Na foreksie w październiku rozpoczyna się sezon na złotego. Polska waluta sezonowo umacnia się właśnie jesienią. A jeśli wziąć poprawkę na efekt wysokiej bazy, to tegoroczna jesień może okazać się udana dla złotego.


Od 33. tygodnia roku – czyli mniej więcej od połowy sierpnia – kurs euro charakteryzuje się tendencją wzrostową. Statystycznie to właśnie sierpień i wrzesień są, za wyjątkiem maja, najbardziej niekorzystnymi miesiącami dla polskiej waluty. Ten rok potwierdził sezonowe wzorce. W sierpniu kurs EUR/PLN poszedł w górę o blisko 2%, a we wrześniu ponownie zaatakował roczne maksimum na wysokości 4,40 zł. To poziom o tyle istotny, że przez ostatnie 20 lat tylko przez 10% czasu kurs euro był wyższy niż 4,40 zł. Jest to granica, powyżej której rozpościera się pasmo bardzo słabego złotego.
Co teraz podpowiada nam statystyka? Ta jest dla złotego raczej korzystna. Po zwykle kiepskim dla złotego sierpniu i wrześniu październik przynosi odreagowanie ze średnim spadkiem kursu EUR/PLN o 0,46%. Następnie mamy pozytywno-neutralny listopad (średnia zmiana to 0,13%, ale już mediana listopadowych stóp zwrotu wynosi -0,78%) oraz zwykle sprzyjający grudzień (i znów średnia to tylko -0,16%, ale mediana wynosi -0,62%).


Jeśli spojrzeć tylko na mediany stóp zwrotu w poszczególnych miesiącach, to „modelowy” przebieg kursu EUR/PLN w kolejnych tygodniach powinien kształtować się na coraz niższych poziomach.
Sprawa staje się bardziej skomplikowana, gdy spojrzymy na tygodniowe zmiany kursu euro do złotego. Mamy teraz 41. tydzień roku. Średnia tygodniowa zmiana kursu EUR/PLN (z lat 2000-19) dla tego oraz następnego tygodnia jest ujemna (czyli korzystna dla złotego). Później następuje walutowy przeplataniec z lekką tendencją wzrostową (czyli osłabieniem PLN) i dopiero ostatnie dwa tygodnie grudnia z reguły przynoszą umocnienie złotego w relacji do euro.


Rynek zdyskontował złe scenariusze?
Złoty ma za sobą okres względnej słabości. Nie chodzi nawet o to, że polska waluta traciła wobec dolara – bo to amerykańska waluta zyskiwała praktycznie wobec wszystkich innych. Rzecz w tym, że od jesieni 2018 roku złoty wypada słabo także wobec koszyka najważniejszych walut rynków wschodzących. Zbudowany z walut „emerdżingów” ETF WisdomTree Emerging Currency Strategy Fund przez poprzednie 12 miesięcy zyskał 3,5%, podczas gdy w tym samym czasie złoty stracił do dolara prawie 5%.
Różnica prawie 9 punktów procentowych sugeruje, że rynek zdyskontował jakieś ryzyko specyficzne dla Polski. Dość solidne fundamenty makroekonomiczne (wzrost PKB, zrównoważony bilans handlowy), oceny agencji ratingowych czy stan finansów publicznych raczej nie generują ryzyka dla polskiej waluty. Być może rynek niepokoi się biernością banku centralnego, który dopuszcza do silnego wzrostu inflacji przy rekordowo niskich stopach procentowych. Co ciekawe, niemal identycznie jak złoty zachowają się waluty Węgier i Rumunii – krajów trapionych przez wysoką inflację cenową i niskie stopy procentowe.
Znamienna była też reakcja rynku walutowego na niedawne orzeczenie TSUE. Pomimo ogólnie niekorzystnej dla banków wykładni przepisów złoty wyraźnie się umocnił. Taka reakcja sugeruje, że ryzyko dla sektora bankowego związane z liborowymi hipotekami zostało już wcześniej uwzględnione w wycenie złotego. A gdy rynkowi „odpadł” jeden czynnik niepewności, to i presja na złotego uległa osłabieniu.
Złoty dysponuje więc potencjałem do odrabiania strat po sierpniowo-wrześniowym osłabieniu, ale do tego potrzebuje jakiegoś pozytywnego katalizatora albo przynajmniej jakiejś „historii” uzasadniającej zajmowanie długich pozycji. Teoretycznie takim zapalnikiem może być zmiana polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną i Europejski Bank Centralny.
Przeczytaj także
Fed przez ostatnie 10 miesięcy zmienił swą politykę o 180 stopni. Zrezygnował z podnoszenia stóp procentowych i redukcji sumy bilansowej (QT). Zamiast tego zaczął obniżać stopy oraz zwiększać podaż dolarów (na razie jeszcze nie poprzez QE, ale przez operacje repo). Z kolei EBC po trwającym tylko kilka miesięcy odstawieniu monetarnych stymulantów powrócił do programu skupu obligacji (QE). Sama tylko zapowiedź wznowienia QE i obniżenia stopy depozytowej sprawiła, że strefa euro stała się ziemią bez dochodu z obligacji skarbowych. W tym kontekście względnie bezpieczne obligacje polskie płacące 1,5-2,0% mają potencjał przyciągnięcia kapitału zagranicznego, co powinno przełożyć się na umocnienie złotego.
Reasumując, za zmianą negatywnych trendów na rynku złotego nieśmiało przemawiają statystyczne wzorce, niedowartościowanie złotego względem „koszyka” walut z rynków wschodzących oraz potencjalnie sprzyjająca ryzykownym aktywom polityka największych banków centralnych.