwestii rosnącego długu publicznego, choć zapowiedziała zwiększenie deficytu publicznego.
- Kwestii OFE. Ani słowa o 145 mld zł.
- Brak potwierdzenia powrotu do starych stawek podatku VAT.
- Brak zapowiedzi likwidacji składki na NFZ.
- Brak deklaracji o połączeniu funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
- Nie padły żadne szczegóły dotyczące podatku bankowego i od sieci handlowych.
Największe wątpliwości budzi możliwość sfinansowania hojnych obietnic socjalnych: 500 zł miesięcznie na dziecko i obniżenia wieku emerytalnego (czyli wyższych wydatków emerytalnych). W expose pani premier nie przedstawiła nawet zgrubnych obliczeń źródeł finansowania tych obietnic. A chodzi o kwoty rzędu przynajmniej 25-30 mld zł rocznie.
