Najbardziej bezpieczne i stabilne państwo Ameryki Płd. Jest w gronie 10 krajów o największej wolności gospodarczej na świecie. Szczyci się pokładami miedzi i długą aż na 6 000 km linią brzegową.


Od 10 miesięcy mieszka tu Dorota Stańczyk* – Polka, która wyszła za Chilijczyka.
Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Polacy poznali Chile bliżej dwa lata temu, przy okazji głośnej akcji uwalniania uwięzionych w kopalni górników. Co wtedy wiedziała Pani o tym kraju? Wyjazd był już pewny?
Dorota Stańczyk: Na wyjazd zdecydowałam się bardzo szybko i spontanicznie, dopiero pod koniec 2011 roku. Chciałam podróżować, zwiedzać, zacząć wszystko od początku w zupełnie nowym miejscu. Natomiast samym Chile zainteresowałam się bliżej dwa lata wcześniej, kiedy to poznałam mojego przyszłego męża. Wtedy wydawało mi się, że Chile to miejsce tak odległe, tak egzotyczne, wręcz nieosiągalne. Zaczęłam czytać różne poradniki, książki, relacje z podróży innych osób. Wyobrażałam sobie, jakby to było, gdybym mogła te wszystkie piękne miejsca zobaczyć. No i marzenia się spełniły.


Dobrze pamiętam też akcję uwalniania górników w 2010 roku, którą oglądałam od początku do końca. Już wtedy wiedziałam o wiele więcej na temat Chile niż sprzed roku i był to moment nie tylko emocjonalny dla rodzin, mieszkańców Chile, ale również i dla mnie. Cieszyłam się, że wszystko poszło sprawie i nikomu nic poważnego się nie stało.
Dlaczego wybór padł na kraj położony prawie 14 tys. km od Warszawy?
Myślę, że to los wybrał za mnie. Tak widocznie miało być, że znajdę się tak daleko od domu. Przed przyjazdem powiedziałam sobie, że albo zostanę w Polsce i będę żałować do końca życia, że nie pojechałam, albo pojadę i będę cieszyć się z każdej chwili, którą tam spędzę. A jakby się akurat nie udało to wróciłabym do Polski i spędziła resztę życia pracując za biurkiem… o ile w ogóle znalazłabym pracę. Zresztą dla mnie to nie jest 14 tys. km tylko ok. 20 h lotu (śmiech).
Przy naszej pierwszej rozmowie od razu zaznaczyła Pani, że razem z mężem nie mieszkacie w stolicy, Santiago de Chile. Chyba nie tylko tam da się poczuć prawdziwy klimat Chile?
Myślę, że prawdziwy klimat Chile można poczuć właśnie poza stolicą. Santiago de Chile to stolica jakich wiele. Czuć inwestycyjny klimat tego miasta, pełno tam przepychu. Dlatego cieszę się, że tam nie mieszkam. Razem z mężem lubimy spędzać czas raczej na łonie natury, z dala od miejskiego zgiełku. Region Los Lagos, w którym mieszkamy jest idealnym miejscem nie tylko dla nas.


Na pewno każda osoba, która go kiedykolwiek odwiedzi, będzie zachwycona. Niesamowity klimat stwarzają także sami ludzie. Chilijczycy są bardzo otwarci, życzliwi i zawsze chętni do pomocy.
Kraje Ameryki Południowej - błędnie, a jednak często – uznaje się za tożsame gospodarczo i społecznie. Tymczasem są wśród nich perełki, jak choćby Urugwaj, nazywany Szwajcarią tego kontynentu. Chile to najbardziej bezpieczne i stabilne państwo Ameryki Płd. – podaje polskie Ministerstwo Gospodarki. Faktycznie tym dla Pani kraj wyróżnia się wśród sąsiadów?
Bezpieczeństwo było głównym powodem, dla którego zdecydowałam się przyjechać do Chile. Wiele się słyszy o Ameryce Południowej, nie zawsze w superlatywach. Jest ona w dalszym ciągu kojarzona głównie z przemytem narkotyków czy porwaniami. Myślę, że jeśli miałabym do wyboru Boliwię, Wenezuelę czy Kolumbię, to zastanowiłabym się nad przyjazdem.


Rzeczywiście Chile góruje w rankingach państw Ameryki Południowej i mam nadzieję, że się tam utrzyma (śmiech). A już poważnie mówiąc, to w Chile bardzo dużo uwagi przykłada się do bezpieczeństwa, stosując wysokie kary, nie tylko pieniężne. Oprócz tego pojawia się coraz więcej nowych firm, pomysłów na nowe inwestycje, co przekłada się na trwały wzrost gospodarczy. Należy też wspomnieć, że wzrasta rola Chile na szczeblu międzynarodowym.
Chile wyróżnia się też na mapie świata. Tu znajduje się najbardziej wysunięte na południe miasto, najbardziej suchy teren (pustynia Atakama – red.), najdłuższe pasmo gór na Ziemi (Andy – red.). Co według Pani, subiektywnie, byłoby trudno przebić innym krajom?
Różnorodność. Chile to kraj kontrastujących klimatów. Każdy znajdzie tutaj odpowiednie miejsce dla siebie. Jak się komuś znudzi wieczny deszcz, to może się przenieść w rejony bardziej słoneczne. Oprócz tego nie ma dylematu, gdzie wybrać się na wakacje – czy góry, czy plaża. Rano można udać się na plażę, a po krótkiej podróży zawitać w Andach. Oprócz tego, ta różnorodność stwarza handlowcom możliwość inwestowania w różne rynki, w których głównym atutem jest odpowiednia lokalizacja.
W Chile jest Pani od stycznia. Ile już razy było blisko wyjazdu? Z czym trudno tu żyć?
W Chile zakochałam się od pierwszego wejrzenia i nawet nie myślę o tym, żeby wracać. Przecież jest jeszcze tyle pięknych miejsc do zwiedzenia, wspaniałych ludzi do poznania. To miejsce sprawiło, że jestem naprawdę szczęśliwa, jak zatem miałabym je opuścić.
Pokaż Tam mieszkam na większej mapie
Natomiast z czym trudno żyć… Chile nie jest tanim krajem. Myślę, że dla niektórych trudnością byłoby przyzwyczaić się do wyższych cen w sklepach, cen nieruchomości czy opłat za elektryczność. Po przyjeździe byłam zszokowana, że coś, co w Polsce kosztowało grosze, tutaj jest dwa razy droższe. Ale oczywiście do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, można też zmienić swoje upodobania. Warto też wspomnieć, że Chile to kraj kontrastów. Spotkamy się tutaj ze skrajnym ubóstwem, jak i z bogactwem. Mnie samej jest ciężko, kiedy obserwuję tak wiele wspaniałych dzieciaków bez widoków na przyszłość i dobrą edukację, za którą trzeba płacić mnóstwo pieniędzy.
Chile należy do grona 10 krajów o największej wolności gospodarczej. Kraj miedzią stoi, ale za bogactwo naturalne uznaje się też dostęp do morza na 6 000 km(!) linii brzegowej. Pracę w którym sektorze zamierza Pani wybrać? O jakie zajęcia dla ekspatów teoretycznie łatwiej?
Chile to kraj ciągle rozwijający się. Jest tu dużo możliwości dla ludzi młodych z wyższym wykształceniem i znających język. Nieustannie poszukiwani są eksperci z zakresu inżynierii górniczej, technologii informacyjnej, nauczyciele angielskiego, naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Z polskim profesjonalizmem i poczuciem odpowiedzialności sukces jest w zasięgu ręki.


Jeśli chodzi o mnie, to stawiam na turystykę. Coraz więcej osób przyjeżdża do Chile i chce poznać prawdziwy klimat tego miejsca, dlatego chciałabym zostać przewodnikiem grup zagranicznych na terenie Los Lagos i do tego będę dążyć. Łączy to w sobie moją pasję do podróżowania, ale i stwarza możliwości do poznania nowych ciekawych ludzi.
Zarobki młodych, poszukiwanych ekspertów, o których Pani wspomina są przyzwoite?
W Chile poszukuje się osób z wyższym wykształceniem ze względu na to, że studia na chilijskich uniwersytetach są bardzo drogie i nie każdego na nie stać, a co za tym idzie, nie ma specjalistów. Dlatego też stanowiska dla takich osób są dobrze płatne.
Znajomość angielskiego wystarczy, żeby zacząć życie w tym kraju?
Niestety, podstawą jest znajomość języka hiszpańskiego w stopniu minimum komunikatywnym. W Chile rzadko można spotkać osobę, która posługuje się dobrze językiem angielskim, może z wyjątkiem Santiago i innych miejsc turystycznych. Oprócz tego hiszpański w Chile różni się od tego z Hiszpanii. Często wyrazy mają całkiem inne znaczenie, co powoduje zabawne sytuacje, a do tego Chilijczycy mówią szybko. Polecam książkę "How to Survive in the Chilean Jungle" (śmiech).
Pytam o tę karierę, bo są tu profesje funkcjonujące w nietypowy sposób. Ciekawa jest na przykład sytuacja strażaków - wszyscy to wolontariusze, którzy nie dość, że na gaszeniu ognia nie zarabiają, to jeszcze z własnej kieszeni opłacają sprzęt. Jest więcej takich osobliwości?
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to Carabineros de Chile, czyli chilijska policja. Ma ona charakter wojskowy. Carabineros są bezpośrednio włączeni do sił zbrojnych, przechodzą wojskowe treningi, żeby w przypadku stanu wyjątkowego zapewnić większe bezpieczeństwo. Innym przykładem może być też Socorro Andino, czyli grupa ratowników górskich, w których skład wchodzą wyłącznie wolontariusze.
Praca to jedno, drugie to dom. Dla obcokrajowca będzie to oznaczało kupno czy raczej wieloletni wynajem?
W Chile bardziej opłaca się wybudować dom (głównie drewniany), dlatego np. u nas w Puerto Montt apartamentowce są bardzo rzadkie. Wyjątkiem jest np. stolica, gdzie większość przyjezdnych zaczyna swoją przygodę i na początku raczej wynajmuje niż decyduje się na zakup mieszkania.
Jakie kroki radziłaby Pani podjąć przed podjęciem podobnej do swojej decyzji o wyjeździe do Chile?
Przede wszystkim dużo czytać. Książki, relacje z podróży, informacje. Polecam także już wcześniej skontaktować się z osobami, które tutaj mieszkają np. poprzez grupę "Polacy w Chile" na Facebooku. Zawsze dobrze jest wysłuchać opinii innych, a potem mieć kogoś do pomocy. Oczywiście kontakt z ambasadą w sprawie formalności. No i już wcześniej postarać się nawiązać kontakty z firmami, które poszukują odpowiednich pracowników oraz znaleźć jakieś lokum. Oszczędności też są bardzo ważne.
Turystyczne poradniki zalecają przykładowo, by podczas pobytu w Chile dezynfekować surowe warzywa specjalnymi płynami. Takie prozaiczne kwestie mocno zmieniły Pani codzienne życie?
Tak naprawdę to każde warzywo lub owoc w każdym miejscu na świecie powinno się przez zjedzeniem umyć i jest to zasada podstawowa. Dezynfekcję warzyw specjalnymi środkami sobie odpuściłam, po prostu nie kupuję rzeczy w podejrzanych miejscach. Zresztą tutaj warzywa, owoce, jak i woda są naprawdę bardzo czyste. Bałam się, że odczuję fizycznie zmianę klimatu i jedzenia, ale nic takiego się nie stało. Powiem nawet szczerzę, że czuję się tutaj znacznie lepiej niż w Polsce.


Jedyne, czego musiałam się nauczyć, to aby zawsze mieć przy sobie krem z wysokim filtrem UV i coś na głowę. Pierwsze spotkanie z chilijskim słońcem nie należy do moich najlepszych wspomnień.
W rankingu visitchile.com na szczycie TOP 10 chilijskich atrakcji jest Wyspa Wielkanocna. Inne, urzekające miejsca godne polecenia…?
Chile to fascynujący kraj od północy po południe. Jest tu wiele pięknych miejsc, o których nawet nie wspomniano w poradnikach. Wyspa Wielkanocna to rzeczywiście atrakcja jakich mało, ale warto poszukać innych urzekających miejsc. Ponieważ mieszkamy w regionie Los Lagos, to polecamy odwiedzić niesamowitą Wyspę Chiloé, wulkany Calbuco i Osorno z widokiem na Jezioro Todos Los Santos, no i zapraszamy na przeprawę przez Andy do Argentyny drogą lądową bądź wodną.
Dziękuję za rozmowę.
* Dorota Stańczyk wrażeniami w życia w Chile dzieli się również na swoim blogu.
Ceny w Chile*
Waluta: peso chilijskie (CLP)
1l mleka to koszt: 600 CLP (ok. 4 zł)
1l benzyny: ok. 850 CLP (ok. 6 zł)
3-pokojowe mieszkanie średniej klasy: 70 mkw. - ok. 66 mln CLP (ok. 450 tys. zł )
Inaczej niż w Polsce, odpłatne są: edukacja, służba zdrowia
Zdecydowanie tańsze niż w Polsce są: taksówki, ryby i owoce morza
* Na pytania odpowiada Dorota Stańczyk, bohaterka Tam mieszkam: Chile