Rośnie zatrudnienie w branży bankowej – wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego za lipiec. W ciągu siedmiu miesięcy tego roku sektor zwiększył liczbę etatów o ponad tysiąc. To spora zmiana względem minionych lat, gdy banki redukowały zatrudnienie po kilka tysięcy etatów rocznie.


Jeszcze kilkanaście lat temu w branży bankowej pracowało blisko 180 tys. ludzi. Dziś liczba ta spadła do 144 tys. Przez ostatnie kilka lat sektor redukował zatrudnienie w tempie kilku tysięcy etatów rocznie. Od kilku miesięcy widać jednak pewne zmiany w trendzie. Zwolnienia wyraźnie wyhamowały, a branża znów zatrudnia. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że na koniec lipca w sektorze bankowym pracowało 144 256 tys. osób. To o ponad tysiąc więcej niż w grudniu 2022 r.
Więcej osób pracuje w centralach
Warto jednak zwrócić uwagę na zmiany w strukturze zatrudnienia. Etatów przybywa głównie w centralach, bo w sieci placówek nadal dominuje trend spadkowy. W centralach pracuje już ponad 85 tys. ludzi, podczas gdy w placówkach raptem 58 tys. Przed dekadą proporcje te były odwrotne. Z czego to wynika? M.in. z faktu, że oddziałów bankowych wciąż ubywa. Na koniec lipca banki dysponowały siecią liczącą 10,1 tys. punktów. To o 185 mniej niż w grudniu 2022 roku i aż o blisko 4 tys. mniej niż przed 10 laty.
Oddziałów ubywa, bo zmieniają się preferencje klientów banków. Dziś coraz więcej ludzi korzysta z kanałów elektronicznych – bankowości internetowej i mobilnej. Dużą popularnością cieszy się szczególnie „bankowanie” w smartfonach. Z danych Bankier.pl wynika, że na koniec II kwartału 2023 r. bankowość mobilna liczyła już 24 mln użytkowników. Osoby takie większość operacji finansowych wykonują w telefonach. Do prostych wypłat czy wpłat używają bankomatów. Nie potrzebują już placówek, by wykonać najprostsze operacje na rachunkach. Dlatego „okienka kasowe” powoli przechodzą do lamusa.
Europa redukuje placówki
Z danych Banku Światowego wynika, że na 100 tys. dorosłych mieszkańców w Polsce przypada 23,2 placówki. A być może jeszcze mniej, bo są to dane publikowane z opóźnieniem – w tym przypadku za rok 2021. Warto jednak zerknąć, jak sytuacja wyglądała w minionych latach. W rekordowym dla branży 2012 roku na 100 tys. dorosłych Polaków przypadało 34 placówki. Trend spadkowy obrazuje poniższy wykres:
Podobnie jest w innych europejskich krajach. Na przykład w Niemczech liczba placówek na 100 tys. mieszkańców spadła do 9,4 (z 21,3 w 2004 r.), we Francji do 33,3 (z 45,9 w 2006 r.), we Włoszech do 34,5 (z 62,6 w 2008 r.), w Norwegii do 5 (z 12,7 w 2007 r.), a w Szwecji do 11,4 z (z 23,9 w 2008 r.).
Rośnie sieć oddziałów bezgotówkowych
Banki szukają pomysłów na zagospodarowanie obecnej sieci. Część z nich zamyka mniej rentowne placówki, inne – przekształcają je w oddziały bezgotówkowe. To coraz bardziej widoczny trend. Takie banki jak ING czy BNP Paribas „przerobiły” już połowę sieci na placówki bez okienek kasowych. W oddziałach bezgotówkowych, bo taką obecnie nomenklaturę stosuje branża, nie ma już miejsca dla kasjerów. Pracują tam doradcy, którzy pomagają klientom rozwiązywać bardziej skomplikowane problemy. Można tam iść po kredyt mieszkaniowy, ale nie wpłacimy już gotówki kasjerowi. Alternatywą dla okienek kasowych są tam bankomaty i wpłatomaty. Urządzenia samoobsługowe.
- Wbrew obawom części klientów, oddziały bez obsługi kasowej oferują nie mniej, ale zdecydowanie więcej możliwości niż te tradycyjne. Wszystkie operacje związane z papierowym pieniądzem można wykonać za pomocą bankomatu i wpłatomatu – mówi Maciej Chlebowski, Dyrektor Departamentu Rozwoju i Transformacji Sieci Oddziałów w Banku BNP Paribas. - Doradcy klientów, odciążeni od czasochłonnych czynności związanych z liczeniem czy wydawaniem gotówki, mają więcej czasu na doradzanie oraz pomoc przy wyborze produktów – dodaje.